11 lutego Śląsk Wrocław podejmował na swoim stadionie Pogoń Szczecin w ramach 20. kolejki Ekstraklasy. Pod koniec meczu z trybun została rzucona butelka w kierunku bramkarza przyjezdnych Valentina Cojocaru. Sędzia Szymon Marciniak przerwał spotkanie, które niedługo później dokończono.
W trybie pilnym sprawą zajęła się Komisja Ligi, która zaraz po weekendzie nałożyła na wrocławski klub grzywnę w wysokości 50 tysięcy złotych i zakaz wyjazdu grup kibiców na jeden mecz.
Tym sposobem w sobotę nie było ich na stadionie Lecha Poznań. W trakcie potyczki „Kolejorza” ze Śląskiem na boisku znowu wylądowała butelka (prawdopodobnie dwie), które zostały rzucone w kierunku leżącego na nim Jehora Macenki.
Tym razem Komisja Ligi nie zebrała się w poniedziałek, co wzbudziło pytania kibiców w mediach społecznościowych. Dlaczego?
Tomasz Galiński wyjaśnia na łamach Sportowefakty.wp.pl, że sytuacje są podobne, ale nie takie same. Przede wszystkim Macenko nie został trafiony, a prowadzący mecz Piotr Lasyk go nie przerwał. Do tego dochodzi fakt, że Śląsk kilka dni po starciu z Pogonią znowu grał u siebie ze Stalą Mielec. Lech co prawda w tym tygodniu też wystąpi ponownie na swoim obiekcie, ale w ramach Pucharu Polski. Następne spotkanie ligowe czeka go w Częstochowie z Rakowem.
Tym samym Komisja Ligi zajmie się incydentem na poznańskim stadionie tradycyjnie w środę. Jak podkreśla powyższe źródło - Lech nie uniknie kary.