Dookoła piłki: Ibra na mundial, CR7 out!
2013-11-14 19:23:07; Aktualizacja: 11 lat temu Fot. Transfery.info
Emocje po eliminacjach do brazylijskiego mundialu powoli opadają, wróciła Liga Mistrzów, grają ligi krajowe. I właśnie ostatnia kolejka ligi francuskiej skłoniła mnie do refleksji nad barażami do MŚ.
Nie trzeba wcale oglądać transmisji ze spotkań PSG, żeby przewidzieć, że prawdopodobnie bramkę dla Paryżan (i to może niejedną) strzeli Zlatan Ibrahimović. W miniony weekend strzelił trzy. A przecież partneruje mu też regularnie trafiający Edinson Cavani. Z takim atakiem przed paryską ekipą powinna drżeć cała Europa. Choć jeszcze przed tym sezonem zastanawiałem się, czy przyjście skutecznego Urugwajczyka nie wpłynie źle na formę Ibry. Szwed początkowo kręcił nosem, wspominał o odejściu. Wszystko okazało się sprytnym zabiegiem jego agenta, Mino Raioli, który w ten sposób wynegocjował nowy, lukratywny kontrakt dla swojego podopiecznego. A sam Zlatan robi to, z czego słynie od kilku lat – niezmiennie zachwyca. W Ligue 1 ośmiesza obrońców, prezentuje swoje strzały karate, strzela gole. Stary, dobry Ibrakadabra. Nie zamierzam ukrywać, że obserwuję go od blisko dekady i imponuje mi sposób, w jaki się rozwija i walczy na boisku. Z egoistycznego grajka szybko przeistoczył się w walczącego na każdym metrze lidera zespołu, który nigdy nie odpuszcza.
I kogoś takiego miałoby zabraknąć na mundialu? Nie ma takiej możliwości! Ale kiedy na drodze Szwedów stanie Portugalia z CR7 na czele, może być różnie. Portugalczycy drużynę mają średnią, ale to zespół, który ciągle się rozwija, choć nie ma talentów na miarę Figo, Rui Costy czy Nuno Gomesa. I to jest problem, bo w ten sposób nie gwiazdor Realu Madryt nie ma odpowiednich partnerów. Przyznaję, że w tym można upatrywać szansy Szwedów. Ale tych Szwedów, którzy potrafili z Niemcami zremisować 4:4, a nie tych, którzy odpadli w grupie EURO 2012. Jedno jest pewne – pojedynek tych dwóch ekip będzie niezwykle ciekawy. I wcale nie jest powiedziane, że o jego wyniku przesądzi Ibra albo Ronaldo. Śmiem twierdzić, że wygra ta ekipa, w której pozostali piłkarze zagrają skuteczniej bez względu na swoich liderów. Bo z jednej strony taka postać w drużynie to wielki walor i komfort, z drugiej czasami przekleństwo, bo żadna piłka nie może przejść obok nich. W Portugalii Cristiano Ronaldo odpowiedzialny jest prawie za wszystko, to samo w ekipie Trzech Koron dotyczy Ibrahimovića. A gdy zaczynają się problemy, to oni muszą przejąć odpowiedzialność. Często ich koledzy nie bardzo się do tego kwapią. Kto odważy się na podźwignięcie tej odpowiedzialności z liderem, ten może wygrać.
I mam nadzieję, że to będzie Szwecja. Dla Ibry to ostatni dzwonek, żeby coś ugrać z kadrą. Żeby poprowadzić reprezentację do historycznego sukcesu i być może powtórzyć sukces z MŚ w 1994, kiedy to Szwecja sprawiła niespodziankę zajmując trzecie miejsce. Gola w decydującym spotkaniu strzelił wtedy nieopierzony młokos, Henrik Larsson, późniejsza gwiazda i wieloletnia ostoja kadry. I choć Zlatan to gwiazda, kiedy myśli się o reprezentacji Szwecji, to na myśl przychodzi głównie właśnie Larsson. A Ibra mimo wielu spotkań, takiej pozycji w kadrze jeszcze się nie dorobił. Teraz ma na to ostatnią szansę. A CR7? On już poznał smak medalu wielkiej imprezy, grał w półfinale mundialu. Wtedy jednak był jedną z gwiazd, nie samodzielnym liderem. Sukcesów na niwie reprezentacyjnej odmówić mu jednak nie można.
Oczywiście gdybać i mieć zachcianki można zawsze. Prawda jest jednak taka, że mundial bez Szweda, który zachwyca brazylijską techniką, jest trudny do wyobrażenia. No dobrze, bez genialnego Portugalczyka również….
Pozostając jeszcze przy barażach, pozostałe pary nie wyglądają wcale mniej ciekawie. Ukraina – Francja zapowiada się bardzo interesująco i na chwilę obecną „na papierze” lepiej prezentuje się Ukraina. Zespół naszych niedawnych pogromców wydaje się solidną ekipą, natomiast Francuzi są chimeryczni i ciągle przypominają zbiór indywidualności. Natomiast pojedynek Chorwacji z Islandią wydaje mi się niezmiernie ciekawy z punktu widzenia psychologicznego. Z jednej strony Islandia wiedziona sukcesem i kilkoma coraz lepszymi zawodnikami, z drugiej Chorwacja, która ostatnio gra fatalnie, ale wciąż ma wiele do udowodnienia. Kibice zaczynają wątpić w swoich reprezentantów, z posadą selekcjonera pożegnała się chorwacka legenda Igor Štimac, a na czas baraży stery przejmuje Niko Kovač, niegdyś solidny defensywny pomocnik, a w praktyce być może jedyna osoba, która nie bała się podjąć wyzwania pracy z kadrą i ewentualnej porażki.
Kto wygra? Teoretycznie Chorwacja, ale Modrić i spółka mają talent do lekceważenia słabszych rywali. Czy starczy im charakteru? A może nie zabraknie go Islandii? To się okaże.
Z niepokojem patrzyć będę również na dwumecz Grecja-Rumunia. Z niepokojem, bo ostatnio Grecy walczyli bardzo dobrze, ale Rumuni stworzyli solidną ekipę, która potrafi zaimponować walecznością. Jednak żadna z ekip to nie są piłkarskie wyżyny, dlatego może być to nudny i nieciekawy dwumecz. Choć dla nas może lepiej by było, jeśli awansowaliby Rumuni. Połowa Steauy Bukareszt, pogromców Legii Warszawa, gra przecież w reprezentacji. Może to byłby powód do małej satysfakcji?