Fatalnego Piątku z Ekstraklasą ciąg dalszy. W Niecieczy bez goli

Po beznadziejnym meczu we Wrocławiu widzowie Ekstraklasy liczyli na to, że pojedynek Termaliki z Lechem będzie gwarancją jakichkolwiek emocji. Niestety, bardzo się pomylili.

Lech, będący obecnie na etapie przejściowym (zwolnienie Urbana jest pewne, trwają poszukiwania jego następcy) po okresie beznadziejnej gry lekko odbił się od dna - przyszły w końcu wygrane mecze z Podbeskidziem w Pucharze Polski i Cracovią w lidze. Trener "Kolejorza" postanowił jednak pożegnać się z kibicami w swoim stylu i zaserwował po raz kolejny skład daleki od ich oczekiwań, z wiadomo jaką parą defensywnych pomocników.

Termalika - po pogromie w Szczecinie (dawna drużyna Czesława Michniewicza pokonała "Słoniki" aż 5:0), wyszła na mecz z poznańskim klubem w niemal identycznym ustawieniu co tydzień temu - przesuniętego na skrzydło Gutkovskisa zastąpił na środku ataku Kędziora, a w bramce za zmagającego się z wirusem Trelę stanął Pilarz.

Awaryjnie wprowadzony do składu golkiper był najjaśniejszą postacią całego meczu - wybronił dwa świetne strzały Majewskiego i uderzenie Pawłowskiego, Jego koledzy spisywali się znacznie słabiej - możemy narzekać na Lecha, ale drużyna Michniewicza poza pojedynczymi zrywami nie pokazała nic, co mogłoby przeważyć szalę na jej korzyść. Gutkovskis nieco męczył się na skrzydle, a Kędziora nie otrzymywał żadnych dobrych piłek. Jedno uderzenie Misaka i przypadkowa okazja w końcówce to za mało, by powalczyć o całkiem realne (patrząc na postawę Urbanowego "Kolejorza") zwycięstwo.

Lech miał przewagę w posiadaniu piłki, piłkarze wymieniali sporo podań, ale nadal jest to mocno defensywny i grający bez polotu zespół. Kreatywność Majewskiego (widoczna dziś w jego świetnych zagraniach i próbach strzału) wciąż potrzebuje wsparcia, podobnie jak ofensywne chęci Pawłowskiego. Na braku większej ilości kombinacji z przodu traci niewidoczny dziś Robak.

Czy Lechowi przydałby się nowy skrzydłowy? Maciej Makuszewski po raz kolejny marnuje dany mu kredyt zaufania, rozgrywając kolejne słabe 45 minut, ale jego zmiennik Dariusz Formella był od niego jeszcze gorszy. Widać po nim brak należytego zaangażowania w obowiązki defensywne (strata piłki, po której Kadar starł się z Gutkovskisem w polu karnym - Marciniak nie przyznał jednak rzutu karnego gospodarzom), ani w ofensywę.

Drzemiącą w piłkarzach "Kolejorza" siłę zobaczyliśmy dopiero w ostatnich dziesięciu minutach, kiedy do gry wszedł Darko Jevtić. Niestety, trener Urban zapłaci najwyższą cenę za swoją skostniałość taktyczną i kadrową, a za wykorzystanie potencjału wielkopolskiej drużyny niebawem zabierze się ktoś inny. Dużo więcej możemy też oczekiwać od Niecieczy, która więcej radości z gry dostarczała za czasów Piotra Mandrysza. Czy Michniewiczowy minimalizm, za który nienawidzą go kibice w Szczecinie, zda na dłuższą metę egzamin w gminie Żabno?

Bruk-Bet Termalika Nieciecza - Lech Poznań 0:0

Bruk- Bet: Pilarz [4,5] – Fryc [3], Osyra [3], Putiwcew [3], Pleva [3] – Babiarz [3], Gutkovskis [3], Kupczak [3], Jovanović [2], Misak [3] (84' Juhar) - W. Kędziora [3] (72' Stefanik [3])

Lech: Putnocky [3] - T. Kędziora [3], Bednarek [3], Arajuuri [3], Kadar [3] - Trałka [2] (78' Jevtić [4]), Tetteh [3], Makuszewski [2] (46' Formella [2]), Majewski [3,5], Pawłowski [3] - Robak [2] (76' Kownacki [3])