Fernando Santos we wrześniu minionego roku przestał pełnić funkcję selekcjonera reprezentacji Polski. Kompletnie nieudaną przygodę nad Wisłą okrasił zaledwie sześcioma spotkaniami, w których zaliczył trzy zwycięstwa i tyle samo porażek. Cierpliwość PZPN-u skończyła się po bolesnej porażce z Albanią.
Ku zaskoczeniu wielu doświadczony Portugalczyk zanotował niebywale miękkie lądowanie, przejmując stery nad tureckim gigantem, a więc Beşiktaşem.
Zimą władze 16-krotnego mistrza kraju zrobiły wiele, by wspomóc niespełna 70-letniego trenera. Jego kadrę wzmocnili Ernest Muçi z Legii Warszawa, Al-Musrati z SC Bragi czy Joe Worrall z Nottingham Forest. Oczekiwanych efektów jednak nie ma.
Za sterami „Czarnych Orłów” Santos przepracował dotychczas 14 spotkań. Ich bilans to siedem zwycięstw, dwa remisy i pięć porażek.
Gorąco wokół trenera z Lizbony zrobiło się po sobotniej porażce z Antalyasporem.
Na kanale A Spor po sobotniej porażce Beşiktaşu wybrzmiała gorąca debata o przyszłości Portugalczyka.
- Beşiktaş ma drużynę, która zjada trenerów. Myślę, że dzisiejszego wieczoru kariera Fernando Santosa w Beşiktaşie dobiegła końca - zapewniał na wizji Zeki Uzundurukan.
Pomniejsze tureckie źródła poszły o krok dalej, twierdząc, że klub z Tüpraş Stadyumu rozpoczął już poszukiwania nowego szkoleniowca.