Financial Fair Play

2009-09-18 22:43:33; Aktualizacja: 15 lat temu
Financial Fair Play
Redakcja
Redakcja Źródło: Transfery.info, UEFA

<b>Michel Platini</b>, prezydent UEFA, nie zamierza rezygnować z obietnic, składanych podczas kampanii wyborczej. W tym roku weszła w życie reforma rozgrywek klubowych na Starym Kontynencie - Puchar UEFA został(...)

Michel Platini, prezydent UEFA, nie zamierza rezygnować z obietnic, składanych podczas kampanii wyborczej. W tym roku weszła w życie reforma rozgrywek klubowych na Starym Kontynencie - Puchar UEFA został zastąpiony Ligą Europejską, a drogę do Ligi Mistrzów ułatwiono mistrzom z krajów, które niekoniecznie są piłkarskimi potęgami. W ciągu najbliższych trzech lat ma wejść w życie kolejny pomysł Platiniego, zdeklarowanego przeciwnika rosnących dysproporcji między europejskimi klubami. Jego nazwa to "Financial Fair Play".

Czym jest "Financial Fair Play" i skąd taki pomysł?

Podczas poniedziałkowo-wtorkowych obrad Komitetu Wykonawczegoa UEFA w Nyonie dominował temat "Financial Fair Play". Koncepcja ta jest reakcją na postępującą przepaść między klubami bajońsko wręcz bogatymi - znajdującymi się najczęściej w rękach prywatnych biznesmenów czy konsorcjów - a resztą. Nie można za taki stan rzeczy obciążać winą wyłącznie sektora prywatnego, bowiem choćby Real Madryt, pozostający de facto własnością tzw. socios, wydał tego lata na transfery niespełna 260 mln. euro.

Nikomu nie trzeba tłumaczyć roli, jaką w dzisiejszym futbolu pełnią pieniądze. Ostatnim tylko przykładem budowy piłkarskiej potęgi dzięki jednorazowemu i momentalnemu nakładowi kapitału jest Manchester City, który jeszcze trzy lata temu pałętał się po dolnej połówce tabeli Premier League. Teraz natomiast - co zrozumiałe - "The Citizens" zapowiadają walkę nawet o mistrzostwo Anglii. Wcześniej identyczną drogą poszła Chelsea Londyn, która dzięki pieniądzom Romana Abramowicza wróciła do grona najlepszych ekip Europy.

Siła klubów z potężnymi zasobami gotówki polega na tym, że potrafią one całkowicie zdominować rynek transferowy, co z kolei prowadzi do potencjalnych sukcesów nie tylko w konfrontacji z krajowymi rywalami, ale także z zagranicznymi zespołami. Jeden ze świeższych przykładów - wspomniany Manchester wyłożył za Joleona Lescotta 27 mln. euro, czyniąc go jednym z najdroższych obrońców świata. Oddając pełny szacunek byłemu defensorowi Evertonu - jego szacowana wartość rynkowa została przebita dwukrotnie. Idąc dalej, atut ekipy Marka Hughesa wziął się z wielomilionowych zakupów, umożliwionych przez szejków ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Taki proceder - robocza nazwa - kupowanie sukcesów - uderza UEFA.

Główne założenia "Financial Fair Play"

- Nadrzędnym celem "Financial Fair Play" jest zwiększenie finansowych równości i sprawiedliwości w rozgrywkach sygnowanych przez UEFA oraz długoterminowa stabilizacja futbolu klubowego na całym kontynencie europejskim. By osiągnąć te cele, wprowadzone będą stosowne środki. Należą do nich m.in.: konieczność uiszczenia specjalnej opłaty przez kluby, których wydatki przekroczą określony próg w danym czasie, by zbilansować wydatki; limity dotyczące wydatków na transfery i pensje (...); zobowiązanie się przez kluby do przestrzegania obowiązujących reguł - czytamy na stronie Europejskiej Federacji Piłkarskiej.

Generalnie rzecz biorąc, "Financial Fair Play" sprowadza się do dwóch głównych aspektów - transferów i gaż piłkarzy. Wspomniany już casus Lescotta, a także horrendalne sumy płacone przez Real, by za wszelką cenę ściągnąć wymarzonego przez Florentino Pereza gracza na Santiago Bernabeu - to wszystko, choć będące w absolutnej zgodności z zasadami wolnego rynku, mija się z bazową ideą piłki - równym współzawodnictwem. Piłkarzy kuszą także ogromne tygodniówki, a na te stać najbogatszych. W ten sposób o wyborze klubu nie decydują względu sportowe, a wyłącznie finansowe. O równej rywalizacji o gracza nie ma natomiast mowy. UEFA chce położyć kres powiedzeniu "kto ma kasę, ten ma władzę".

Koncept zza Atlantyku

W 21. wieku ciężko wynaleźć proch, zatem przystano na korzystanie ze sprawdzonych już rozwiązań. I tak jest również w tym przypadku - pomysł Platiniego to swojego rodzaju kopia systemu, który obowiązuje w NBA. Amerykanie stworzyli pomysł zarządzania koszykówką, by zminimalizować dysproporcje. I tak - klub może wydać na pensje graczy określoną sumę (tzw. salary cap), a każdy dolar przeznaczony na ten cel, który zarazem prowadzi do przekroczenia limitu, wiąże się z kosztem tzw. luxury tax, czyli podatku od luksusu. Tłumacząc obrazowo - jeśli klub A przeznaczył na gaże o 100 dolarów za dużo (wg. salary cap), płaci 100 dolarów podatku na rzecz pozostałych ekip.

Koncepcję potomków Wuja Sama należy jednak przeszczepić na europejski grunt z pewnym ulepszeniem. UEFA wprowadzi zatem dodatek do salary cap, a będzie nim limit dotyczący transferów. Te - trzeba przyznać, rygorystyczne - zasady będą miały na celu także przekonanie włodarzy klubów do większego inwestowania w szkolenie młodzieży. Docelowo, kadry zespołów mają w większym stopniu składać się z wychowanków, co i tak zostanie niejako wymuszone przez ograniczenia przy dokonywaniu transferów.

Przy tym wszystkim pozostaje jednak pytanie - czy faktycznie się uda? Plany Platiniego już spotkały się z ostrym sprzeciwem najbogatszych klubów. Istnieje zatem spore prawdopodobieństwo, że z czasem dojdzie do rozłamu. Ci z największymi zasobami euro/dolarów/funtów mogą utworzyć odrębną, elitarną ligę, która - dzięki wielkim widowiskom fundowanym przez gwiazdy światowej piłki - będzie przynosiła niebotyczne zyski. I tak w kółko. No fajnie, wszyscy niby chcą podziwiać niesamowite piłkarskie spektakle, ale chyba nie kosztem rozłamu europejskiej futbolowej rodziny.

Mateusz Jaworski
Więcej na ten temat: Publicystyka