Idzie, idzie Podbeskidzie! "Górale" z trzecim zwycięstwem z rzędu
2016-03-01 19:17:06; Aktualizacja: 8 lat temuPiłkarze Podbeskidzie Bielsko-Biała i Górnika Łęczna, mimo niesprzyjających warunków stworzyli całkiem niezłe widowisko, które zakończyło się dwubramkowym zwycięstwem gospodarzy.
Błotna walka
Po odwołaniu meczów w Kielcach i Gliwicach z wtorkowego maratonu zrobił się nam półmaraton. Na jego start zaprosił nas pojedynek Podbeskidzia Bielsko-Biała z Górnikiem Łęczna. Obu zespołom przyszło grać w skrajnie trudnych warunkach przy obficie padającym deszczu ze śniegiem. Gdyby tego było mało, to utrudnione zadanie przy prowadzeniu tego spotkania mieli jeszcze sędziowie, a wszystko przez narysowane linie na boisku, które odbiegały od standardów Ekstraklasy...
Ahaha la gueule de la ligne médiane, on dirait un rail de C d'un mec bourré à la vodka de faible qualité #PODGKŁ pic.twitter.com/1k2VwDYUPg
— Piłka & Nożna (@OwskiMateusz) March 1, 2016Popularne
Mimo niesprzyjającej pogody w pierwszej połowie zobaczyliśmy całkiem niezłe zawody. Szczególnie dobrze na tym boisku poruszali się gospodarze, którzy kilka razy zdołali zagrozić bramce gości, ale bez spodziewanego rezultatu w postaci zdobytego gola.
Odrodzenie gości i skuteczność gospodarzy
Po przerwie zobaczyliśmy całkiem inny zespół Górnika. Ekipa z Łęcznej ruszyła do zdecydowanych ataków, ale nie udało im się osiągnąć upragnionego celu w postaci umieszczenia futbolówki w bramce gospodarzy, choć kilka razy byli tego bardzo bliscy. Te niewykorzystane sytuacje zemściły się na podopiecznych Szatałowa pod koniec spotkania, kiedy to jeden z nielicznych ataków gospodarzy w drugiej połowie zakończył się bramką. Jej autorem okazał się Mateusz Szczepaniak, który precyzyjnym uderzeniem z dystansu pokonał golkipera „Dumy Lubelszczyzny”. Gdy wydawało się, że już nic ciekawego w tym meczu się nie wydarzy, to tymczasem byliśmy świadkami kolejnego udanego „centrostrzału” Adama Mójty. Džiugas Bartkus chciał wyłapać piłkę po strzale zawodnika Podbeskidzia, ale ta odbiła się gdzieś od jego ręki i wpadła do bramki. Po tym trafieniu arbiter zakończył spotkanie, a to oznacza, że drużyna Podolińskiego odniosła trzecie zwycięstwo z rzędu i na razie pewnym krokiem zmierza do zajęcia miejsca w czołowej ósemce ligi na zakończenie fazy zasadniczej.