Idzie nowe, zaufajmy

Król został zdetronizowany, lecz Król pozostał wielki. 

 

Środowe trzęsienie ziemi pod fundamentami Anfield Road, nie dotknęło jednak bezwzględnej miłości oraz podziwu fanów 'The Reds' dla Króla Kenny'ego. Bo jak jeden zły sezon może równać się z tyloma wspaniałymi tytułami? Przecież: Liverpool to Kenny, a Kenny to Liverpool. Jego legenda nigdy nie zgaśnie, zawsze obok Boba Paisley'a oraz Billa Shankly'ego będzie on symbolem Liverpoolu. Ale ja w sumie nie o tym...

 

Ostatnia kampania nie wpłynęła oczywiście na postrzeganie Dalglisha na Anfield, lecz napewno pokazała nam, iż klub potrzebuję wielkiego remontu. Powtarzam remontu, nie budowy. Nowy Liverpool wbrew pozorom nie powstaje na zgliszczach, powstaje on na fundamentach pozostawionych przez Kenny'ego. Owe fundamenty plus wizja Fenway Sports Group ma dać upragnione tytuły i wszelakie zaszczyty. Według deklaracji dyrektora zarządzającego – Iana Ayre w ciągu najbliższych dwóch tygodni fundamenty mają pokryć się ścianami, elewacją, dachem oraz sufitem. Teraz do poprawnego funkcjonowania potrzeba już tylko kilku dodatków oraz duszy, na której to zbudowanie nowy zarządca ma dostać 4-5 lat.

 

FSG chce dokonać rewolucji, która tak naprawdę miała się dokonać już zeszłego lata. Wtedy jednak (o zgrozo) wyśmienita gra Liverpoolu przeszkodziła wizjonerom zza oceanu przy wprowadzeniu swojej filozofii. Nie trudno jest wydedukować, iż właściciele tak naprawdę nie chcieli Dalglisha na stałe, to właśnie dlatego długo wahali się aby zaoferować mu kontrakt na stałe. Co ich do tego zmusiło? Zapewne tylko obawa przed narażeniem się społeczności związanej duchowo z Liverpoolem, bo jak będąc nowym można nie zaoferować propozycji stałej pracy takiej osobie jak Dalglish i co ważniejsze, przy takich wynikach? Niechętnie więc zaufano Królowi.  Dopiero teraz, po czystkach w klubie i po pożegnaniu się z Dalglishem, Fenway Sports Group buduje swój Liverpool.

 

Bardzo podoba mi się zachowanie właścicieli, bardzo podoba mi się próba zakontraktowania Guardioli, czy Kloppa. Oczywiście działanie to było z góry skazane na porażkę, lecz cel został osiągnięty – media znów piszą o wielkich ambicjach Liverpoolu. FSG chce ożywić skostniałe struktury klubu, zarówno poprzez zmiany personalne, jak i odejście od klasycznej funkcji menedżera na Wyspach. Tu uwydatnia się kolejna cecha Fenway Sports Group – odwaga. 

 

Bardzo prawdopodobne jest, że za dwa tygodnie inaczej spojrzymy na właścicieli. Zamiast cichej krytyki, będzie cichy podziw. Na to szczerze liczę. Marzę o tym, żeby spojrzeć na zbliżającą się kampanie, jak i najbliższe lata przez różowe okulary. Chce widzieć jak Liverpool się doskonali, chcę widzieć jak pokonuje kolejne szczebelki prowadzące na tron. Właściciele powtarzają jak mantrę, że interesuje ich tylko długofalowy powrót do zwyciężania. Należy im po prostu zaufać.

 

Ktokolwiek nie byłby nowym menedżerem - należy go wspierać, bo kim byłby dziś były trener Mainz, Jurgen Klopp, gdyby nie dłoń wyciągnięta przez Borussię i jej kibiców? Nowy boss potrzebuje spokoju, potrzebuje tych 4-5 lat spokojnej pracy, potrzebuje tych lat na znalezienie następców dla będących coraz bliżej schyłku kariery Gerro i Carry, potrzebuje ich na wprowadzenie swojej wizji.

 

 

Aha, jeszcze jedno. Nie porównujmy Liverpoolu do Chelsea jeśli chodzi o żonglowanie menedżerami, nie krytykujmy również FSG. Dopiero ten nowo wybrany menedżer będzie tym, za którego będziemy rozliczać właścicieli "The Reds". To będzie ich wizja, ale i ich odpowiedzialność...