Isco przerwał milczenie: To największy kłamca, z jakim miałem do czynienia. Musiała rozdzielać nas ochrona

2023-07-19 07:52:38; Aktualizacja: 1 rok temu
Isco przerwał milczenie: To największy kłamca, z jakim miałem do czynienia. Musiała rozdzielać nas ochrona Fot. pressinphoto/SIPA USA/PressFocus
Piotr Różalski
Piotr Różalski Źródło: Marca

Francisco Román Alarcón Suárez, czyli popularny Isco udzielił szczerego wywiadu dla „Marki”, w którym wyznał nieprzyjemne kulisy rozstania z Sevillą oraz fiasko transferu do Unionu Berlin minionej zimy.

Początki złego zaczęły się poprzedniego lata. 31-latek za obopólnym porozumieniem rozwiązał współpracę z Realem Madryt. Na Santiago Bernabéu spędził dziewięć pełnych sukcesów sezonów, ale nie był ważnym ogniwem w talii kart Carlo Ancelottiego.

Po raz pierwszy od pięciu lat wywodzący się ze szkółki Valencii zawodnik postanowił szczerze porozmawiać z jednym z hiszpańskich dziennikarzy. Wyjawił na jaw dwie historie, które tkwiły w nim niczym zadra w sercu.

– Po drodze wydarzyło się wiele rzeczy. Unieważniłem kontrakt z Realem Madryt i w tamtym okresie przygotowawczym Lopetegui był w Sevilli. Zadzwonił i powiedział, że chce mnie w drużynie. To jeden z najlepszych trenerów, u boku których pracowałem. Dawałem z siebie wszystko, co najlepsze pod jego wodzą. Miałem też oferty z Włoch. Myślałem, że postawiłem dobry krok, ponieważ znalazłem się w świetnej drużynie, grającej w Lidze Mistrzów.

– Za jakiś czas Julena zwolniono. Przybył Sampaoli i też było w porządku. Najgorsze zaczęło się wraz z nadejściem zimowego okna transferowego. W klubie działo się sporo dziwnych rzeczy. Ludzie z zarządu wydzwaniali do mojego agenta, aby znaleźć mi drogę do wyjścia, bez jakiegokolwiek uprzedzenia mnie. Kiedy już znalazłem się na wylocie, porozmawiałem bezpośrednio z Monchim [dyrektorem sportowym Sevilli – przyp. red.].

– Przekazałem mu: „Dotarły do mnie pewne słuchy i nie wiem, o co chodzi. Chcecie mnie w tym klubie czy nie? Bądźcie ze mną szczerzy i wywleczmy wszelkie problemy na wierzch. Jestem do waszej dyspozycji”. Nie wiedziałem, na jaką skalę Sevilla przechodzi przez kryzys ekonomiczny, ale po tej rozmowie wszystko się pogorszyło.

– Monchi odpowiedział mi, że jeśli chcę znaleźć nowe miejsce, powinienem odejść. Potem rozpowiadał wszystkim, że chce odejść, co nie było prawdą. Zaczął codziennie wydzwaniać do mnie i mojego prawnika, dręcząc nas o podpisanie kontraktu z kimś innym.

– Spotkałem się z nim znowu i powiedziałem, że nie wykazuje się uczciwością w stosunku do mnie i ludźmi, z którymi rozmawia, wygadując niestworzone rzeczy. Przez to narodził się mały konflikt.

– W końcu przekazałem mu, że nie spotkałem większego kłamcy w świecie piłki. Później zaczął mnie prześladować. Po jednym z treningów w drodze do szatni przechodziliśmy obok siebie, złapał mnie za szyję. Odepchnąłem go, aż w końcu musiała rozdzielać nas ochrona. Oczywiście nie chciałem dłużej zostać w klubie pod żadnym pozorem, choć miałem bardzo dobre relacje z kolegami, a kibice traktowali mnie cudownie. Nikt nie odniósł się do tamtej sytuacji, nie przeprosił, nie ustosunkował się do szerzących kłamstw Monchiego, nie wspominając o jego agresji.

W grudniu Isco rozwiązał kontrakt z zespołem z Andaluzji. Chwilę potem przyszło zimowe okienko, podczas którego miał związać się z Unionem Berlin. Co poszło nie tak?

– To, co wydarzyło się w Niemczech, wzbudziło we mnie przerażenie. Gdzieś o godzinie 16, w ostatnim dniu okresu transferowego, ludzie z Berlina skontaktowali się ze mną i powiedzieli, że chcą mnie w drużynie. Mój agent (Jorge Mendes) zadzwonił z wieścią, że Union Berlin przedstawił mi bardzo dobrą ofertę. Krótkoterminowa umowa z opcją rocznego przedłużenia.

– Faktycznie, warunki były dobre. Awansowali do Ligi Europy. Projekt też prezentował się zacnie, więc zaakceptowałem to. Wysłali mi dokumenty, które następnie przekazałem prawnikowi. Wszystko było w jak najlepszym porządku. Spakowałem walizki i udałem się w samotną podróż do Berlina. Nie było możliwe, abym w parę godzin zorganizował ekspresową wycieczkę dla całej rodziny: żony i dwóch małych dzieci.

– Kiedy już przybyłem na miejsce, spotkałem się z pewnym człowiekiem związanym z klubem. Wszystko było już załatwione. Zrobiliśmy zdjęcia, pomachałem do kamery. Stawiłem się, żeby przejść testy medyczne następnego dnia.

– Nadszedł poranek, a w drodze do pobliskiego szpitala słyszę w samochodzie: „nie możemy zarejestrować cię do europejskich rozgrywek”. Odpowiedziałem: „teraz mi to mówicie?”. Tłumaczyli mi, że do końca starali mi się to załatwić, ale nie wszystko poszło zgodnie z planem... Zdałem testy, choć ludzie też zaczęli podważać jego wyniki. To absurd, bo jeszcze niedawno w Sevilli lekarze powiedzieli mi, że moja kondycja fizyczna stanowi wspaniały wzór jak na mój wiek.

– Potem otrzymuję telefon od ludzi z Berlina i słyszę: „warunki umowy się zmieniły, dostaniesz mniejszą pensję”. Zaakceptowałem pewne zmiany, które nie były wcześniej ustalone ustnie. Nie minęło jednak parędziesiąt minut i trzeci raz poruszyli ten temat. W kwadrans znowu zmienili mi połowę ustalonych kwestii na kontrakcie, które wspólnie wcześniej zaakceptowaliśmy.

– To był totalny brak szacunku. Nie mam 18 lat, niejedną umowę podpisałem, więc nie mogłem brnąć w to dalej. Wszystko to wydarzyło się w ciągu 12 godzin. Przekazałem ostatecznie, że jest mi przykro i wróciłem do Hiszpanii.

Przez smutne przeżycia zawodnik podłamał się psychicznie i musiał skorzystać z porad psychologa.

– Musiałem oczyścić głowę. Mentalnie nie byłem gotowy na kolejny ruch. Musiałem przystopować, udać się na terapię, odświeżyć umysł, przewartościować priorytety w życiu. Dzięki profesjonalnym specjalistom potrafiłem odpowiednio zarządzić swoimi uczuciami, gdy konfliktowałem się sam ze sobą, z innymi ludźmi.

– Teraz czuję się bardzo dobrze i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Chcę grać w piłkę, bawić się nią, rywalizować i wykorzystać dobre lata, jakie mi wciąż pozostają. Chcę zapomnieć o złych doświadczeniach i skupić się na tych dobrych, które wierzę, że przede mną. Wiem, że znów mogę grać na wysokim poziomie. Jestem gotów – podsumował.