Kazimierz Moskal broni zawodnika Wisły Kraków: Dołączył do nas niedawno

2024-07-26 08:32:19; Aktualizacja: 1 dzień temu
Kazimierz Moskal broni zawodnika Wisły Kraków: Dołączył do nas niedawno Fot. Konrad Swierad / Shutterstock.com
Norbert Niebudek
Norbert Niebudek Źródło: Wisła Kraków

Wisła Kraków uległa w pierwszym spotkaniu w ramach drugiej rundy eliminacji Ligi Europy Rapidowi Wiedeń (1:2). W trakcie pomeczowej konferencji Kazimierz Moskal udzielił komentarza odnośnie przebiegu konfrontacji.

Po wyeliminowaniu kosowskiego KF Llapi Wisła Kraków stanęła przed znacznie trudniejszą przeszkodą do pokonania. Rywalem tegorocznego zdobywcy Pucharu Polski w drugiej rundzie kwalifikacji do rozgrywek Ligi Europy jest Rapid Wiedeń. Pierwsze spotkanie zakończyło się zwycięstwem austriackiej drużyny (2:1).

Wynik w 36. minucie zawodów otworzył Isak Jansson. Tuż przed końcem pierwszej odsłony rywalizacji z boiska za faul na Olivierze Sukiennickim wyleciał Bendegúz Bolla.

Na drugą połowę Wisła wyszła z nadzieją na szybkie doprowadzenie do wyrównania. Zamiast tego krakowianie otrzymali kolejny cios. Tym razem do siatki trafił Matthias Seidl.

W 79. minucie bramkę kontaktową zdobył Marc Carbó. Mimo tworzonych okazji ekipa pod wodzą Kazimierza Moskala nie zdołała jednak strzelić gola na wagę remisu.

W trakcie konferencji prasowej po zakończeniu spotkania przebieg konfrontacji skomentował szkoleniowiec Wisły Kraków.

- Myślę, że pierwsza połowa była w naszym wykonaniu trochę nerwowa, z czego brały się szybkie straty piłki. Myślę, że ze zbyt dużym respektem podeszliśmy do tego rywala, aczkolwiek tę jakość jaką zespół Rapidu posiada, było na boisku widać - przyznał Moskal.

- Według mnie mieliśmy bardzo dobry początek drugiej połowy. Zapowiadało się na to, że może to trwać dłużej, ale strata drugiej bramki trochę podziałała na nas jak zimny prysznic, a Rapid mógł w tym momencie pokazać to, co ma najlepsze, czyli nawet grając jednego mniej i prowadząc dwiema bramkami długo utrzymywał się przy piłce i kontrolował to, co się na tym boisku działo - stwierdził.

- Dopiero z biegiem minut udało się tę sytuację zmienić. Honorowa bramka, ale były też sytuacje, które można było lepiej wykończyć. Myślę, że nie mamy się czego wstydzić, ale na pewno jest czego żałować - powiedział.

Trener „Białej Gwiazdy” zabrał również głos w temacie debiutanckiego występu Łukasza Zwolińskiego.

- Myślę, że nie ma tutaj jakiegoś ogromnego zachwytu, ale wykonał robotę, którą miał wykonać. Miał sytuację, po której mógł zdobyć bramkę, nie udało mu się, ale musimy też pamiętać, że Łukasz dołączył do nas nie tak dawno i też miał treningi indywidualne. Nie trenował z zespołem. On też potrzebuje czucia boiska oraz partnerów, z którymi obecnie występuje. Nie wiem, w jakiej skali miałbym to oceniać, ale było poprawnie - skomentował.