Klopp o zainteresowaniu Liverpoolu: Poczułem się tak jak wtedy, gdy poznałem moją żonę
2020-02-23 12:59:43; Aktualizacja: 4 lata temuLiverpool i Jürgen Klopp są jak stare dobre małżeństwo. Ich związek trwa już blisko pięć lat i nic nie wskazuje na to, aby miał się prędko zakończyć. Niemiec bardzo ceni sobie możliwość pracy na Anfield, o czym zdecydował się opowiedzieć w najnowszym wywiadzie.
52-letni szkoleniowiec ledwie kilka miesięcy temu sięgnął z „The Reds” po upragniony puchar Ligi Mistrzów. To same trofeum, o które walczył w 2013 roku, jeszcze jako trener Borussii Dortmund. Dwa lata później zdecydował się zakończyć współpracę z niemiecką ekipą i właśnie wtedy udał się na wakacje, podczas których dowiedział się o zainteresowaniu Liverpoolu.
– Już wtedy chciało mnie wiele klubów, ale ja najpierw musiałem pojechać na wakacje. Wówczas, gdy tylko usłyszałem od mojego agenta o zainteresowaniu Liverpoolu, pomyślałem „o Boże”. Poczułem się tak jak wtedy, gdy poznałem moją żonę. Zobaczyłem ją i pomyślałem „okej, ożenię się z nią”. Tak samo było z Liverpoolem, gdzie od razu poczułem, że podjąłem właściwą decyzję – zdradził w rozmowie ze stacją Sky Sports.
Klopp, obejmując stery na ławce trenerskiej Liverpoolu, spełnił swoje marzenie o zamieszkaniu w Anglii.Popularne
– Lubiłem ten kraj na długo przed tym, jak tu zamieszkałem. Już kiedy miałem 18 lat przybyłem do Anglii na pięć, sześć tygodni. Doszło do tego, ponieważ mój kuzyn chciał odwiedzić ten kraj. Spaliśmy w małych hotelach lub prywatnych mieszkaniach. Mieliśmy ze sobą namioty i zdarzało się nam urządzać kemping – stwierdził.
– Niestety pogoda była fatalna, dlatego rzadko kiedy mogliśmy spać w namiotach. Uwielbiałem za to noclegi u innych osób. To było cudowne. Podróżujesz przez kraj i łapiesz kontakt, o który zwykle trudno. Właśnie wtedy doszedłem do wniosku, że pewnego dnia zamieszkam w Anglii – dodał.
Nim jednak ceniony trener wyjechał na Wyspy Brytyjskie, a wcześniej prowadził BVB, było mu dane poprowadzić FSV Mainz, z którym rozstał się po zakończeniu sezonu 2007/2008. Wówczas jego celem był awans do elity, co finalnie mu się nie udało.
– W tamtym czasie chciało mnie zaskakująco wiele klubów, ale ja podjąłem decyzję, że w przypadku awansu będę kontynuował pracę w Mainz. Ostatecznie, choć walczyliśmy o ten cel do ostatniej kolejki, to nam się nie udało. Pomimo tego urządziliśmy wielką imprezę, na której każdy był bardzo szczęśliwy – oznajmił.
– Następnego ranka, kiedy się obudziłem, zobaczyłem, że mam na swoim telefonie 15-20 nieodebranych połączeń z różnych klubów. Wśród nich była Borussia Dortmund, którą osobiście zawsze bardzo lubiłem. Ten stadion, tradycja, herb… Nie byłem jednak pewny, czy Borussia jest mną zainteresowana. W związku z tym chwyciłem za telefon i zapytałem, czego ode mnie chcą – kontynuował.
– Nieprawdopodobne było to, że… chcieli mi zaoferować mniejsze wynagrodzenie niż w Mainz. Mój klub był wtedy hojny, ale to raczej Borussia myślała, że skoro bierze trenera z drugiej ligi, wystarczy niewielka oferta. Nie chodziło jednak wtedy o pieniądze. Zapewniałem moich rozmówców, że z chęcią do nich dołączę, przy czym w Moguncji zarabiam więcej. Nie uwierzyli mi… Musiałem pokazać im mój ówczesny kontrakt i dopiero wtedy zwiększyli ofertę. Wszyscy byliśmy zadowoleni – zakończył.
52-letni Niemiec we wrześniu został uznany najlepszym trenerem na świecie według FIFA, a obecnie prowadzony przez niego Liverpool jest liderem tabeli Premier League, gdzie ma kilkunastopunktową przewagę nad resztą stawki.