Black Lives Matter to szeroko zakrojona inicjatywa obecna na wielu płaszczyznach życia publicznego. Ruch ten wspierany jest także w świecie sportu.
Premier League do akcji w ramach BLM podchodziła szczególnie, propagując ją od 2020 roku w każdym ligowym spotkaniu. Po dłuższym czasie ta wywoływała kontrowersję wśród coraz większej liczby zawodników grających w angielskiej ekstraklasie.
Jednym z przeciwników klękania przed spotkaniami był czarnoskóry piłkarz Crystal Palace – Wilfred Zaha. Iworyjczyk uważał, że czynność ta w żadnym stopniu nie pomaga całemu projektowi, a wręcz przeciwnie. Zdaniem 29-latka ta przez tak długi okres czasu straciła na znaczeniu, stając się elementem licznych podziałów wśród piłkarskiej społeczności. Jego drogą podążył defensor Chelsea Marcos Alonso. Oczywiście wspomniana dwójka spotkała się z tego powodu z krytyką.
Kapitanowie drużyn Premier League prowadzili więc w tej sprawie debaty. W końcu doszli do porozumienia i zdecydowali, że należy ograniczyć klękanie tylko do szczególnych okoliczności.
Wedle porozumienia zawodnicy uhonorują w ten sposób rundę meczową otwierającą sezon, spotkania w czasie trwania kampanii No Room for Racism w październiku i marcu, mecze Boxing Day, kolejkę kończącą ligowe zmagania oraz finały Pucharu Anglii i Pucharu Ligi.
Drużyny zaczynają się jednak wyłamywać całkowicie z akcji, informując, że w żadnym przypadku nie wykonają charakterystycznego gestu.
Jak na razie, jedyną drużyną z Premier League z tak stanowczą reakcją w tej sprawie jest Bournemouth. „Wisienki” podtrzymują swoje stanowisko z poprzedniej kampanii.
Szczebel niżej, a więc w Championship podobną deklarację złożyły Swansea i Bristol City.