„Lewy”
już w Borussii Dortmund przedstawił się europejskim kibicom z jak
najlepszej strony. Po przenosinach do Bayernu jeszcze bardziej jednak
się rozwinął i wskoczył na wyższy poziom. Co ciekawe, to właśnie
moment jego przenosin do Monachium Kucharski wskazał jako
najtrudniejszy w ich dotychczasowej współpracy.
-
Wydaje mi się, że to przejście z Borussii do Bayernu. Na niedługo
przed dopięciem kontraktu „Lewy” zaczął wątpić w tę
decyzję. Nie pomagało nastawienie polskich mediów, które były
przekonane, że sobie nie poradzi, że Guardiola go nie chce. Że
Bayern bierze go tylko po to, żeby osłabić Borussię. (…) To nie
było iskrzenie, raczej dyskusja. Musiałem go przekonać, że ta
decyzja jest bardzo dobra - przyznał Kucharski, zdradzając, że
parokrotnie zakontraktować Lewandowskiego próbował Real Madryt:
- Real podchodził pod Roberta wiele razy. Największe szanse
mieli, kiedy jeszcze był w Dortmundzie. I nie tylko Real.
Rozmawiając z wieloma klubami, czułem, kto chce go najbardziej i
dlaczego powinien iść właśnie do Bayernu.
Niedawno w mediach pojawiły się informacje łączące „Lewego” z jednym z chińskich klubów. Jak się okazuje, zainteresowanie faktycznie było. - Był jeden konkretny telefon. Zadzwonił agent, który pośredniczy w transferach do Chin, rzucił astronomiczną kwotą, ale od razu powiedziałem, że to niemożliwe. Że Lewy dopiero podpisał nowy kontrakt z Bayernem. Gdybym przyszedł do Rummenige z propozycją z Chin, byłoby to niepoważne - stwierdził menedżer.
Kucharski
wypowiedział się również na temat swojej współpracy z
Grzegorzem Krychowiakiem, która w pewnym momencie - już po
przenosinach do Sevilli - została przerwana:
- Z nim nie
wiązała mnie umowa. Miałem roczne pełnomocnictwo do transferów.
To ja umieściłem go w Sevilli. Jego brat, który zajmuje się jego
interesami deklarował, że po transferze rozpoczniemy stałą
współpracę. Mieliśmy dżentelmeńską umowę, ale ostatecznie
temat upadł. (…) Jego bratu ktoś po prostu zaproponował więcej
niż ja, a on zarabia na tym, kto jest menedżerem Krychowiaka. W
zasadzie to nawet go rozumiem.