"La Rojita" vs Hellada, czyli przed finałem EURO U-19

2012-07-14 22:14:41; Aktualizacja: 12 lat temu
"La Rojita" vs Hellada, czyli przed finałem EURO U-19 Fot. Transfery.info
Mateusz Jaworski
Mateusz Jaworski Źródło: Transfery.info

W futbolu nastała moda na finały kopiujące pierwszy mecz fazy grupowej. W 2004 Portugalia nie dała rewanżu Grecji, dwa tygodnie temu Hiszpanie pokazali, że są prawdziwą drużyną turniejową.

Teraz ich młodsi koledzy muszą ponownie udowodnić, że są lepsi od rówieśników z Hellady, a tym samym – najlepsi w Europie. Finał EURO U-19 w niedzielę o 20:30.

Zacznijmy od Greków. Ci już przed Mistrzostwami czuli się bardzo mocni, bowiem ostatnią rundę kwalifikacyjną zakończyli z 9-punktowym, maksymalnym dorobkiem, nie tracąc przy okazji ani jednego gola.  Narosły optymizm tonował jednak trener Kostas Tsanas, podkreślając konieczność potwierdzenia klasy zespołu już na boisku. – Musimy udowodnić, że jesteśmy jedną z ośmiu najlepszych drużyn w Europie. Musimy być bardzo skoncentrowani, ponieważ mamy w grupie naprawdę trudnych rywali. Doceniamy ich klasę, ale na pewno się ich nie boimy – mówił Tsanas przed Mistrzostwami.

 
Grecki selekcjoner wcale nie przesadzał z kurtuazją – no może nie licząc reprezentacji gospodarzy, zdecydowanie odstającej od reszty uczestników. Już w pierwszym meczu jego podopieczni mierzyli się z broniącą trofeum Hiszpanią. Choć lepsi byli podopieczni Julena Lopetegui, po kontaktowym golu Dimitrisa Diamantakosa Grecja przycisnęła, stwarzała sytuacje i przy odrobinie szczęścia mogła wyrównać. Tsanas nie owijał jednak w bawełnę, wskazując na przyczynę porażki. – W pierwszej połowie byliśmy bardzo słabi, popełnialiśmy zbyt dużo niewymuszonych błędów – stwierdził.
 
Druga, lepsza połowa pozwalała jednak patrzeć w przyszłość z umiarkowanym optymizmem. Wyjście z grupy wciąż było i możliwe, i realne. Estończycy gładko przegrali z Portugalią 0:3 i także grali „o życie”. Grecy okazali się bezlitośni dla gospodarzy, punktując wszystkie ich słabości – ale pozwolili im też zdobyć gola, jedynego w całym turnieju.
 
 - Musimy być gotowi na ciężki mecz. Jeśli chcemy awansować, potrzebna jest maksymalna koncentracja – zapowiadał Tsanas przed kluczowym starciem z Portugalią. Drużyna prowadzona przez Edgara Borgesa miała punkt przewagi nad Grecją i wystarczył jej remis. Niemniej jednak Borges podkreślał, że jego ludzie zagrają na 100%. – Dla nas ten mecz będzie jak finał – przekonywał.
 
Portugalia długimi okresami walczyła z Hiszpanią jak równy z równym, ponadto – w przeciwieństwie do Grecji – nie musiała za wszelką cenę wygrać. Dowodzeni przez Giorgosa Katidisa, Grecy wyszli na mecz niezwykle zmotywowani, ukierunkowani przez Tsanasa wyłącznie na jedno. Na zwycięstwo. Grało im się trochę łatwiej po wyrzuceniu z boiska Daniela Martinsa, lecz czerwoną kartkę zarobił też Charis Marvias i ostatnie dwadzieścia minut były dosyć nerwowe. Nic nie dała bramka zdobyta przez Betinho w 96 minucie. Too little, too late. 3:2. - O tym marzyliśmy – skwitował Tsanas.
 
W półfinale Grecy trafili na tych, którzy zawsze są faworytami. Tym bardziej teraz, kiedy Anglia wygrała grupę wyprzedzając na finiszu Francję. I Tsanas, i Noel Blake spodziewali się trudnej przeprawy, komplementując zarazem rywali.  Oba teamy były na swój sposób uskrzydlone końcówką fazy grupowej, oba liczące na awans do finału. Ale… - Żadna ze stron nie podejmie zbędnego ryzyka – wyrokował Blake.
 
120 minut, trzy gole, czerwona kartka, niewykorzystany rzut karny i mnóstwo, mnóstwo emocji. Zwłaszcza po stronie greckiej, ewidentnie skrzywdzonej niesłusznie podyktowanym rzutem karnym i wyrzuceniem z boiska Stefanosa Kapino. Grający w osłabieniu aż przez 75 minut Grecy zdołali ograniczyć Anglików do jednej strzelonej bramki, wyprowadzić decydujący cios i – słaniając się na nogach – dowieźć triumf do końcowego gwizdka (więcej o tym meczu tutaj). – Chłopaki włożyli w ten mecz ogromny wysiłek i zasłużyli na wygraną – to też z Tsanasa.
 
 - Nawet kiedy graliśmy w osłabieniu, nie zwątpiliśmy nawet na minutę. Pewność, pasja i wola walki zaprowadziły nas do finału – podsumował z kolei kapitan Katidis.
 
Hiszpania. „La Rojita” przyjechała do Estonii po kolejny puchar, to jasne. Grecy, Portugalczycy i Estończycy mieli być przygrywką przez fazą pucharową. Grupowych rywali Lopetegui przedstawiał tak.
 
- Wiemy, że Grecy to jedna z najlepszych drużyn pod względem zbalansowania między obroną a atakiem. Nie stracili gola w ostatniej rundzie kwalifikacyjnej. Mają zawodników, którzy w ojczyźnie grają w najwyższej klasie rozgrywkowej. Portugalia również zakwalifikowała się w niezłym stylu. Estonia z kolei, jak to gospodarz,  będzie miała po swojej stronie całą tą atmosferę. Nasz cel? Przejść ich wszystkich.
 
Hiszpanie rozpoczęli od zwycięstwa 2:1 nad Grecją. Lopetegui był zadowolony z pierwszej połowy, ale jednocześnie przyznał, że po przerwie dominowali rywale. – Druga połowa należała do nich. Teraz oczekujemy trudnego meczu z Portugalią, kolejnym silnym przeciwnikiem.
 
Bramki Derika Osede i Jese Rodrigueza dały ważne trzy punkty, ale bardzo istotne dla końcowego kształtu tabeli grupy A  było starcie z Portugalią. Obie ekipy stworzyły fantastyczne widowisko, stojące na niezwykle wysokim poziomie. Hat-trick Jese Rodrigueza nie wystarczył do zwycięstwa, bowiem na każdą bramkę snajpera Realu Madryt Portugalczycy odpowiadali – na trzecią już w doliczonym czasie gry, po strzale Jao Mario. Kapitalne widowisko - nic dodać, nic ująć.
 
 - Graliśmy z przeciwnikiem, który wie, jak się gra w piłkę i chciał to robić. To był naprawdę świetny mecz. Jestem zadowolony z postawy mojego zespołu – mówił Lopetegui. Wtórował mu Rodriguez. – Szczerze? Nie jesteśmy zawiedzeni wynikiem. Jesteśmy silni zarówno fizycznie, jak i mentalnie. Portugalia ma wspaniałych zawodników i rywalizowaliśmy jak równy z równym.
 
Cztery punkty i Estonia na rozkładzie – bardziej komfortowej sytuacji Hiszpanie nie mogli sobie wymarzyć. Gospodarze zostali dosłownie stłamszeni, choć Gerard Deuloufeu i spółka nie sprawiali wrażenia zaangażowanych w 100%, a robiących tylko tyle, ile trzeba - zupełnie jak ich starsi koledzy na boiskach Polski i Ukrainy. Mimo wszystko – demolka. Na trybunie prasowej hiszpański dziennikarz przepraszał nawet lokalnych żurnalistów za to, co z ich rodakami zrobili jego krajanie…
 
 - Kiedy twoi przeciwnicy stoją w 11 za linią piłki, nawet jeżeli wcześniej zdobędziesz gola, strzelenie bramki jest bardzo trudne. Nie zawsze jest też łatwo być faworytem – oceniał Lopetegui. Jego vis-a-vis, Arno Pijpers podkreślał zaś taktyczną dyscyplinę jego podopiecznych.
 
W półfinale czekali Francuzi, którzy w słabym stylu ulegli Anglii i dali sobie wydrzeć pierwsze miejsce w grupie B. Rewanż za ćwierćfinał seniorskiego EURO? Było blisko.
 
Kolejny spektakl stworzony przez Hiszpanów. Pierwsza połowa w ich wykonaniu jednak rozczarowała – to Francuzi schodzili na przerwę prowadząc 1:0. Niby podania od nogi do nogi jak trzeba, niby taktycznie też wszystko wyglądało jak należy, ale brakowało zęba, pewnej zadziorności. Rozmowa w szatni jednak podziałała, Deulofeu i rezerwowy Paco zdobyli po bramce i Hiszpanie już byli w ogródku i witali się z gąską. Twardzi, silni fizycznie i waleczni Francuzi wyrównali, podobnie jak w dogrywce – odpowiadając na drugie tego wieczoru trafienie Deulofeu.
 
Co takiego w przerwie powiedział Lopetegui? – Mówiłem, że mogą to zrobić (wyrównać) i żeby się zbytnio nie martwili, tylko grali. 
 
Rzuty karne, choć wybornie zaczęły się dla Francji, przyniosły triumf Hiszpanom. Deulofeu zamienił decydującą „jedenastkę” na bramkę i zapewnił awans do fnału. – Udało mi się zdobyć dwa gole i strzelić karnego. Jesteśmy bardzo szczęśliwi z awansu – mówił skrzydłowy Barcelony w pomeczowym wywiadzie.
 
Hiszpanie prezentowali zdecydowanie najefektowniejszy i najbardziej wyrazisty styl na tych Mistrzostwach.  Atak, z szybkim i błyskotliwym Delofeu, skutecznym Rodriguezem i jokerem Paco, ubezpieczany przez drugą linię pod dowództwem Jose Campanii i, wydawać by się mogło, żelazną defensywę – tyle że „La Roja” straciła siedem goli w czterech meczach.
 
Po drugiej stronie Grecy, bez pauzującego za czerwoną kartkę Kapino, ale z Diamantakosem na szpicy i prawdziwym liderem, kapitanem Katidisem, harującym w drugiej linii i nie tylko. Grecka defensywa również nie jest monolitem, z sześcioma dotąd straconymi golami.
 
Naprzeciw siebie staną dwie drużyny przez duże „D”. Zorganizowane. Poukładane taktycznie. Z wielkimi duchem i ambicją. Hiszpanie nieco bardziej szaleni, z inklinacjami do wdawania się w wymiany ciosów, jednak na tyle bogaci w talent, że zdolni są każdorazowo wyjść z opresji. Hellenowie?  Do bólu schematyczni, żelaznie zdyscyplinowani i krok po kroku realizujący plan nakreślonym przez Tsanasa.
 
- Oczekiwania są wielkie i wiemy, że będzie ciężko. Czeka nas wyrównany mecz – przewiduje Lopetegui.
 
- Sam fakt bycia w finale stanowi dla nas ogromną motywację i zagramy najlepiej, jak potrafimy – deklaruje Tsanas.
 
Kto będzie górą? Odpowiedź poznamy w niedzielę w okolicach 22:30 - najwcześniej. Emocje gwarantowane.
Więcej na ten temat: EURO U-19