Legia Warszawa musi poczekać na pieniądze za Ernesta Muçiego

Przedstawiciele polskiego zespołu wysyłali w ubiegłych tygodniach sygnały, że sposobią się do sprzedaży reprezentanta Albanii za rekordową sumę po zakończeniu trwających rozgrywek.

Dość niespodziewanie otrzymali jednak ofertę nie do odrzucenia za ofensywnego zawodnika ze strony Beşiktaşu i tuż przed zamknięciem okna transferowego w Turcji zaakceptowali możliwość zainkasowania za niego dziesięciu milionów euro oraz ewentualnych dziesięciu procent z kwoty przyszłej operacji.

Wiele osób przypuszczało wówczas, że Legia Warszawa otrzyma pokaźną transzę z powyższej kwoty, by niezwłocznie zainwestować ją w pozyskanie następcy Ernesta Muçiego lub jakiegokolwiek innego piłkarza, który zwiększyłby możliwości trenerowi Koście Runjaiciowi.

Ostatecznie „Wojskowym” nie udało się nikogo pozyskać. Wpływ na to mógł mieć między innymi fakt, że władze klubu nie chciały dysponować... wirtualnymi pieniędzmi.

Paweł Gołaszewski zdradził w programie „Poznań vs Warszawa” na Meczyki.pl, że na konto stołecznej drużynie nie wpłynęła jeszcze żadna suma ze strony ekipy ze Stambułu, ponieważ w toku prowadzonych negocjacji zapewniła sobie korzystne dla siebie warunki spłaty Albańczyka.

- Legia wychodziła z kryzysu sportowego, a teraz wychodzi z kryzysu finansowego. Wszyscy pytają: „Gdzie są pieniądze za Muçiego?”. Tych pieniędzy jeszcze nie ma. One dopiero będą. Jest sześć lub siedem rat, pierwsza wpłynie do Legii dopiero w marcu - przyznał dziennikarz.

Sam blisko 23-letni zawodnik już zaczął się „spłacać” w nowych barwach. Do tej pory zanotował trzy występy w koszulce Beşiktaşu, które okrasił zdobyciem bramki.