Latem „Stara Dama” polowała na nowego napastnika, a na krótkiej liście życzeń znajdowali się Arkadiusz Milik, Edin Džeko, Luis Suárez i Álvaro Morata. Ostatecznie wybór z różnych powodów padł na ostatniego z wymienionych graczy, czego do końca nie rozumieli kibice włoskiego klubu.
Podczas poprzedniej przygody Hiszpana z Juventusem nie grzeszył on formą strzelecką, nawet jeśli w pierwszym sezonie zanotował on passę trzech spotkań w Lidze Mistrzów z golem na koncie.
Andrea Pirlo udowodnił jednak, że wie co robi, gdyż od kiedy 28-latek przybył do Turynu, to nie przestaje strzelać. Do legendy przeszły już jego trzy bramki zdobyte w meczu z Barceloną, które… nie zostały uznane po konsultacji z systemem VAR. Nie można jednak zapominać, że był to jedyny pojedynek w europejskich pucharach bez trafienia Moraty.
Środkowy napastnik we wczorajszym starciu z Dynamem Kijów strzelił gola, a przy następnym asystował. To sprawia, że ma on już na swoim koncie sześć bramek w bieżącej edycji fazy grupowej Ligi Mistrzów i pod tym względem jest rekordzistą, jeśli chodzi o hiszpańskich piłkarzy.
Po pięć trafień w przeszłości na tym etapie rozgrywek notowali Fernando Morientes, Roberto Soldado, Álvaro Negredo i Raúl González.
Tym sposobem Morata zapisał się w annałach hiszpańskiego futbolu, ale to nie wszystko. Atakujący wyrównał rekord strzelecki Davida Trezegueta z sezonu 2001/2002, który wówczas bronił barw Juventusu, ale nie możemy zapominać, że Hiszpan ma przed sobą ostatnie spotkanie fazy grupowej, w którym to może prześcignąć Francuza i wyśrubować wcześniej wspomniany rekord.
Łączny bilans 36-krotnego reprezentanta „La Furia Roja” z obecnego sezonu prezentuje się następująco: 12 występów, 9 goli i cztery asysty.