Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się, że przygoda filigranowego Włocha pod Wezuwiuszem nie zakończy się wraz z wygaśnięciem obecnego kontrakt, okazuje się jednak, że może to nastąpić jeszcze wcześniej. Insigne miał być gotowy nawet na znaczące obniżenie swojej pensji, lecz w międzyczasie doszło do zwolnienia trenera, Gennaro Gattuso. Teraz Luciano Spalletti, który go zastąpił, musi się zmagać z nie lada ciśnieniem na Stadio Diego Armando Maradona.
Z racji, że kontrakt obowiązuje do połowy przyszłego roku, skrzydłowy zastanawia się, czy nie byłby to dobry moment na spróbowanie czegoś nowego w swojej karierze. Taką szansę może mu dać FC Barcelona, według informacji podawanych przez Sportitalia.
Katalończycy widzą, że negocjacje od wielu tygodni nawet nie ruszyły z miejsca, dlatego też są skorzy, by sprawić sobie dodatkowy prezent po tym, jak sprowadzili Memphisa Depaya. Patrząc na umowy gwiazd, 30-latek wcale nie zarabia szczególnie dużo, bowiem „raptem” cztery miliony euro za sezon gry. Jeśli tę sumę udałoby się nieco zbić, zastępując jej część bonusami, „Blaugrana” mogłaby śmiało mówić o bardzo dobrym interesie, zwłaszcza, że otworzyłoby jej to drogę do dokonania kilku sprzedaży.
Na Camp Nou aktualnie liczą każde euro w związku z problemami finansowymi, ale panuje też przekonanie, iż warto skorzystać z okazji pojawiających się na rynku. A taką z pewnością jest dostępność niezwykle przywiązanego do Neapolu Insigne.
Włoch znakomicie radzi sobie również na EURO 2020, co tylko dodatkowo motywuje Barcelonę do obserwowania sytuacji. Relacje Insigne z prezydentem Aurelio De Laurentiisem zdają się być jednak na tyle napięte, że na ten moment trudno będzie o porozumienie. Sytuację Włocha uważnie śledzi również AC Milan.