Lukas Podolski znowu strzela piękną bramkę. Szansa na najdłuższą serię w karierze [WIDEO]

2021-12-03 23:26:59; Aktualizacja: 3 lata temu
Lukas Podolski znowu strzela piękną bramkę. Szansa na najdłuższą serię w karierze [WIDEO] Fot. Tomasz Kudala / PressFocus
Kamil Freliga
Kamil Freliga Źródło: Transfery.info

Lukas Podolski rozkręcił się na dobre i w piątek wpisał się na listę strzelców w trzecim ligowym meczu z rzędu. Ostatni raz taka sztuka udała mu się przed dekadą.

Początek przygody mistrza świata z 2018 z Ektraklasą nie wyglądał tak, jak wyobrażał to sobie sam zawodnik i fani Górnika Zabrze, ale ostatnie występy pokazują, że warto było na „Poldiego” czekać.

36-latek zachwycił pięknym trafieniem w spotkaniu z Górnikiem Łęczna, a w aktualnie trwającej kolejce pokonał też bramkarza Śląska Wrocław. Dokładając do tego gola z Legią Warszawa, otrzymujemy serie trzech kolejnych gier z bramką.

W samej lidze Podolski dokonał tego ostatnio w 2011 roku, reprezentując barwy 1. FC Koln. 25-letni wtedy piłkarz między trzecim a trzynastym grudnia strzelał ze Stuttgartem, Freiburgiem i Mainz.

Podobne serie zdarzyły mu się w Kolonii, w której spędził największą część swojej kariery, także w 2004 i na przełomie 2003 i 2004 roku. Dokonał też tego w Bayernie, w 2007. Nigdy w karierze ligowej nie zanotował dłuższej passy.

Trzy gole w trzech kolejnych meczach Podolski strzelił też jesienią 2012 roku, grając już dla Arsenalu. Udało mu się to wtedy nawet dwukrotnie, ale w obu przypadkach złożyły się na to dwa trafienia w Premier League i jedno w Lidze Mistrzów. Tak samo było jesienią 2015, już podczas pobytu w Galatasaray.

Podobnych serii niemiecki piłkarz polskiego pochodzenia nie zanotował w barwach Antalyasporu i Vissel Kobe. W przypadku Interu Mediolan w ogóle nie byłoby to możliwe, bo dla tego klubu zdobył tylko jedną bramkę. W reprezentacji udało mu się trafić w trzech meczach z rzędu, a działo się to na przełomie 2004 i 2005 roku, w konfrontacjach z Tajlandią, Słowenią i Irlandią Północną. Rozdzielał je mecz z Argentyną, na który nie był jednak powołany.