Marek Papszun: Odbieram to jako brak szacunku do tego, że polski trener budzi zainteresowanie

2024-07-05 11:15:57; Aktualizacja: 5 miesięcy temu
Marek Papszun: Odbieram to jako brak szacunku do tego, że polski trener budzi zainteresowanie Fot. Marcin Bulanda / PressFocus
Mateusz Michałek
Mateusz Michałek Źródło: Goal.pl

Marek Papszun, który kilka tygodni temu wrócił do Rakowa Częstochowa, na łamach Goal.pl wypowiedział się na temat medialnych doniesień łączących go wcześniej z innymi posadami.

Marek Papszun zdecydował się na odejście z Rakowa Częstochowa w poprzednim roku po zdobyciu z nim tytułu mistrza Polski. Od początku panowało przekonanie, że jeśli podejmie się nowego wyzwania, będzie to raczej klub z zagranicy.

Przez media przewinęło się wiele nazw. Aris Saloniki, Dynamo Kijów, OFI Kreta, Maccabi Hajfa, Olympiakos, Sunderland, Schalke 04 Szachtar Donieck - to pewnie nie wszystkie. Na ostatniej prostej przed powrotem do Rakowa pojawił się też temat zainteresowania ze strony Ferencvárosi, a wcześniej łączono go również z reprezentacjami Polski, Czech, Łotwy czy Kanady.

To, że z 49-latkiem rozmawiał prezes rodzimej federacji Cezary Kulesza, tajemnicą nie jest. A jak było z innymi możliwościami?

- Było kilka takich opcji, gdy wydawało się, że to dopniemy. Finalnie do tego nie doszło - w kilku przypadkach z mojej strony, w innych ze strony klubów - przyznał Papszun w rozmowie z Goal.pl.

- Mogę powiedzieć, że nazwy, które przewijały się w mediach, to z reguły była prawda. Z jednym zastrzeżeniem - w Polsce nie rozumie się różnicy między zainteresowaniem, rozmowami, a ostatecznym transferem. Droga pomiędzy tymi etapami często jest bardzo długa. Przykładowo: nazwisko trenera faktycznie pojawia się w klubie, tylko że jest jednym z pięciu. Można być w orbicie zainteresowań, ale jest ogromna różnica, czy jesteś na pozycji numer jeden, dwa, czy pięć. Na którym byłem, tego nikt nie wie, nawet ja, a co dopiero opinia publiczna. Dziennikarz dostaje informację, że jest zainteresowanie, to pisze, a później pojawiają się ironiczne komentarze ludzi, którzy nie mają o tym pojęcia, że faktycznie jestem łączony z wieloma klubami. Odbieram to jako brak szacunku do tego, że polski trener budzi zainteresowanie, zamiast się z tego cieszyć, bo przecież nie mamy szkoleniowców za granicą - podkreślił trener.

Biorąc pod uwagę medialne doniesienia, jeśli chodzi o kluby, wydaje się, że najbardziej konkretny temat w kontekście podjęcia przez niego pracy był z Ferencvárosi, ale szkoleniowiec w żaden sposób tego nie potwierdził.