Matheus Reis nagle zmienia plany wakacyjne ze względu na groźby śmierci po finale Pucharu Portugalii

2025-05-29 11:13:51; Aktualizacja: 23 godziny temu
Matheus Reis nagle zmienia plany wakacyjne ze względu na groźby śmierci po finale Pucharu Portugalii Fot. Maciej Rogowski Photo / Shutterstock.com
Piotr Różalski
Piotr Różalski Źródło: Record

Wraz z zakończeniem sezonu w Portugalii zaczęło się robić gorąco i nieciekawie wokół Matheusa Reisa. Zawodnik Sportingu CP i członkowie jego rodziny kilkukrotnie otrzymali groźby śmierci. To pokłosie niedawnego incydentu w finale Pucharu Portugalii – zrelacjonował „Record”.

Według popularnego dziennika opisującego wydarzenia na Półwyspie Iberyjskim Reis miał zamiar spędzić zasłużone wakacje w Portugalii. Wraz z żoną spodziewa się kolejnego dziecka, dlatego nie planował żadnych zagranicznych wojaży.

Niepokojące sygnały kierowane pod ich adresem jednak spowodowały, że lewy obrońca błyskawicznie zabukował lot do Brazylii. Do ojczyzny wraz z najbliższymi ma się wybrać jeszcze w czwartek i pozostanie tam do końca swojego urlopu.

W ostatnich dniach 30-latek otrzymał wiele treści w formie pogróżek, skierowanych także wobec ciężarnej małżonki oraz sześcioletniego syna. Padły nawet słowa o próbie dokonania porwania dziecka.

Takie zachowania anonimowych agresorów to efekt wydarzenia z niedzielnego finału Pucharu Portugalii. W derbach Sporting – Benfica podczas doliczonego czasu Matheus Reis zaatakował grającego na czas Andreę Belottiego przy narożniku boiska kopniakiem w głowę.

Sędziowie w tamtej sytuacji nawet nie odgwizdali faulu. Nie zareagował także system VAR, nie widząc powodów do zmiany decyzji.

Parę dni po tym incydencie wychowanek São Paulo zareagował na oskarżenia, odpowiadając, że jego zachowanie nie było intencjonalne, a do poszkodowania przeciwnika doszło przez „zachwianie równowagi ciała”.

Reis zameldował się na boisku z ławki rezerwowych i pomógł Sportingowi w zdobyciu drugiego ważnego trofeum po mistrzostwie Portugalii, choć zespół był o włos od porażki. Dopiero w 11. minucie doliczonego czasu bramkę na 1-1 zdobył niezawodny Viktor Gyökeres. W dogrywce „Lwy” dołożyły jeszcze dwa trafienia i pokonały odwiecznego przeciwnika.