Do wyjazdu do Belgii szykowała się trzytysięczna grupa kibiców "Partenopeich", lecz dzisiaj popołudniu okazało się, że nie będą oni mogli wejść na stadion. Później burmistrz Brugii, Renaat Landuyt, podjął decyzję o zamknięciu całego obiektu, uzasadniając, że policja nie będzie w stanie zapewnić wystarczającej ochrony.
- Wiedzieliśmy, że możliwe są dwa scenariusze - pierwszy zakładał mecz bez kibiców gości, drugi to zamknięcie całego stadionu. Jesteśmy rozczarowani, że wybrano właśnie ten drugi. Teraz musimy się przemyśleć, co zrobić ze sprzedanymi biletami, cateringiem i tak dalej - powiedział prezes Club Brugge, Vincent Mannaert.
Taka decyzja jest pokłosiem wydarzeń z Paryża, gdzie 13 listopada doszło do serii zamachów terrorystycznych. Od tamtej pory także w Belgii panuje stan mobilizacji służb bezpieczeństwa.