Messi: Powtarzałem Bartomeu przez cały sezon, że chcę odejść

2020-09-04 18:41:47; Aktualizacja: 4 lata temu
Messi: Powtarzałem Bartomeu przez cały sezon, że chcę odejść Fot. Goal.com
Karol Brandt
Karol Brandt Źródło: Goal.com

Dzisiaj światło dzienne ujrzał wywiad Leo Messiego z Goal.com. Argentyńczyk w trakcie rozmowy opowiedział o powodach, które skłoniły go do powiadomienia klubu w formie faksu o chęci zmiany pracodawcy.

Argentyńczyk właściwie przez cały sezon był łączony z innymi ekipami. Przeróżne źródła podkreślały gniew zawodnika na Josepa Marię Bartomeu za to, jak zarządza „Dumą Katalonii”, a więc klubem jego życia. Dzisiaj 33-latek przyznał bez ogródek, że wbrew temu, co mówił w ostatnim czasie prezydent Barcelony, o pragnieniu odejścia zawodnik informował go przez cały ostatni sezon.

Dlaczego przerwanie milczenia i wyjście do ludzi zajęło ci tyle czasu?

– Po pierwsze, ponieważ po porażce w Lizbonie było mi bardzo ciężko. Wiedzieliśmy, że to bardzo trudny przeciwnik, ale nie to, że czeka nas taki finał, dający fatalny wizerunek tak dla klubu, jak i całej Barcelony. Daliśmy bardzo zły obraz. To było kiepskie, nie miałem ochoty na nic. Chciałem poczekać chwilę, a potem wyjść i wszystko wyjaśnić.

Dlaczego powiedziałeś Barçie, że chcesz odejść?

– Powiedziałem klubowi, zwłaszcza prezydentowi, że chcę iść. Mówiłem mu jednak o tym przez cały sezon. Pomyślałem, że czas się odsunąć. Wierzyłem, że klub potrzebuje więcej młodych ludzi, nowych twarzy i myślałem, że mój czas w Barcelonie dobiegł końca. Było mi bardzo przykro, ponieważ zawsze mówiłem, że chcę tutaj zakończyć karierę. To był bardzo trudny sezon, wiele wycierpiałam na treningach, podczas meczów i w szatni. Wszystko stało się dla mnie tak trudne i przyszedł czas, kiedy zastanawiałem się nad poszukiwaniem nowych celów, nowych wrażeń. To nie stało się pod wpływem wyniku meczu Ligi Mistrzów z Bayernem, to decyzja, o której myślałem od dawna. Powiedziałem o tym prezydentowi i cóż, on zawsze powtarzał, że na koniec sezonu mogę zdecydować, czy zostaję, czy odchodzę, ale on ostatecznie nie dotrzymał danego mi słowa.

Czy kiedykolwiek czułeś się samotny?

– Nie… nie czułem się samotny. Nie byłem sam przez tych, którzy zawsze byli po mojej stronie. To mi wystarcza i daje mi siłę. Ale czułem się zraniony słowami, które słyszałem od ludzi, od dziennikarzy, którzy kwestionowali moje przywiązanie do Barçy i mówili rzeczy, na które zwyczajnie moim zdaniem nie zasługiwałem. Dzięki temu zobaczyłem, kto jest kim. Świat futbolu jest bardzo trudny, przepełniony fałszywymi ludzi. Te wszystkie wydarzenia jeszcze bardziej utwierdziły mnie w tym przekonaniu. Bolało mnie, kiedy kwestionowano moją miłość do tego klubu. Bez względu na to, czy odchodzę czy zostaję, moja miłość do Barcelony pozostanie niezmienna.

Powiedziano już wszystko. Że to kwestia pieniędzy, wpływu otoczenia Messiego. Co zatem najbardziej bolało po 20 latach bronienia barw Barçy?

– Wszystko po trochę, przyjaciele Messiego, pieniądze… wiele słów, które zostały wypowiedziane, zraniły. Zawsze stawiam klub na pierwszym miejscu. Wiele razy miałem okazję odejść z Barçy. Pieniądze? Każdego roku mogłem wyjechać i zarabiać więcej niż w Barcelonie. Mimo tego nieustannie mówiłem, że to mój dom i to właśnie czuję. Uwielbiam Barcelonę i nie znajdę lepszego miejsca niż tutaj. 

W końcu bardzo trudno jest zrezygnować z dwudziestu lat, całego życia, rodziny, która jest w Barcelonie, miasta... I to jest kluczowe przy podejmowaniu decyzji... Bo rozumiem, że w końcu zostajesz w Barcelonie, tak? Nadal jesteś w Barcelonie...

– Oczywiście trudno mi było się zdecydować. Chcę jeszcze raz podkreślić, że to nie ma nic wspólnego z rezultatem meczu z Bayernem, ale jest wynikiem wielu czynników. Zawsze mówiłem, że chcę tu zostać do końca kariery. Mówiono, że chce zwycięskiego projektu i zdobycia tytułów z klubem, aby nadal móc rozwijać swoją legendę w Barcelony od strony tytułów. Prawda jest jednak taka, że od dawna nie było tutaj żadnego projektu ani niczego takiego, nieustannie podrzucają piłkę i łatają dziury. Jak powiedziałem wcześniej, zawsze myślałem o dobru mojej rodziny i klubu.

Co się wydarzyło, gdy powiedziałeś rodzinie, że możesz opuścić Barcelonę?

– Kiedy przekazałem to mojej żonie i dzieciom, był to epicki dramat. Cała rodzina płakała, moje dzieci nie chciały wyjeżdżać z Barcelony ani zmieniać szkoły. Spojrzałem na to z każdej możliwej perspektywy i wiem, że chcę rywalizować na najwyższym poziomie, zdobywać tytuły, być konkurencyjny w Lidze Mistrzów. Możesz ją wygrać lub przegrać, bo jest to bardzo trudne, ale musisz konkurować. Przynajmniej weź udział w turnieju i nie pozwól, aby sytuacja taka jak w Rzymie i Liverpoolu czy w Lizbonie się więcej razy przytrafiła. Wszystko, co nas spotkało, skłoniło mnie do zastanowienia się nad swoją przyszłością. Zacznijmy od początku... Myślałem, byłem pewny, że mogę odejść. Prezydent powtarzał, że na koniec sezonu mogę zdecydować, czy zostaję, czy odchodzę. Teraz trzymają się tego, że nie powiedziałem im tego przed 10 czerwca, kiedy okazuje się, że 10 czerwca rywalizowaliśmy w La Liga w środku tego strasznego koronawirusa. Choroba zmieniła cały sezon. I to jest powód, dla którego zostanę w Barcelonie. Teraz mam zamiar kontynuować pracę w klubie, ponieważ prezes powiedział mi, że jedynym sposobem na odejście jest zapłacenie klauzuli w wysokości 700 milionów euro, a to niemożliwe. Był jeszcze jeden sposób. Nigdy nie poszedłbym jednak do sądu przeciwko Barcelonie, bo to klub, który kocham, i który dał mi wszystko. To klub mojego życia. Tutaj się ono stworzyło.

Czy to właśnie cię najbardziej zraniło, że są tacy, którzy myślą, że mogłeś skrzywdzić Barçę? Od lat bronisz klubu i jesteś ikoną Barcelony. Czy boli cię, że wątpią w twoje przywiązanie do barw?

– Bardzo mnie boli, że publikuje się rzeczy uderzające w moją osobę, a przede wszystkim, że publikuje się rzeczy nie mające związku z prawdą. Albo to, że zaczęli myśleć, iż mógłbym stanąć przed Barçą i pomyśleć o własnych korzyściach. Nigdy bym czegoś takiego nie zrobił. Powtarzam, chciałem odejść i to było moje prawo, bo w umowie jest zapis mówiący o tym, że mogę to zrobić. I to nie jest coś na zasadzie „Odchodzę i to tyle”. Byłem myślami gdzie indziej i wiele mnie to kosztowało. Chciałem tam pojechać, ponieważ byłem skupiony na chęci szczęśliwego spędzenia ostatnich chwil mojej kariery. Tego ostatniego bardzo mi ostatnio brakowało w klubie

To jest bardzo ważne. Bycie szczęśliwym. Jesteś urodzonym zwycięzcą. Jesteś w drużynie, która walczy o tytuły, a w ostatnich sezonach Barça nie była konkurencyjna w Lidze Mistrzów. Będziesz nadal dowodził drużyną, ale coś będzie musiało się zmienić w Barcelonie, prawda? Coś będzie musiało się zmienić na poziomie sportowym, racja?

– Mam zamiar kontynuować karierę w Barcelonie i moje nastawienie nie zmieni się bez względu na to, jak bardzo chciałbym odejść. Dam z siebie wszystko. Zawsze chcę wygrywać, jestem zwycięzcą i nie lubię nic przegrywać. Zawsze chcę tego, co najlepsze dla klubu, dla szatni i dla siebie. Powiedziałem jednak już wcześniej, że nie daje nam to zwycięstwa w Lidze Mistrzów. Właściwie teraz nie wiem, co się wydarzy. Jest nowy trener i nowy pomysł na grę. To dobrze, ale musimy jeszcze zobaczyć, jak zareaguje zespół i czy ułatwi to nam rywalizację. Mogę jedynie powiedzieć, że zostaję i dam z siebie wszystko.

Jaka była pierwsza rzecz, o której pomyślałeś, kiedy pojawili się ludzie, według których mógłbyś odejść i naprawdę nie obchodziłaby cię wtedy Barcelona? Jaka była pierwsza rzecz, o której pomyślałeś? Uczucie gniewu?

– Poczułem ogromny ból z powodu tego, że ktoś wątpi w przywiązanie do barw klubu, któremu jest tak wdzięczny. Uwielbiam Barcelonę i nie znajdę lepszego miejsca niż tutaj. Mimo to mam prawo decydować. Zamierzałem szukać nowych celów i wyzwań. A jutro mógłbym wrócić, bo tutaj, w Barcelonie, mam wszystko. Moja rodzina, mój syn - oni wszyscy tu dorastali i są stąd, więc nie było absolutnie nic złego w myśleniu o opuszczeniu tego miejsca. Potrzebowałem tego, klub tego potrzebował i to było dobre dla wszystkich.

Rodzina jest bardzo ważna w Twoim życiu. Twój ojciec miał zły czas, twoja żona też, twoje dzieci… O co cię pytali? Co ci powiedzieli? Mogli powiedzieć „tato, to”, „tato, tamto”… Oglądaliście telewizję i pytali cię o coś?

– Przez cały ten czas wszystkim było ciężko. Wiedziałem, czego chcę, zrozumiałem to i głośno o tym powiedziałem. Moja żona z całego serca mnie wspierała i towarzyszyła w tych chwilach…

Ale ważnym członkiem rodziny jest Mateo...

– (Śmiech)… Tak, Mateo jest wciąż mały i nie zdaje sobie sprawy, co to znaczy pojechać gdzie indziej i spędzić kilka lat w tym miejscu. Thiago tak, jest większy. Usłyszał coś w telewizji, dowiedział się czegoś i zapytał. Nie chciał w ogóle słyszeć o odejściu, pójściu do nowej szkoły czy nawiązywaniu nowych znajomości. Płakał i powiedział „Nie odchodźmy”. Powtarzam, że było naprawdę ciężko. To było zrozumiałe. To mi się przydarzyło. Bardzo trudno jest podjąć taką decyzję.

Każdemu byłoby ciężko. Oczywiście to 20 lat, to całe życie. Przyjechałeś do Barcelony w wieku swoich dzieci. To sprawia, że jest jeszcze trudniej. Są dwie podstawowe rzeczy, o których ludzie chcieliby wiedzieć... Zostajesz w Barcelonie i znów jesteś liderem drużyny? To jedynie optymistyczny komunikat skierowany do kibiców?

– Jak zwykle dam z siebie wszystko, zrobimy wszystko, by walczyć o każdy cel i mam nadzieję, że będę w stanie poświęcać się dla ludzi, którzy mieli złe chwile. Miałem zły czas w ciągu sezonu, ale hipokryzją byłoby porównywanie się do ludzi, którzy naprawdę zmierzyli się z koronawirusem i stracili bliskich, a także inne rzeczy. Mam nadzieję, że mogę dać z siebie wszystko i zadedykować przyszłe triumfy wszystkim tym ludziom, którzy patrzą na nas z góry i ich rodzinom, aby móc poświęcić to, co najlepsze dla tych, którzy mają złe chwile i pokonać to raz na zawsze. Możemy pokonać tego wirusa i wrócić do normalności!

Słynny burofaks. Wiele mówiło się o tym, że Messiemu źle doradzono, skoro chce informować o odejściu poprzez burofaks. Dlaczego zdecydowałeś się wysłać ten burofaks? Co chciałeś pokazać? Co miałeś na myśli?

– Burofaks miał w jakiś sposób uczynić to oficjalnym. Przez cały rok mówiłem prezydentowi, że chcę odejść, że przyszedł czas na poszukiwanie nowych wyzwań i nadanie nowego kierunku mojej karierze. Cały czas mi powtarzał: „Porozmawiamy, nie, to i tamto…”, ale nic takiego nie miało miejsca. Mówiąc w przenośni, prezydent nie dał mi „kuli”, a więc tego, co obiecywał. Wysłanie burofaksu było oficjalnym potwierdzeniem, że chcę odejść, jestem wolny, nie zamierzam korzystać z opcji na następny rok, a moim celem jest wyjazd. Nie chodziło o to, żeby narobić bałaganu ani wystąpić przeciwko klubowi, ale żeby uczynić to oficjalnym, ponieważ zapadła decyzja…

Gdybyś nie wysłał burofaksu, może wszystko zostałoby zapomniane i nikt by cię nie wysłuchał...

– Jasne. Jeśli nie wyślę burofaksu, nic się nie dzieje, mam w zanadrzu jeszcze jeden rok i życie toczy się dalej. Teraz trzymają się tego, że nie powiedziałem im tego przed 10 czerwca, kiedy okazuje się, że 10 czerwca rywalizowaliśmy w LaLidze w środku tego strasznego koronawirusa. Choroba zmieniła cały sezon. Poza tym prezydent zawsze mi powtarzał: „Kiedy sezon się kończy, możesz zdecydować, czy zostajesz, czy odchodzisz”, nigdy nie padał żaden termin, no i cóż, chodziło po prostu o to, by klub oficjalnie się nie zgodził, ale nie wdawałem się w przepychanki o to, kto ma rację, bo nie chciałem walczyć z klubem.

***

Umowa Messiego obowiązuje do 30 czerwca 2021 roku. Widnieje w niej klauzula wykupu o wartości 700 milionów euro.