Ostatnie miesiące nie były udane dla Legii. Po sięgnięciu po
kolejne mistrzostwo Polski wszyscy w Warszawie liczyli na udane
występy ekipy z Łazienkowskiej w europejskich pucharach. Legia
tymczasem odpadła zarówno z eliminacji Ligi Mistrzów, jak i Ligi
Europy. W tych pierwszych wyeliminował ją Spartak Trnawa, a w
drugich - Dudelange.
Efektem braku występów w fazie
grupowej LM czy LE są problemy ze spięciem budżetu Legii. O jakiej
kwocie mowa?
- W klubie nie nazywamy tego dziurą w budżecie,
ale idąc pana retoryką, operując na samych liczbach, jest to kwota
na poziomie 40 mln zł.
- Wstrzymaliśmy lub przesunęliśmy w
czasie kilka innowacyjnych projektów informatycznych i digitalowych.
Nie wpływają one na bieżące funkcjonowanie klubu, a w
szczególności nie wpływają na aspekty sportowe, ale spowalniają
rozwój w kierunku standardów z najlepszych europejskich klubów. I
przyznaję, że mocno nad tym ubolewamy. Ale musieliśmy to zrobić,
bo dzięki temu udało nam się zaoszczędzić już około 10 mln zł.
(…) Na koniec, mówiąc wprost, są to też zwolnienia, ale
dotknęły one obszarów - np. zaplecza sklepu albo akademii - które
nie są bezpośrednio związane z pierwszym zespołem - przyznał
Sekuła, potwierdzając, że resztę pieniędzy dołoży właściciel
Legii:
- Dariusz Mioduski podjął decyzję o dofinansowaniu
Legii. Zadeklarował, że dołoży z własnych środków brakujące
20-30 mln zł (cała rozmowa TUTAJ).
Sekuła potwierdził
również, że zgodnie z porozumieniem zawartym z piłkarzami premie
za ostatnie mistrzostwo otrzymają oni do końca tego sezonu. Jeśli
chodzi z kolei o transfery z klubu - z uwagi na wspomniane dołożenie
środków przez Mioduskiego - zimą nie będzie on musiał sprzedawać
zawodników.
Mioduski dołoży Legii 20-30 milionów złotych
fot. Transfery.info
Łukasz Sekuła, członek zarządu Legii Warszawa odpowiedzialny w klubie za stan finansów, wypowiedział się na łamach Sport.pl na temat sytuacji mistrza Polski.