Mundialowo - dzień 6. - Zaczyna się, a Jońca jedzie na Wikipedii

Mundialowo - dzień 6. - Zaczyna się, a Jońca jedzie na Wikipedii
Redakcja
Redakcja
Źródło: Transfery.info

Środę na Mistrzostwach Świata wypadałoby skwitować krótkim "nareszcie". Bo w końcu się działo. Ale po kolei. Pierwszą kolejkę gier grupowych zakończyły potyczki Chile z Hondurasem oraz Hiszpanii ze Szwajcarią(...)

Środę na Mistrzostwach Świata wypadałoby skwitować krótkim "nareszcie". Bo w końcu się działo. Ale po kolei. Pierwszą kolejkę gier grupowych zakończyły potyczki Chile z Hondurasem oraz Hiszpanii ze Szwajcarią (grupa H), drugą serię otworzyło zaś starcie Republiki Południowej Afryki z Urugwajem (grupa A).

Z bardzo dobrej strony zaprezentowali się Chilijczycy. Podopieczni Marcelo Bielsy wykazywali spore chęci w dążeniu do rozbijania defensywy Hondurasu. Ku niezadowoleniu chilijskich barmanów, energia ta nijak się miała do utrzymującego się wyniku. Honduranie wszak nie zamierzali dać się rozstrzelać bombami Matiasa Fernandeza i jego krajan, szczelnie lokując przestrzeń przed własnym polem karnym. Natchnieni defensywną wirtuozerią Interu Mediolan, zaprezentowaną swego czasu w Barcelonie, reprezentanci Hondurasu tak rozsierdzili fanów rywali, że ci już byli gotowi dochodzić rodzinnych niuansów familii Foresterów. Od odkrycia szokującej prawdy o pociągu niejakiej Brooke do męskiej jej członków uchronił Chilijczyków Jean Beausejou, finalizując w 34. minucie silne dośrodkowanie uderzeniem z najbliższej odległości.

Tuż po przerwie arbiter Eddy Maillet z Seszeli nie podyktował rzutu wolnego dla Hondurasu w dosyć spornej sytuacji. Tuż przed linią pola karnego Chile przewrócił się Emilio Izaguirre, lewy defensor "Los Catrachos", gwizdek sędziego jednak milczał. Summa summarum, ogólna prezencja spotkania nie uległa zmianie, wciąż dominowali Amerykanie z Południa, zmuszając tych ze środka do biegania za piłką i przyjmowania kolejnych prób infiltracji własnej linii obronnej. 68. minuta przyniosła - póki co - bramkarską paradę turnieju - Noel Valladares ofiarnie wybronił strzał Alexixa Sancheza. Jak Casillas Perottiego, jak Kuszczak Robertsa.

Tylko pospolite lenistwo Chilijczyków sprawiło, że w końcówce nie przypieczętowali oni zwycięstwa drugim golem. A tak, Honduranie do ostatniej sekundy szukali w sobie Nowo Zelandczyków. Markowi Gonzalezowi Stefan Majewski zarządziłby po meczu rozbieganie w gąszczu Kotliny Kongo. Z Bearem Gryllsem, jego tempem i bez manierki.

O 16. do gry wkroczyli Mistrzowie Europy, Hiszpanie. Reprezentacja Polski, tfu, Szwajcarii, wzmocniona Emanuelem Olisadebe, tfu, Blaise Nkufo, z szabelką do Afryki nie przybyła. Rozsądna i skuteczna defensywa realizowana była nawet pomimo obecności Philipa Senderosa, co można poczytać za oznakę pierwiastka ryzykanta-straceńca we krwi Ottmara Hitzfelda. Hiszpańscy wirtuozi dostosowali się do kumpli z Brazylii, próbując przypodobać się narodowi bułgarskiemu rozklepując przeciwników "Stojanowem". Efekt z tego taki, że ani swych szans na zgarnięcie mega kumulacji w tamtejszej wersji toto-lotka nie zwiększyli, ani szwajcarskiej gwardii najemnej nie napoczęli.

Druga połowa przyniosła wreszcie widowisko. Rozbój Erena Derdiyoka w "szesnastce" Casillasa zakończył klasyczną egzekucją Gelson Fernandes. Była 52. minuta, Gerard Pique krwawił i większość nie za bardzo wiedziała, co o zaistniałej sytuacji myśleć. Hiszpanie rzucili się do ataków. Ale klepka w kluczowych momentach zawodziła, nie dając klarownych okazji pod bramką Diego Benaglio. Klasyczne - cytując za Vicente del Bosque - metody, bazujące na hurtowych wrzutkach Jesusa Navasa, także zakrawały o skuteczność zbliżoną do podbramkowej Jacka Kosmalskiego. Groźnie z dystansu uderzali Anders Iniesta, wspomniany Navas i Xabi Alonso - pierwsi dwaj mylili się dosłownie o centymetry, pocisk odpalony przez trzeciego wylądował na poprzeczce.

- Koniec imprezy. Dobranoc - winien rzec Derdiyok i rozpędzić całe towarzystwo. Carles Puyol wywinął piruet - niczym Kamil Glik w pojedynkach z Bartłomiejem Grzelakiem - i napastnik reprezentacji Szwajcarii zdołał oddać chytry strzał w stronę lewego rogu bramki Casillasa. Futbolówka cmoknęła jednak słupek i - stęskniona za Derdiyokiem - wróciła do pana. Poprawki zostały już skrzętnie zablokowane klatą Pique.

Hiszpanie próbowali, Howard Webb tradycyjnie pchał się w samo centrum uwagi. Pięć doliczonych minut tylko potwierdziło skłonności angielskiego rozjemcy tłumów do kreowania autorskich scenariuszy, które bez wyraźnego akcentu na "Webb" nie mają racji bytu. Tym razem żaden łysol (Senderos oglądał te ostatkowe igrzyska z ławki) nie został wrobiony w zbrodnię przeciw ojczyźnie i Szwajcarzy promienieli sukcesem. A Hiszpanie? Mają za swoje. Pomścili nas Helweci, w imię sojuszu biało-czerwonych z czerwono-białymi. Za te rękawki.

Wuwuzele rozbrzmiały z pełną mocą, kiedy na murawę stadionu w Pretorii wybiegła jedenastka gospodarzy. Urugwajczycy mieli stanowić tylko tło, ale Diego Forlan ma w sobie coś z hollywoodzkiej gwiazdy i nie znosi wcielać się w rolę mistrza drugiego planu. Snajper Atletico Madryt postanowił zapanować nad tym chaotycznym spektaklem i w 24. minucie niespodziewanym strzałem z dobrych ponad 20 metrów obnażył zbyt opasły kołnierzyk Itumelenga Khune, który pretensje mógł mieć tylko do własnego krawca. Nie trzeba było dąć w tą pieruńską wuwuzelę, panie fachowcu drogi.

W drugiej połowie Afrykańczycy nieco podkręcili tempo, kilkukrotnie czasowo oblegając wręcz bramkę Fernando Muslery. Na odrobienie strat pozostawało coraz mniej minut, stąd nerwowość przejmowała stery w poczynaniach gospodarzy. Kluczowa okazała się 76. minuta - Khune wyciął równo z trawą Luisa Suareza, za faul wylatując z boiska i obdarowując Urugwajczyków rzutem karnym. Wyrwany z rozwiązywania Sudoku, Moeneeb Josephs długo zrzucał z siebie misternie formowaną "cebulkę", celebrując zwłaszcza podniosły akt sznurowania obuwia. Cała scena trwała niespełna cztery minuty, a gdy rezerwowy golkiper wreszcie zajął miejsce między słupkami, Forlan po wtóre jawnie pokazał, gdzie ma te wszystkie wuwuzele i perfekcyjnie egzekwował "jedenastkę". Fazę wstępną pogrzebu reprezentacji RPA sfinalizował Alvaro Pereira, koślawie - ale jednak - umieszczając piłkę w siatce. Tym samym niemal na pewno gospodarze zakończą udział w turnieju na fazie grupowej. Różnicy w stosunku do Austrii sprzed dwóch lat wręcz nie widać.

Wydarzenie dnia: Czas na oryginalność. Nie spektakularna porażka Hiszpanii, nie przerażająco słaba postawa RPA, nie, nie, nie. Dzisiaj zwycięża Jacek Jońca. Bylibyśmy dozgonnie wdzięczni, gdyby ktoś raczył podrzucić temu gościowi aktualne informacje na temat klubów, w których grają zawodnicy występujący na Mundialu i nie tylko. Z Senderosem - kulą w płot, ale z Manuelem Fernandesem, to już poleciała cała paleta cegieł.

Ramówka czwartkowa - o 13:30 Argentyna mierzy się z Koreą Południową, o 16 Grecja z Nigerią (grupa B). Dokończenie zmagań w grupie A o 20:30, meczem Francji z Meksykiem.
Więcej na temat: Mistrzostwa Świata

Zobacz również

Relacje transferowe na żywo [LINK] Relacje transferowe na żywo [LINK] Legenda Legii Warszawa może wzmocnić jej rezerwy Legenda Legii Warszawa może wzmocnić jej rezerwy Ole Gunnar Solskjær łączony z nową posadą Ole Gunnar Solskjær łączony z nową posadą Kontrakt piłkarza Wisły Kraków przedłużony, ale... i tak odejdzie?! Kontrakt piłkarza Wisły Kraków przedłużony, ale... i tak odejdzie?! Carlo Ancelotti zaskoczył. Kontuzjowany piłkarz blisko powrotu do gry Carlo Ancelotti zaskoczył. Kontuzjowany piłkarz blisko powrotu do gry Ta dwójka odejdzie z Legii Warszawa Ta dwójka odejdzie z Legii Warszawa Z przyszłością Josué już wszystko jasne?! „90 procent do 10” Z przyszłością Josué już wszystko jasne?! „90 procent do 10” To jeden z letnich priorytetów transferowych Liverpoolu. Rozmowy rozpoczęte To jeden z letnich priorytetów transferowych Liverpoolu. Rozmowy rozpoczęte

Najnowsze informacje

Ekstra

Ekstra

Nasi autorzy