Niespodzianka pod Wawelem. Wisła zdecydowanie wygrywa z Lechią
2016-12-03 21:30:11; Aktualizacja: 7 lat temuWisła Kraków po stojącym na bardzo dobrym poziomie spotkaniu pokonała Lechię Gdańsk 3:0.
Starcie Wisły Kraków z Lechią Gdańsk zapowiadało się jako jedno z najciekawszych spotkań 18. kolejki LOTTO Ekstraklasy. Goście z Gdańska do Krakowa przyjechali jako lider rozgrywek, przystępujący do meczu w roli faworyta. Patrząc jednak przez pryzmat ostatnich meczów domowych w wykonaniu "Białej Gwiazdy" goście z Pomorza musieli liczyć się z koniecznością zagrania na najwyższych obrotach, by umocnić się na czele ligowej tabeli.
Wisła przystąpiła do spotkania w niemal najmocniejszym składzie, dokładnie takim samym jak w meczu z Arką tydzień wcześniej. Trener Sobolewski nie mógł skorzystać jedynie z Richarda Guzmicsa i Zdenka Ondraska, którzy mają być gotowi do gry dopiero na spotkanie z Cracovią. Gdańszczanie w porównaniu z meczem przeciwko Górnikowi Łęczna dokonali dużych roszad w formacji defensywnej, gdzie jedynym graczem, który zachował miejsce w pierwszej jedenastce był Janicki.
Pierwsze minuty gry były dokładnie takie jakie chcielibyśmy oglądać w każdym spotkaniu naszej Ekstraklasy. Obydwie drużyny pokazały, że nie zamierzają kryć się za podwójną gardą przed własnym polem karnym. Bardzo szybki i intensywny początek spotkania lepiej zaczął się dla krakowian, którzy w 5. minucie objęli prowadzenie. Dokładne podanie z rzutu rożnego wprost na głowę Głowackiego posłał Popović, a kapitan Wisły pewnie ulokował futbolówkę w siatce. Co jednak najważniejsze dla widowiska gospodarze nie zamierzali się cofać i wciąż nękali nieporadną momentami defensywę Lechii. Popularne
Kiedy Wisła spuściła z tonu, to inicjatywę przyjęli przyjezdni, którzy większość akcji budowali wokół tercetu Chrapek-Wolski-Peszko. To właśnie reprezentant Polski był najbliżej strzelenia bramki wyrównującej, kiedy to potężne "kropnięcie" z linii pola karnego na rzut rożny sparował Załuska. Z minuty na minutę "Biało-Zieloni" grali coraz lepiej zupełnie dominując Wiślaków. Wtedy jednak w szeregi gości wdarł się pech, który spowodował, że Wisła podwyższyła prowadzenie. Po akcji Brożka z Mączyńskim i strzale tego drugiego piłka po rykoszecie trafiła do Boguskiego, który okrążył bezradnego Milinkovicia-Savicia i skierował futbolówkę między słupki.
Od momentu utraty drugiego gola Lechia nie potrafiła wrócić do gry, którą mogli imponować przez wcześniejsze kilka minut. Wiślacy za to byli niezwykle zmotywowani, by strzelać kolejne gole, broniąc jednocześnie dotychczasowej przewagi. Szczególnie dobrze "Biała Gwiazda" wyglądała w odbiorze i organizacji gry defensywnej. Lechia miała problemy z przeforsowaniem środkowej strefy boiska, gdzie tytaniczną pracę wykonywał przede wszystkim Mączyński. Swoją drogą kadrowicz Adama Nawałki notował kolejny znakomity mecz, czym zapewne przybliżał się do zimowego transferu, o którym przy Reymonta coraz głośniej.
W drugiej połowie trener Nowak od razu dał sygnał, że Lechia postawi wszystko na jedną kartkę. Na placu gry pojawił drugi z braci Paixao i goście w ataku mieli już trzech napastników. Efekty takich decyzji były widoczne niemal od razu. Gdańszczanie wyraźnie prowadzili grę i pod bramką Załuski kotłowało się coraz częściej. Pierwszą okazję na gola kontaktowego zmarnował Marco Paixao, uderzając głową obok bramki, którą wychodząc do dośrodkowania opuścił golkiper z Krakowa. Kolejny fragment spotkania pokazał, że podopieczni Piotra Nowaka grają bardzo nierówno. Pod Wawelem widoczne to było kilkukrotnie. Momenty całkowitego dominowania nad przeciwnikiem przeplatane były całkowitą nieporadnością i kilkuminutowymi przestojami.
W 64. minucie Lechia stanęła przed szansą powrotu do gry, bo szansa ku temu była znakomita. Uryga sfaulował w polu karnym Kuświka i sędzia bez zawahania wskazał "na wapno". Do piłki podszedł Marco Paixao, lecz uderzył tak fatalnie, że piłka powędrowała wysoko nad poprzeczką. Kibice Wisły musieli odetchnąć z ulgą, bo druga połowa była w ich wykonaniu dużo słabsza, a przewaga gości wyraźna.
Ostatnie minuty spotkania stały pod znakiem dalszej inicjatywy "Biała-Zielonych", z której nic wielkiego nie wynikało. Doświadczeni defensorzy krakowskiego zespołu potrafili na tyle kontrolować sytuacje, że chociaż gra toczyła się blisko pola karnego Załuski nie przekładało się to na realne zagrożenie. Wiślacy często przeprowadzali kontry i to właśnie po jednej z nich mecz został zamknięty. Gola zdobył Mateusz Zachara i jasne było, że lider pod Wawelem dozna sromotnej porażki.
Spotkanie ostatecznie zakończyło się wygraną zespołu prowadzonego przez duet Sobolewski-Kmiecik. O ile druga połowa była momentami nudna, a na boisku oglądaliśmy typową "walkę w środku pola" to pierwsze 45 minut stało na bardzo wysokim poziomie. Nie trudno będzie obronić tezę, że mecz z Lechią był jednym z najlepszych spotkań w wykonaniu Wisły od kilku miesięcy. Ekipa z Pomorza została zaś skarcona za swoją nieskuteczność i nierówną grę przez całość meczu.
Wisła Kraków - Lechia Gdańsk 3:0 (2:0)
Bramki: Głowacki (5'), Boguski (26'), Zachara (89')
Wisła: Załuska [3] – Jović [3], Uryga [2,5], Głowacki [3,5], Sadlok [3] – Boguski [3] (77' Bartosz), Mączyński [4], Popović [4], Brlek [4] (84' Zachara), Małecki [3,5] - Brożek [3] (90'Żemło)
Lechia: Milinković-Savić [2] - Janicki [2], Vitoria [2,], Warzyniak [2]- Nunes [1,5] (46' Stolarski [2,5]), Chrapek [3] (76' Mila), Krasić [3], Wolski [2,5] (46' F.Paixao [2,5]), Peszko [3], Kuświk [2], M.Paixao [1,5]
Żółte kartki: Peszko, Kuświk
Sędzia: Bartosz Frankowski [4]
Widzów: 9607
Plus meczu Transfery.info: Krzysztof Mączyński (Wisła Kraków)