31-letni stoper, który ma na koncie 35
występów w reprezentacji Polski, dostał powołanie od Jerzego
Brzęczka na marcowe spotkania eliminacji Euro 2020 z Austrią i
Łotwą. Dla doświadczonego defensora jest to powrót do kadry po
ponad półrocznej przerwie. Po raz ostatni biało-czerwone barwy
reprezentował on na nieudanych dla nas Mistrzostwach Świata w
Rosji. Już po mundialu Pazdan miał wielkie problemy z graniem w
Legii Warszawa, do czego przyczyniły się dolegliwości zdrowotne.
Koniec końców w styczniu przeniósł się z zespołu mistrza Polski
do Ankaragücü.
- Czy przeżyłem nieudane Mistrzostwa
Świata? Nie, bo uważam, że rozegrałem dobry turniej. I może
właśnie to mi zaszkodziło? Po powrocie z Rosji byłem zbyt pewny
siebie. Miałem przekonanie, że w dwóch meczach spisałem się w
miarę dobrze. Mogło mnie to uśpić. Analizowałem swoją sytuację,
sądzę, że mogło być to przyczyną mojej słabszej formy.
- Tłumaczyłem trenerowi (Ricardo
Sá Pinto - red.), że w związku z tym, iż dołączyłem do zespołu
później, że szybciej niż planowano wróciłem na boisko, to
jestem w innym cyklu treningowym niż reszta kolegów. Bardzo ciężkie
treningi, które Portugalczyk wprowadził po objęciu drużyny,
jednym zawodnikom bardzo pomogły, natomiast ja czułem, że moja
forma się obniża. (…) W listopadzie i grudniu nie mogłem się
doleczyć, wychodziłem na trening i wciąż odczuwałem ból. Miałem
przeciążenia w stawie kolanowym i kłopoty z biodrem. Zmagałem się
z tym do końca rundy - przyznał Pazdan, dając do zrozumienia, że
w pewnym momencie za bardzo zależało mu na powrocie na murawę
(cały wywiad TUTAJ).
Odkąd obrońca przeniósł się do
Turcji, rozegrał sześć meczów w tamtejszej ekstraklasie. Zaliczył
w nich jedną asystę. Ankaragücü z nim w składzie przegrało
tylko raz.