Mało kto spodziewał się, że ofensywny pomocnik po powrocie do Premier League będzie spisywał się tak dobrze. Tymczasem trzynaście minut po wejściu na boisko w swoim pierwszym meczu miał on już na swoim koncie trafienie.
W następnym spotkaniu wybiegł w podstawowym składzie i także pokazał się z niezłej strony. Potem gracz pojechał na zgrupowanie reprezentacji Brazylii. Efekt? Występ przeciwko Paragwajowi oraz… gol.
Po powrocie Steven Gerrard, niegdyś klubowy kolega, ponownie wystawił Philippe Coutinho w wyjściowej jedenastce. Na tle piłkarzy Leeds United zaprezentował się wręcz doskonale. Jego zespół zremisował 3:3, a on najpierw sam wpisał się na listę strzelców, po czym dwukrotnie asystował.
Idąc tym tropem, FC Barcelona zaczyna coraz mocniej wierzyć w to, że następnego lata uda się jej wreszcie definitywnie pozbyć zawodnika, który chyba tak naprawdę nigdy nie przystosował się do gry w ekipie z Camp Nou.
Opcja wykupu po stronie „The Villans” opiewa na kwotę 40 milionów euro, ale „Blaugrana” nawet nie liczy, że uda się jej tyle zarobić. W związku z tym już teraz jest ona skłonna obniżyć cenę do 30, a nawet 25 milionów.
29-latek to jeden z najlepiej opłacanych piłkarzy „Dumy Katalonii”, a poza tym został mu jeszcze rok kontraktu - to wszystko sprawia, że klub wyraża gotowość do pójścia na duże ustępstwa w kwestii sprzedaży gracza, którego pozyskano cztery lata temu za 135 milionów euro.
Hiszpanie już w 2019 roku wypożyczyli rozgrywającego bądź skrzydłowego do Bayernu Monachium. Niemcy byli zadowoli z postawy reprezentanta „Canarinhos”, ale nawet nie rozważali zapłacenia umówionych 120 milionów. Teraz nadarzyła się druga okazja na pozbycie się Coutinho i Joan Laporta nie zamierza jej zmarnować.