Mbappé poszedł na wojnę z Paris Saint-Germain. Tym razem jednak paryżanie nie zamierzają wywieszać białej flagi i spróbować udobruchać gwiazdora. Postawa klubu jest jasna.
24-latek do końca lipca musi zdecydować: albo przedłuży kontrakt, albo musi odejść. Nikt w Parku Książąt nie bierze pod uwagę rozstania za darmo, po wygaśnięciu kontraktu. To byłby siarczysty policzek wymierzony prosto we władze mistrza Ligue 1.
Jest już kilka klubów, które analizują liczby, chociaż w większości przypadków wiedzą, że to niemożliwe marzenie. Pod kątem finansowym mogłyby sprostać wymaganiom. Zresztą transfer Mbappé postrzega się jako inwestycję. Atakujący z Bondy to już teraz ogromna marka, której popularność można łatwo spieniężyć.
Jak podaje „Marca”, sytuacji w stolicy Francji wnikliwie przypatrują się przedstawiciele Tottenhamu, Manchesteru United, Chelsea, Al-Hilal i oczywiście Realu Madryt. Ci pierwsi poruszyli już ten temat podczas rozmów dotyczących Harry'ego Kane'a.
Saudyjczycy wkrótce powinni wystosować olbrzymią ofertę. PSG nie miałoby problemu z jej zaakceptowaniem. Karty w ręce trzyma jednak mistrz świata z 2018 roku. Jego decyzja ma kluczowe znaczenie.
Mbappé w rzeczywistości chce trafić jedynie do Realu Madryt. Zrozumiał swój błąd sprzed roku, gdy odrzucił giganta z Hiszpanii. Teraz żałuje i czeka z niecierpliwością, by założyć biały trykot.
Sprawa nie jest jednak taka prosta...