Podział punktów w Chorzowie. Ruch po raz kolejny mistrzem końcówek!
2016-08-08 20:12:17; Aktualizacja: 8 lat temuPrzełamanie Jose Kante, radość i frustracja Mariusza Stępińskiego. świetne wejście Kriwca i spokój Grodzickiego - Ruch remisuje z Wisłą Płock 2:2.
Powrót Macieja Urbańczyka i ekstraklasowy debiut Kamila Lecha (syna Piotra) - to były największe niespodzianki w składzie Ruchu na mecz z Wisłą Płock. Po wpadce w Gdyni (Arka pokonała chorzowian u siebie aż 3:0) ekipa Fornalika musiała pokazać przed własną publicznością, że jej celem jest ponownie awans do górnej ósemki. Wisła, czyli beniaminek z niezwykle ciekawymi zawodnikami w składzie, znów chciał nieco popsuć krwi rywalom, a także znowu zainkasować trzy punkty - dotąd udało się im to tylko w meczu na otwarcie sezonu.
W pierwszych dziesięciu minutach każda ze stron miała jedną groźną sytuację - młodego Lecha po nieco przypadkowym podaniu sprawdził Merebaszwili, a bramce Kiełpina po fajnej wymianie podań starał się pokonać Przybecki. Skrzydłowy "Niebieskich" strzelił jednak ponad bramką i zamiast radości z trafienia z jego ust wydał się okrzyk pełen sportowej złości.
Po dość nudnym początku liczyliśmy, że obie drużyny rozpoczną grę na wysokich obrotach. Niestety, zamiast przeprowadzania ciekawych akcji, gracze wyczekiwali przerwy na uzupełnienie płynów. Może to ze względu na obecność Piotra Ćwielonga i towarzyszącej meczowi typowo letniej pogodzie. Lepsze wrażenie sprawiał jednak Ruch. Seweryn Kiełpin mógł cieszyć się, że po wypuszczeniu piłki z rąk po strzale Mariusza Stępińskiego trafiła ona na aut, a nie do siatki. W pozostałych sytuacjach golkipera wyręczała świetnie zorganizowana defensywa gości.Popularne
Wisła miała jednak swoje okazje. Pod koniec pierwszej części niezwykle aktywny był Jose Kante. W 42. minucie jego strzał z trudem obronił Lech, ale bramkarz Ruchu naprawił swój błąd i nie dał Ilievowi dopaść do futbolówki. Trzy minuty później Hiszpan w końcu zdobył swoją pierwszą bramkę w lidze. Ten "cud" był zasługą Merebaszwilego, który idealnie dośrodkował piłkę w pole karne. Marnujący mnóstwo sytuacji w Górniku Zabrze napastnik dorobił się łatki parodysty, ale w trwającym sezonie pokazywał już, że ma wielkie umiejętności w ustawieniu się i dochodzeniu do sytuacji - brakowało tylko bramki.
Zadowolonych z prowadzenia gości szybko sprowadził na ziemie Mariusz Stępiński. Reprezentant Polski pokazał swoją dynamikę i kompletnie niepilnowany wpadł w pole karne "Nafciarzy", w którym nie pozostało mu nic innego jak strzelić bramkę głową po podaniu Martina Konczkowskiego. Dość nudna pierwsza połowa zakończyła się w świetnym stylu i zaostrzyła nam apetyty na drugie 45 minut.
Po przerwie miało być smaczniej, ale znów było typowo poniedziałkowo. Szybko doczekaliśmy się zmian - Lipskiego zmienił Nowak, a za Rogalskiego zameldował się Siergiej Kriwiec. Marcin Kaczmarek wykazał się prawdziwym trenerskim nosem - Białorusin odmienił grę "Nafciarzy". Najpierw strzał w słupek, potem fantastyczne podanie do Merebaszwilego - Gruzin mógł do asysty dołożyć bramkę. Przy trafieniu skrzydłowego Wisły lepiej mógł zachować się Kamil Lech, który wyszedł daleko poza pole karne i próbował wybijać piłkę nogą, lecz został uprzedzony przez rywala.
Dwie bramki dla Wisły wprowadziły sporo zdenerwowania w szeregach "Niebieskich". Mariusz Stępiński domagał się podyktowania rzutu wolnego za domniemany faul Kriwca, a gdy sędzia Frankowski pokazał, że piłkarz płockiej drużyny zagrał czysto, 21-latek wyładował swą frustracje na piłce, za co otrzymał żółty kartonik.
Sportowa złość była jednak potrzebna - w 90. minucie Ruch poszedł z akcją, która przyniosła im rzut karny (ręką interweniował Szymiński). Ogromną presję wytrzymał Rafał Grodzicki - doświadczony obrońca zdobył wyrównującą bramkę dla Ruchu. Pod koniec z kontrą próbowała jeszcze wyjść Wisła, ale zmęczenie dało już o sobie znać - akcja zakończyła się pewną interwencją Lecha.
Beniaminek Ekstraklasy w kolejnym spotkaniu pokazuje, że dysponuje wielką siłą na skrzydłach - dynamiczny, choć nieco nieopierzony Reca i niezwykle solidny Mereberaszwili sprawiają w trwającym sezonie wiele problemów defensorom rywali. Warto też docenić Ilieva, Kante no i oczywiście Kriwca, który dał Wiśle prowadzenie. Szkoda, że drużynie Kaczmarka nie udało się pójść za ciosem i zamiast 3:1 zrobiło się 2:2.
Ruch znów miał wiele szczęścia. Dziś wyraźnie ustępowali rywalom z Płocka, ale wystarczyły dwie akcje, by uzyskać cenny remis. "Niebiescy" to mistrzowie końcówek i na pewno jeszcze nie raz będą dawać kibicom sporo emocji - najważniejsze jednak by zbierać punkty, choćby nawet jeden. Trener Fornalik musi chyba jednak znowu postawić na Monetę i Mazka, gdyż dziś Przybecki i Ćwielong nie zrobili nic wielkiego poza wiatrem na skrzydłach.
Ruch Chorzów - Wisła Płock 2:2 (1:1)
Bramki: Mariusz Stępiński (45' +), Rafał Grodzicki (90' k.) - José Kanté (45'), Giorgi Merebaszwili (80')
Ruch: Lech [3] - Koj [3], Cichocki [3], Grodzicki [4], Konczkowski [3,5] - Surma [3], Urbańczyk [3] (85' Arak) - Ćwielong [2,5] (76’ Mazek [3]), Lipski [3] (57' Nowak [3]), Przybecki [3] - M. Stępiński [4]
Wisła: Kiełpin [3] - Stefańczyk [3], Szymiński [2], Bożić [3] (86' Byrtek), P. Stępiński [3] - Rogalski [3] (63' Kriwiec [5]), Furman [4] - Reca [3] (58' Kun [3]), Merebaszwili [5], Iliev [4] - Kante [4]
Żółte kartki: M.Stępiński - Rogalski, Furman, Szymiński, Stefańczyk
Sędzia: Bartosz Frankowski [4]
Widzów: 6176
Plus meczu Transfery.info: Giorgi Merebaszwili (Wisła Płock)