Pokaż, na co Cię stać

2012-05-21 10:17:23; Aktualizacja: 12 lat temu
Pokaż, na co Cię stać Fot. Transfery.info
Szymon Podstufka
Szymon Podstufka Źródło: Transfery.info | 91minuta.blogspot.com

Wiecie, kto był największym przegranym zakończonej przedwczoraj (a właściwie to wczoraj) Ligi Mistrzów? Założę się, że odpowiecie, że Robben, że Bayern, że Heynckes, że Real, że Barcelona...

Nie przyjdzie Wam pewnie do głowy, że jest taki mężczyzna... Nie taki wcale młody, ale też nie stary, który musiał czuć nieprzyjemne skurcze w żołądku. Najmłodszy w historii trener-zdobywca europejskiego pucharu, Andre Villas-Boas.

 
Wiktoria, która w sobotnią noc przyodziana była w niebieskie barwy, to była też jego wiktoria. A jednak medal wylądował na szyi opalonej szwajcarskim, a później włoskim słońcem. Nie udało się AVB powtórzyć tego, co w Porto osiągnął Mourinho. Choć w dossier może sobie dopisać zwycięzca Ligi Mistrzów, jednak czy aby na pewno chciał, by to tak wyglądało?
 
To on przygotował ten zespół do sezonu w ten sposób. Wiadomo, forma przychodzi i odchodzi, ale przedsezonowe treningi i planowanie tych w trakcie rozgrywek służy temu, by zwiększyć prawdopodobieństwo osiągnięcia szczytowej kondycji fizycznej w odpowiednim, kluczowym fragmencie sezonu. Villas-Boas trafił doskonale. The Blues wznieśli się na wyżyny wtedy, gdy zadyszka dopadła Barcelonę.
 
Niestety, Portugalczyka nie było już wtedy na ławce Chelsea. Bo spróbował zrobić coś, na co mało kto by się odważył. Odsuwać stopniowo od składu Franka Lamparda, Johna Terry'ego i Didiera Drogbę. Gdyby ta wymiana pokoleniowa mu się udała, byłby noszony w Londynie na rękach. Ale ryzykował też, że w razie niepowodzeń, spadnie na niego fala krytyki nie tylko ze strony kibiców i mediów, ale też ze strony zespołu.
 
No i spadła. W marcu zatopiła Villasa-Boasa na dobre, a skorzystał z tego były reprezentant Włoch. Geniusz! Przywrócił do składu weteranów i proszę bardzo! Jak ten zespół potrafi grać, jak wygrywać! 
 
 
Wielu już teraz porównuje Di Matteo do Guardioli. Bo mieli podobnie imponujące wejście. Jeszcze nie, moi drodzy. Di Matteo znalazł się w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie, a jednocześnie nie miał nic do stracenia. Wiedział, że przychylność kibiców zyska, gdy przywróci weteranów do zespołu. Chelsea dalej grałaby - mówiąc kolokwialnie - "piach"? W porządku, ten sezon i tak był stracony, a przynajmniej do jedenastki wracają ulubieńcy kibiców. Miał jednak to szczęście, że Villas-Boas przygotował fundament pod piorunującą końcówkę sezonu.
 
Najprawdopodobniej dzięki temu wszystkiemu, o czym tu pisałem, Di Matteo w Chelsea pozostanie. Nie zwalnia się trenera, który zdobywa Ligę Mistrzów, FA Cup i ratuje sezon dla The Blues. I mnie to cieszy. Bo mając przed sobą okres przygotowawczy przed kampanią 2012/2013, Włoch urodzony w Szwajcarii miałby okazję pokazać, na co naprawdę go stać. Czy faktycznie jest samorodnym geniuszem i czy można go porównywać do ustępującego trenera Barcelony. Bo warto przypomnieć, że gdy ten wygrał wszystko, co było do wygrania, pracował na siebie od pierwszego lipcowego treningu aż do finału Klubowych Mistrzostw Świata.
 
---
 
Wiecie, co? W sumie ta sytuacja trochę przypomina mi wejście Jose Mari Bakero do Lecha Poznań w przeddzień meczu z Mancheseterem City w Europa League. Jacek Zieliński przygotowywał Kolejorza do sezonu i został zwolniony na bodaj trzy dni przed spotkaniem z The Citizens. I 3:1 dla Lecha to była w wielkiej mierze jego zasługa, jednak po meczu na rękach noszono Bakero.
 
---
 
I jeszcze taka ciekawostka z przedwczorajszego spotkania:
 
 
Przypominacie sobie drugi taki mecz, gdzie jedna drużyna ma 43 strzały, aż 20 rzutów rożnych, a rywale jeden raz biją piłkę z narożnika boiska i zamieniają tą akcję na tak ważnego gola jak ten Didiera Drogby? Wybaczcie, ale ja nie potrafię z zakamarków pamięci niczego podobnego wygrzebać.