Przed pierwszym gwizdkiem: Polska - Niemcy
2008-06-08 12:55:45; Aktualizacja: 16 lat temuTo już dzisiaj. Po latach oczekiwań (dokładnie 48, odkąd pierwszy raz, pod nazwą Puchar Narodów Europy, został rozegrany turniej o tytuł najlepszej drużyny Starego Kontynentu) polska reprezentacja zadebiutuje n(...)
Historię naszego awansu na EURO 2008 wszyscy doskonale znają. „Z piekła do nieba” – tak w największym skrócie wyglądała droga podopiecznych Leo Beenhakkera do Austrii i Szwajcarii. Zajęcie pierwszego miejsca w grupie, wyprzedzenie Portugalii i Serbii zostało uznane za jedne z największych sensacji kwalifikacji do Mistrzostw Europy. Później przyszło losowanie – Polska trafiła do grupy B wraz ze wspomnianymi Niemcami, a także z gospodarzami Austrią i Chorwacją. I zaczęło się. Machina medialna ruszyła, rozpoczęły się spekulacje na temat szans polskiej drużyny podczas czerwcowego czempionatu. Było zupełnie inaczej niż przed ostatnimi dwoma Mundialami, w których braliśmy udział. Wówczas, z niemal stuprocentową pewnością, przepowiadano bezproblemowe wyjście z grupy. Jerzy Engel (Korea i Japonia 2002) zapowiadał nawet walkę o ćwierćfinał. Skończyło się, wrrr, nie wracajmy już do tego. Szczególnie świeży w pamięci Polaków jest występ drużyny Pawła Janasa przed dwoma laty. Po porażce z Ekwadorem w pierwszym spotkaniu (0-2) mecz z Niemcami był starciem o dalszy byt na mistrzostwach. Dramatyczna potyczka zakończyła się zadaniem decydującego ciosu przez naszych zachodnich sąsiadów w ostatnich sekundach. To musiało boleć. I bolało, bardzo. Na myśl o tamtym wydarzeniu wszystkim polskim kibicom koszmarne wspomnienia wracają z szybkością bumeranga.
Dzisiejszy mecz nie jest pozbawiony pozasportowych podtekstów. O nastawieniu Niemców do Polaków wiadomo doskonale. Za Odrą wciąż jeszcze panuje przekonanie, że za wschodnią granicą typowy obywatel to pijak, złodziej, niechluj i prostak. Takie traktowanie wzbudza u Polaków niezwykłą nienawiść. Szkoda tylko, że na prymitywne zachowania sąsiadów odpowiadamy tym samym (chodzi mi tu o „krwawą” okładkę Super Expressu, którą można traktować jako rewanż choćby za znaną już reklamę, z której płynie przesłanie, że w fachu kradzieży samochodów nie mamy sobie równych). Szerzej problem stosunków polsko-niemieckich opisał mój kolega redakcyjny, Deerhunter (można o tym przeczytać tutaj). Tym bardziej dzisiejsze zwycięstwo pozwoli nam wreszcie triumfować. Pokazać, że Polak potrafi. Również w pozytywnym znaczeniu.
Leo Beenhakker nie musi szczególnie motywować naszych piłkarzy. Są bowiem wystarczająco bojowo nastawieni. Dla Jacka Bąka mecze podczas EURO 2008 będą ostatnimi w drużynie narodowej. Dla Macieja Żurawskiego to ostatni dzwonek, by wreszcie spełnić się w kadrze. Jacek Krzynówek chce udowodnić, że Felix Magath, sadzając go na ławce rezerwowych Wolfsburga, popełnił błąd. Artur Boruc chce potwierdzić, że należy do absolutnej czołówki wśród bramkarzy, nawet nie w Europie, ale na świecie. I można by tak wymieniać w nieskończoność. EURO to ogromna szansa nie tylko dla wymienionych, ale dla wszystkich polskich piłkarzy. Nasza drużyna przez ostatnie dwa lata uczyniła pod wodzą Leo ogromny postęp. Możemy teraz bez żadnych kompleksów stawać do walki z najlepszymi. I z tych konfrontacji wychodzić obronną ręką (pamiętne zwycięstwo nad Portugalią 2-1).
Cała Polska żyje dzisiejszym meczem już od kilku dobrych dni. Na balkonach powiewają biało-czerwone flagi, większość samochodów ma przyczepione do szyb flagi w rozmiarze miniaturowym. Jest to swojego rodzaju sposób wyrażania ducha patriotycznego, który coraz częściej budzi się właśnie podczas ważnych imprez sportowych z udziałem Polaków, a nie przy okazji świąt państwowych. Nasi piłkarze mogą liczyć dzisiaj na najlepszy doping ze strony najlepszych (na świecie) kibiców. W Klagenfurcie już roi się od fanów w biało-czerwonych barwach, śpiewających i wiwatujących na cześć naszej reprezentacji. Oby nie tylko oni, ale wszyscy Polacy mieli po dzisiejszym meczu same powody do radości. Pozostaje więc trzymać kciuku za naszych piłkarzy. Do boju Polsko!
PS. Z dziennikarskiego obowiązku muszę wspomnieć w drugim spotkaniu w „polskiej” grupie. O 18 na murawę stadionu narodowego w Wiedniu wybiegną piłkarze reprezentacji Austrii i Chorwacji.
Mateusz Jaworski