Przygoda życia pewnego kibica. Pojechał na mecz i... zniknął na dekadę
2015-11-07 18:56:10; Aktualizacja: 9 lat temu Fot. Transfery.info
Szwajcarski kibic przeżył niespotykaną przygodę.
71-letni dziś mężczyzna dziesięć lat temu pojechał do Mediolanu specjalnie po to, by obejrzeć mecz swojego ulubionego FC Basel, które w ramach Ligi Mistrzów mierzyło się z Interem.
Po końcowym gwizdku Szwajcar udał się do toalety. Po załatwieniu swoich potrzeb fizjologicznych, zgubił się na San Siro, przez co nie zdążył na autokar, w którym jechali inni kibice Basel.
Po tym wydarzeniu bohater historii, Rolf Bantle, postanowił pozostać w Mediolanie na dłużej. Zgłoszono jego zaginięcie, jednak po mężczyźnie bardzo długo nie było żadnego śladu.
- Nagle byłem w innym sektorze stadionu. Miałem w kieszeni zaledwie 20 euro, nie posiadałem nawet telefonu. Postanowiłem więc udać się do centrum Mediolanu. Ludzie dali mi jedzenie i papierosy, jakiś student zaproponował śpiwór. Nie miałem żadnego powodu, by wracać do domu. Podobała mi się wolność w Mediolanie - wspomina.
Ostatecznie Szwajcar znalazł się... dziesięć lat później. Wszystko przez złamanie kości udowej, na skutek którego trafił do szpitala. Tam włoski lekarz zorientował się, że pacjent nie posiada ubezpieczenia zdrowotnego. Na interwencję zdecydowały się wtedy szwajcarskie władze, które zorganizowały "podróżnikowi" powrót do ojczyzny i miejsce w domu spokojnej starości.
- Podoba mi się tutaj. Dziesięć lat to wystarczająco, czuję się tutaj bardzo dobrze - twierdzi Bantle