Rafał Gikiewicz: Wszyscy są fachowcami. No to na boisko zapraszam i pokażcie, co potraficie

2025-05-24 23:25:28; Aktualizacja: 4 godziny temu
Rafał Gikiewicz: Wszyscy są fachowcami. No to na boisko zapraszam i pokażcie, co potraficie Fot. Mikolaj Barbanell / Shutterstock.com
Norbert Niebudek
Norbert Niebudek Źródło: TVP Sport

Rafał Gikiewicz udzielił wypowiedzi po przegranej Widzewa Łódź z Rakowem Częstochowa. 37-latek nie zamierzał gryźć się w język.

Wokół Widzewa panuje obecnie napięta atmosfera. Jest ona podyktowana w głównej mierze kiepskimi wynikami zespołu, który na finiszu rodzimych zmagań wygrał ledwie jedno z siedmiu ostatnich spotkań. 

W sobotnie popołudnie łodzianie zakończyli zmagania na szczeblu Ekstraklasy, ulegając w wyjazdowym pojedynku Rakowowi Częstochowa (1:2).

Skala porażki byłaby zapewne jeszcze większa, gdyby nie rzut karny obroniony przez Rafała Gikiewicza. W 67. minucie zawodów bramkarz przyjezdnych zatrzymał uderzenie Patryka Makucha.

37-latek został zapytany o tę sytuację w pomeczowym wywiadzie. No i się zaczęło.

- Zawodnik, który ma jakość, uderzyłby nieco lepiej i bym nie obronił. Nie ma karnych obronionych. Są dobrze spieprzone, za przeproszeniem. I dlatego obroniłem. Jakby dobrze uderzył, wyczekał, to bym nie obronił. Kibice by pewnie chcieli tego. Ty też, bo się znasz najlepiej, wszyscy się fachowcy znają. Strzelił tak, żebym mógł złapać, to złapałem - stwierdził w sarkastycznym tonie, rozmawiając z TVP Sport (więcej TUTAJ).

Gikiewicz odpowiedział również na komentarz swojego brata, Łukasza, który otwarcie skrytykował zawodnika Widzewa.

- No, znają się, fachowcy są, wszyscy są fachowcami, no to na boisko zapraszam i pokażcie, co potraficie.

- Osiem razy na zero zagrałem. Chciałbym piętnaście. Jakbym był jak Trelowski w Rakowie, gdzie przeciwnicy nie oddają strzału na bramkę to pewnie by się udało. Ale byłem w Widzewie. Robiłem błędy jak każdy. Tyle w temacie. No co mam ci powiedzieć? No nie była ona ani tak dobra, jak bym sobie życzył i tak słaba, jak wy fachowcy oceniacie. Takie jest moje zdanie. Dzisiaj zagrałem 48. mecz rzędu, odkąd tu przyszedłem w Ekstraklasie. Jakbym był słaby, to żaden trener za ładne oczy by mnie nie wstawił - tłumaczył Gikiewicz.

- Ostatni raz w 1991 roku ktoś zagrał wszystkie mecze w Ekstraklasie w barwach Widzewa. No, jeżeli niektórym to nie wystarcza, no tak jak powiedziałem - jak ja jestem problemem, może mnie być. Nie ma dla mnie problemu. Ja zawsze będę grał tam, gdzie mnie będą chcieli. Trenerzy widzą, jak trenuję. Nie zawsze to, co robisz na treningu w meczu też wyjdzie, bo rozgrywamy od tyłu. Dzisiaj Piter, myślisz, że chciał do przeciwnika zagrać? - rzuca retorycznie, odwołując się do drugiej bramki zdobytej przez Raków Częstochowa, przy której błąd popełnił Peter Therkildsen.

Były piłkarz Unionu Berlin czy Augsburga wyraził też własne zdania na temat ostatnich zarzutów ze strony środowiska, dotyczących rzekomego braku zaangażowania w ligowych meczach.

- [...] Możecie po mnie jechać. Ja się śmieję, że to tak jak z Martinezem w Aston Villi. Jak ze mną będziecie jechać, to innych zostawicie. Możecie to robić w następnym sezonie. Nie ma dla mnie problemu. Po prostu. Takie jest moje zdanie. Nigdzie się nie spotkałem, żeby ktoś zarzucał nam, zawodnikom, że nam się nie chce. Po meczu z Legią powiedziałem, że te słowa są nie na miejscu. Możemy przegrać, bo zrobiliśmy błąd, możemy przegrać, bo przeciwnik był lepszy, bo mieliśmy słaby dzień, ale nie dlatego, że nam się nie chciało. W Zabrzu nam się nie chciało? Wywieźliśmy stamtąd remis, a wiele zespołów tam przegrało. Te małe punkty spowodowały to, że Widzew został w Ekstraklasie.

Rafał Gikiewicz przeszedł do Widzewa Łódź w lutym zeszłego roku. Od tego czasu rozegrał dla niego 50 spotkań.

Jego kontrakt obowiązuje do 30 czerwca 2026 roku i zawiera opcję przedłużenia o kolejne dwanaście miesięcy.