Raków Częstochowa oddał go bez żalu. Niechciany zawodnik szybko zagrał mu na nosie

2024-09-26 13:49:05; Aktualizacja: 15 godzin temu
Raków Częstochowa oddał go bez żalu. Niechciany zawodnik szybko zagrał mu na nosie Fot. Mikolaj Barbanell / Shutterstock.com
Norbert Niebudek
Norbert Niebudek Źródło: Transfery.info

Miedź Legnica pokonała faworyzowany Raków Częstochowa w pierwszej rundzie Pucharu Polski, eliminując w ten sposób jednokrotnego mistrza kraju z rzeczonych rozgrywek. Zwycięstwo miało dodatkowy smaczek dla Adnana Kovačevicia, który jeszcze do niedawna był związany kontraktem w klubie spod Jasnej Góry.

Kiedy Adnan Kovačević trafiał do Częstochowy latem ubiegłego roku wydawało się, że Raków dokonał solidnego wzmocnienia formacji defensywnej. Bośniak przychodził bowiem prosto z Ferencvárosi, gdzie oprócz zdobycia trzech mistrzostw Węgier, miał okazję rywalizować w europejskich pucharach, a nawet zanotował dwa występy w Lidze Mistrzów.

Obrońca nie zdołał jednak na dłuższą metę spełnić nadziei, które pokładano w nim pod Jasną Górą. Wraz z nadejściem bieżącego sezonu zawodnik został odstawiony na boczny tor przez trenera Marka Papszun. Szkoleniowiec jasno zakomunikował, że nie zamierza korzystać z jego usług.

W trakcie letniego okna transferowego Kovačević cierpliwie czekał więc na rozwój sytuacji, w międzyczasie występując w czwartoligowym zespole „Medalików”.

Ostatecznie 31-latkowi nie udało się znaleźć nowego pracodawcy przed upływem terminu dokonywania wszelkich transakcji, dlatego wkrótce obie strony za najkorzystniejsze rozwiązanie uznały zakończenie współpracy za obopólnym konsensusem.

Trzy dni później bośniacki defensor został zaprezentowany w Miedzi Legnica, a zbiegiem okoliczności to właśnie pierwszoligowiec wpadł na Raków w pierwszej rundzie Pucharu Polski.

Kovačević w spotkaniu przeciwko swoim byłym kolegom z zespołu wyszedł w podstawowym składzie, a na dodatek wystąpił w pełnym wymiarze czasowym, uwzględniając dogrywkę. Choć sam nie zabrał się za wykonywanie rzutu karnego w serii jedenastek, to bez wątpienia w wydatny sposób przyczynił się do wyeliminowania częstochowskiego zespołu z pucharowych zmagań. Bośniak posłał pstryczek w nos trenerowi Markowi Papszunowi.