„Lisy” sięgnęły w poprzednich
rozgrywkach po mistrzostwo zgarniając 81 punktów. Złożyły się
na nie 23 ligowe zwycięstwa, 12 remisów i raptem trzy porażki.Co
ciekawe, to właśnie po jednej z nich do włoskiego szkoleniowca
doszło, że jego zespół naprawdę może zakończyć sezon na
szczycie.
- Kiedy zacząłem wierzyć? Kiedy graliśmy z
Manchesterem City, Arsenalem i Liverpoolem. Cały świat czekał na
nasze porażki. Ale z City wygraliśmy. Powiedziałem wtedy: „O! Co
za występ”. Z Liverpoolem też odnieśliśmy zwycięstwo. Z
Arsenalem przegraliśmy...
- Graliśmy wtedy w osłabieniu
(chodzi o mecz na wiosnę, jesienią „Kanonierzy” również byli
lepsi - red.). Mimo to, oni potrzebowali aż 95 minut, żeby nas
pokonać. Po tym meczu powiedziałem sobie, że może faktycznie mamy
szanse zajść naprawdę wysoko - przyznał Ranieri.
Włoch
wspomniał również o przepięknym momencie już po zakończeniu
sezonu, gdy tuż obok niego, na King Power Stadium, jeden z utworów
wykonał Andrea Bocelli.
- W tamtej chwili nie było Claudio. Obok Bocellego stała zupełnie inna osoba. Byłem tam obecny ciałem, ale mój umysł przebywał zupełnie gdzieś indziej. Gdyby było inaczej, popłakałbym się. Nie wracałem jeszcze do tych obrazków. Być może za dwa, trzy lata zrobię to i obejrzę ten moment, ale jeszcze nie teraz - stwierdził Włoch.