Utalentowany norweski zawodników wzbudził swojego czasu olbrzymie zainteresowanie swoją osobą ze strony najmocniejszych europejskich drużyn.
Spośród nich najbardziej przekonujący okazali się wysłannicy „Królewskich”, którzy sprowadzili do siebie ofensywnego piłkarza w styczniu 2015 roku z Strømsgodset IF za cztery miliony euro i drugie tyle zapisane w bonusach.
Wiele innych drużyn oferowało norweskiej ekipie podobne lub nawet lepsze warunki za 16-letniego wówczas gracza, ale nie były one w stanie konkurować z Realem Madryt na płaszczyźnie indywidualnych warunków finansowych zaproponowanych Ødegaardowi i... jego ojcu.
Sam Norweg na mocy zawartej wtedy umowy z zespołem z Estadio Santiago Bernabéu mógł liczyć na początku na zarobki na poziomie dwóch milionów euro, które z każdym rokiem rosły odpowiednio o pół miliona euro, aby osiągnąć ostatecznie pułap trzech milionów euro
rocznie.
Na równie dużą gażę mógł liczyć Hans Erik Ødegaard. Zgodnie z informacjami przekazanymi przez „Der Spiegel”, który powołuje się na informacje przekazane przez „Football Leaks”, ojciec piłkarza został formalnie zatrudniony jako szkoleniowiec Realu Madryt U-11 i z tego tytułu zainkasował wraz z bonusami 3,3 miliona euro. Na tę kwotę złożyło się jego roczne uposażenie w wysokości 100 tysięcy euro oraz premia wynosząca trzy miliony euro, która została wypłacona mu 30 dni po zawarciu kontraktu.
Dla porównania ówczesny opiekun Realu Madryt Castilla - Zinédine Zidane mógł liczyć na skromne wynagrodzenie wynoszące 600 tysięcy euro rocznie.
Martin Ødegaard nie może być na razie zbytnio zadowolony ze swojego dotychczasowego pobytu w szeregach „Królewskich” pod względem sportowym. W ostatnim czasie zaliczył jednak udane wypożyczenie do Vitesse i obecnie na identycznych warunkach reprezentuje barwy Realu Sociedad, gdzie w trzech rozegranych do tej pory meczach zdobył jednego gola.