Latem walkę o 21-latka toczyły ze sobą FC Barcelona, Bayern Monachium czy Real Madryt i koniec końców, to „Królewscy” w lipcu mogli obwieścić angaż serbskiego napastnika. Za jego transfer madrytczycy zapłacili 60 milionów euro i liczyli, że wkrótce uruchomiona zostanie maszyna z bramkami, a tymczasem nie zanotował on ani jednego trafienia podczas okresu przygotowawczego. Wtedy można go było jednak usprawiedliwiać kontuzją.
Kiedy jednak sezon ruszył na dobre, Luka Jović wystąpił w dziewięciu meczach, a jego dorobek bramkowy nadal wynosił okrągłe zero. Wówczas pojawiły się głosy, że wyczyn młodego napastnika z zeszłego sezonu był po prostu jednorazową historią, a niewykluczone, że wkrótce jego przygoda z Realem Madryt dobiegnie końca.
Na przekór tym rozważaniom, Serb wybiegł wczoraj na murawę niezwykle naładowany i w ciągu 20 minut spędzonych na boisku w meczu z Leganés, był nieustannie pod grą. Efekt? Dwa trafienia, z których jednak tylko jedno zostało zanotowane w sposób prawidłowy. Niemniej 21-latek może odetchnąć z ulgą, gdyż po ponad czterech miesiącach posuchy (poprzednio strzelił 10 czerwca w starciu reprezentacyjnym Serbii z Litwą), w końcu udało mu się wpisać na listę strzelców.
Po zakończeniu zawodów na konferencji prasowej trafienia Jovicowi pogratulował Zinédine Zidane. Francuz przyznał, że środkowy napastnik bardzo tego potrzebował, a kibice „Królewskich” zapewne liczą teraz na to, że Serb rozstrzela się na dobre. Pierwsza okazja ku temu nadarzy się już w najbliższą sobotę, kiedy Real Madryt będzie podejmował na własnym stadionie Real Betis.
![Relacje transferowe na żywo [LINK]](img/ads/relacje.jpg)
