Sobiech o burzliwych kulisach odejścia z Lechii Gdańsk. „Czegoś takiego nie przeżyłem w trakcie swojej kariery”
2020-05-04 07:18:33; Aktualizacja: 4 lata temuArtur Sobiech rozstał się w trakcie zimowego okienka transferowego z Lechią Gdańsk. W rozmowie z Jerzym Chwałkiem z „Super Expressu” postanowił zdradzić burzliwe kulisy swojego rozstania z polskim klubem.
Doświadczony napastnik otrzymał od władz „Biało-Zielonych” wolną rękę na poszukiwanie nowego pracodawcy po zakończeniu rundy jesiennej Ekstraklasy.
Przedstawiciele zespołu z północy Polski zdecydowali się na zakończenie współpracy z blisko 30-letnim zawodnikiem, ponieważ ten w znaczącym stopniu obciążył budżet klubu, który boryka się ze sporymi problemami finansowymi.
W takiej sytuacji należało przypuszczać, że Artur Sobiech nie będzie miał większych kłopotów ze zmianą pracodawcy. Jak się jednak okazuje jego przeprowadzce do Fatihu Karagümrük towarzyszył szereg kłód rzucanych mu pod nogi przez nieprzychylnych mu przedstawicieli Lechii Gdańsk, o czym piłkarz zdecydował się opowiedzieć Jerzemu Chwałkowi z „Super Expressu”.Popularne
- Gdy pod koniec ubiegłego roku wraz z dwoma kolegami z zespołu upomniałem się o swoje zaległe pieniądze za 2019 rok, to od razu stałem się wrogiem prezesa Adama Mandziary. Dostałem od niego SMS-a, że klub nie wiąże ze mną przyszłości. Wkrótce, bo 7 stycznia na wniosek sztabu szkoleniowego, zostaliśmy w trójkę odsunięci od treningów z pierwszą drużyną. W tej sytuacji zaproponowałem rozwiązanie umowy za porozumieniem stron, na co usłyszałem w odpowiedzi, że to klub zadecyduje o mojej przyszłości - przyznał napastnik.
- Gdy wyszło na jaw, że mam zgodę na odejście z Lechii, to dostałem dwie propozycje z czołowych klubów polskich, na co usłyszałem od prezesa, że nie będzie wzmacniał konkurencji w lidze. Gdzie tu logika?! Na Lechię byłem za słaby jak uważali prezes i trener, a tu słyszę, że mógłbym wzmocnić rywali - dodał blisko 30-letni zawodnik.
- Gdy odezwał się jeden z zespołów z Turcji, to prezes podał kwotę za mnie 300 tysięcy euro! Szok, taka suma za piłkarza niechcianego i za słabego na Lechię. W końcu pojawiła się propozycja z Karagümrük. Wprawdzie to II liga, ale zespół z dużego miasta i ambicjami awansu. Zdecydowałem się szybko, bo chciałem bardzo wrócić na boisko - powiedział były reprezentant Polski.
Ekipa z zaplecza Süper Lig dość szybko osiągnęła porozumienie z drużyną z Gdańska w kwestii pozyskania Sobiecha, ale i tutaj cały transfer mógł się rozsypać na ostatniej prostej przez opieszałość „Biało-Zielonych”.
- Czegoś takiego nie przeżyłem w trakcie swojej kariery w Polsce i Niemczech. Proszę sobie wyobrazić, że Polak rozwiązywał kontrakt z polskim klubem w ...języku angielskim. Lechię reprezentował niejaki Zoran Rasic, człowiek który według strony transfermarkt jest agentem piłkarskim. Poziom i forma konwersacji z jego strony przekraczały granice przyzwoitości, z czymś takim nie miałem do czynienia jako profesjonalny piłkarz. Kiedy po 7 dniach osiągnęliśmy porozumienie i potrzebne było tylko wyrejestrowanie mnie z Pomorskiego ZPN-u i podpis prezesa Mandziary na dokumencie, to w odpowiedzi na taką prośbę dostałem od niego SMS-a w języku niemieckim, którego zacytuję: ”Heute bin ich besetzt wie ein damenklo” (tłumaczenie: dzisiaj jestem zajęty jak damska ubikacja) - przyznał napastnik.
Ostatecznie przenosiny doświadczonego zawodnika do Turcji doszły do skutku i ekipa z północy Polski zapewniła sobie z tego tytułu symboliczną opłatę, która może przerodzić się w całkiem przyzwoity zarobek.
- Turcy zapłacili za mnie 25 tysięcy euro, a w przypadku gdy Fatih awansuje do Süper Lig, to Lechia dostanie dodatkowo 200 tysięcy euro - zakończył blisko 30-letni piłkarz, którego klub przed zawieszeniem rozgrywek plasował się na szóstej pozycji w tabeli oznaczającej udział w barażach o awans do elity.
Rozmowę Artura Sobiecha z Jerzym Chwałkiem możecie przeczytać na stronie „Super Expressu”.