Szalony comeback HJK. Z 0:4 na 5:4 w dwumeczu Ligi Konferencji
2025-07-17 21:13:09; Aktualizacja: 3 godziny temu
HJK nie mogło narzekać na rezultat losowania I rundy eliminacyjnej Ligi Konferencji. Niespodziewanie w pierwszym meczu uznało wyraźnie wyższość NSI Runavik, ale mimo to odwróciło w rewanżu losy dwumeczu z 0:4 na 5:4 na swoją korzyść.
Zespół z Finlandii może się pochwalić bogatym obyciem z międzynarodową rywalizacją. Co prawda w żadnych z europejskich rozgrywek nie odniósł istotnego sukcesu, ale ostatnio regularnie meldował się w zasadniczej części Ligi Konferencji.
I ten trend zamierzał podtrzymać, bo w pierwszej fazie kwalifikacyjnej do wspomnianych zmagań trafił na niżej notowany NSI Runavik z Wysp Owczych. W pierwszym meczu outsider niespodziewanie wygrał aż 4:0.
Duży wpływ na wykręcenie takiego wyniku miało to, że HJK przez blisko 70 minut grało w osłabieniu po czerwonej kartce pokazanej Jere'emu Kallinenowi i straciło wtedy trzy z czterech goli.Popularne
Mogłoby się wydawać, że wspomniany wynik przesądzał o losach dwumeczu i zakończy dobrą passę fińskiej drużyny. Ta nie zamierzała jednak składać broni i do rewanżu na własnym terenie przystąpiła niezwykle ofensywnie nastawiona.
NSI Runavik zamierzało z kolei bronić dobrego rezultatu, ale mocno utrudniło sobie to zadanie po kwadransie, kiedy to z boiska wyleciał Fabian Ostigard Ness. W ten sposób doszło do odwrócenia sytuacji, z której HJK skorzystało w pierwszej połowie, niwelując stratę do rywala o gola.
Po przerwie udało się stosunkowo szybko zdobyć drugą bramkę, a potem już z wielkimi trudami przychodziło gospodarzom sforsować defensywę gości. Na nieco ponad dziesięć minut przed końcem wielkie nadzieje w serca fińskich kibiców wlał Santeri Hostikka, były gracz Pogoni Szczecin, by następnie w euforię wprowadził ich Giorgos Antzoulas, strzelając czwartego gola w doliczonym czasie gry.
W związku z tym sędzia zarządził dogrywkę, w której znów błysnął Hostikka, zapewniając drużynie pozostanie w rywalizacji o awans do zasadniczej części Ligi Konferencji.
NSI Runavik może w zaistniałych okolicznościach mieć pretensje tylko do siebie, ponieważ nie poradziło sobie w odpowiedni sposób z presją i roztrwoniło z nawiązką uzyskaną przewagę z pierwszego spotkania. W tym pełne 90 minut rozegrał Michał Przybylski. Z kolei w rewanżu spędził na murawie tylko pierwszą połowę.