Sześć przyczyn, dlaczego w sobotę wieczorem trzeba włączyć finał Copa Libertadores

2018-11-10 13:39:10; Aktualizacja: 6 lat temu
Sześć przyczyn, dlaczego w sobotę wieczorem trzeba włączyć finał Copa Libertadores Fot. Transfery.info
Redakcja
Redakcja Źródło: Transfery.info

Finał Copa Libertadores. Z perspektywy kibica europejskiego wystarczy wiedzieć, kto został klubowym mistrzem kontynentu. Dla Latynosów jednak to rzecz święta, podstawowy symbol ich kultury macho.

Ale tegoroczny finał będzie inny, również dzięki obu finalistom. Albowiem nic nie jest w stanie zadbać o skalę emocji jak Superclásico – derby Buenos Aires pomiędzy Boca Juniors a River Plate. Wojna dwóch odwiecznych wrogów. Dlaczego warto zasiąść przed telewizorem?

1. PRIME-TIME

Gdy CONMEBOL oficjalnie ogłosił, że oba finały zostaną rozegrane o 16 czasu lokalnego, czyli o 20 czasu polskiego to oznaczało to jedno – nie tylko Polska, ale i cała Europa będzie miała okazję o dogodnej porze poznać z bliska futbol latynoamerykański w jej punkcie kulminacyjnym. Szczycie, na którym wzniesiony zostanie Puchar Wyzwolicieli. Co prawda w tle wciąż majaczą głosy o terminie (10 i 24 listopada), który należałoby zmienić ze względu na chociażby ligę krajową, lecz póki co pozostaje on bez zmian. Promocja pozytywna lub negatywna może znacząco przekonać lub zniechęcić sponsorów i telewizje do znacznego wyłożenia kasy na latynoską Ligę Mistrzów. A jest o co się bić, bo choćby Qatar Airways oficjalnie podpisał wieloletnią umowę z CONMEBOL, zalewając ją potokiem petrodolarów a kolejni inwestorzy prowadzą intensywne negocjacje. Libertadores wystawiony w światowym oknie? Nic tylko korzystać a zwłaszcza gdy...

2. SUPERCLASICO

Gdy naprzeciw sobie staną odwieczni wrogowie, których skala nienawiści dawno przekroczyła wszelki limit. Boca i River to marki w samie w sobie, nie tylko legendarne, ale też prawdziwe wylęgarnie wielkich gwiazd piłki nożnej. Ich wymienianie byłoby stratą czasu, lecz ten derbowy klasyk stanowi okazję dla kilku obecnych jej graczy na podniesienie swojej wartości i zachęcenia do skorzystania z ich usług. A lista chętnych jest spora i tylko odpowiedni poziom może zapełnić skarbce obu klubów złotem. Na wojnie nie ma sentymentów i wszelkie prośby o „spokój i honor” w tak brudnym świecie Aniołów z Buenos Aires są z góry skazana na klęskę. Albowiem...

3. WAR, WAR NEVER CHANGES

Trudno o lepszy przykład podziału, w jaki wstępuje cały kraj, gdy pada pytanie „Jesteś za Boca czy River?”. Nigdy nie uciekniesz od odpowiedzi, a forma wszelkiej dyplomacji kończy się czułym pocałunkiem z chodnikiem. Pal licho, że i tak czeka cię to, jeśli trafisz na niewłaściwą osobę pytającą. Emocje, jakie wywołuje ten pojedynek, przekracza wszelkie normy, gdy uświadamiamy sobie, że w ponad stuletniej historii nigdy te ekipy nie zmierzyły się o trofeum z takim prestiżem. Dla Boca to rekordowy 11. finał, z których sześć wygrała, zaś River stanie po raz szósty (dotychczas trzy wygrane) do boju o puchar. Ligowe potyczki odchodzą póki co w cień, bo sytuacja w której chociażby Boca zdobywa trofeum na obiekcie River byłaby najbardziej upokarzającym dla fanatyka „Millonarios” momentem jego życia. A skoro sam prezydent kraju Mauricio Macri, mówi o tym „że nie chciał tego finału, gdyż na dekady przegrany będzie lizał rany”, to znak, że w powietrzu unosi się zapach nadciągającej fali emocji. Nie pomijając faktu, że sam Macri był przed laty prezydentem Boca Juniors, z którego to stworzył swoje polityczne zaplecze, by potem móc zostać głową narodu argentyńskiego.

4. PRZYDOMKI

„Xeneizes” u Boca odnosi się do tradycji jego genueńskich założycieli. Jednak też bez dwóch zdań też teoretycznie obraźliwe„Bostero” okazuje się tym, z którego niektórzy kibice są dumni. Dawniej przed wybudowaniem La Bombonery na jej terenie znajdowało się wysypisko i utylizacja śmieci. Rywale bez ceregieli uznawali kibiców Boca za śmierdzącą biedotę, czasem nazywając ich tez świniami, a ich obiekt oborą. Pomimo iż dzielnica La Boca zrodziła nam tango, bieda klasy robotniczej miała być odpowiedzią na niesłusznie wywyższany stan bogactwa River, którego przydomek „Los Millonarios” odnosi się do owego stanu luksusu. Aczkolwiek River nosi też mniej sympatyczny tytuł „Gallinas” czyli kurczaki. Ten przydomek zyskało podczas meczu ligowego z Banfieldem przeszło pięć dekad temu, gdy na stadionie przyjezdni kibice wypuścili na murawę całe stado kurczaków. Przy okazji dzięki temu czasami obiekt El Monumental nosi nazwę „kurnika”.

5. PIEŚNI KU CHWALE KLUBÓW

W tym aspekcie prawdziwym miodem dla uszu są śpiewy i rytm przyśpiewek, w których to Argentyńczycy przodują w światku kibicowskim. Bez cienia wątpliwości zarówno fanatycy Boca jak i River stworzą niesamowitą atmosferę. Cóż więcej dodawać, wystarczy ich posłuchać...


6. CZY BĘDZIE SPOKOJNIE?

Można to sobie wybić z głowy. Mimo haseł nawołujących do „rywalizacji, ale na zdrowych zasadach”, niech za przykład posłuży niedawne wydarzenie z prowincji Misiones, gdzie dwóch przyjaciół tak się pokłóciło o to, czy silniejsza jest Boca czy River, że jeden z nich... spalił dom rywalowi. Lepiej, żeby do podobnych scen nie dochodziło przed, w trakcie i po meczu. Choć zapewne problemów nie da się uniknąć.

Finałowy dwumecz Copa Libertadores transmituje Sportklub. Pierwsze spotkanie dzisiaj, w sobotę 10 listopada o 21:00, rewanż 24 listopada również od 21:00.

MICHAŁ BOROWY