Thomas Tuchel po kolejnej wpadce Chelsea: Taka jest rzeczywistość

2021-12-30 08:00:14; Aktualizacja: 2 lata temu
Thomas Tuchel po kolejnej wpadce Chelsea: Taka jest rzeczywistość Fot. Chelsea

Menedżera Thomasa Tuchela wyraźnie sfrustrował przebieg i wynik spotkania Chelsea z Brighton. Na pomeczowej konferencji ocenił błędne decyzje arbitra i skarżył się na liczne kontuzje w zespole.

Chelsea dobrze weszła w domowe spotkanie przeciwko Brighton. Gospodarze przeważali od samego początku, a w 28. minucie wyszli na prowadzenie za sprawą niezawodnego Romelu Lukaku. Niespodziewanie, od momentu strzelenia bramki wyraźnie się cofnęli i stracili kontrolę nad przebiegiem gry. To Brighton było drużyną zdecydowanie bardziej zdeterminowaną.

Przez długi czas utrzymywało się jednobramkowe prowadzenie. Do wyrównania doprowadził w doliczonym czasie gry Danny Welbeck, który precyzyjnym strzałem głową pokonał Edouarda Mendy’ego. Było to ostatnie trafienie środowego wieczoru.

Chelsea w ośmiu minionych ligowych meczach zanotowała już piątą stratę punktów. Większość ekspertów i kibiców jest zgodna, że dla zespołu nastał największy kryzys od dawna. Prawdą jest, że odkąd Thomas Tuchel pracuje w Londynie, nie mierzył się dotychczas z tyloma problemami.

Niemiecki menedżer nie wytrzymał i wylał swoją frustrację na pomeczowej konferencji. Zarzucił arbitrowi błędy, które wypatrzyły wynik spotkania. Wymienił brak oczywistego karnego dla Chelsea za faul na Christianie Pulisiciu, oraz wątpliwe przewinienie Masona Mounta przy nieuznanym trafieniu na 2-0.

- Karny to żart. Szczerze mówiąc, żartem jest, że nie było tutaj ingerencji VAR. Mamy fatalną decyzję sędziego na 2-0. To nie było nawet sprawdzone przez VAR. Wszystko jest przeciwko nam - grzmiał.

- Szczerze mówiąc, nigdy normalnie bym tego nie powiedział, ale mamy 100-procentową pewność o karnym za faul na Christianie i Pulisiciu i sytuację 50-50 z udziałem Masona Mounta, kiedy piłka już leciała do bramki. Wszystko na chwilę przed wyrównaniem Brighton – punktował Tuchel.

48-latek mówił także o licznych absencjach w zespole. Wymieniał, ilu piłkarzy przebywało lub wciąż przebywa na kwarantannie związanej z zakażeniem koronawirusem. Narzekał przede wszystkim na stan swoich wahadłowych. Wcześniej obiegła nas informacja, że Ben Chilwell podda się operacji, przez którą straci resztę sezonu. Środowego meczu z Brighton nie dokończył za to Reece James, który zszedł z kontuzją.

- Mamy w zespole siedem przypadków koronawirusa, mamy czterech lub pięciu kluczowych graczy poza treningiem przez sześć lub więcej tygodni. Po prostu mamy zdecydowanie zbyt wielu zawodników, od których nie wiemy, czego możemy wymagać. Przychodzą po długich kontuzjach, przychodzą po koronawirusie. Po prostu nie wiem, co są w stanie zrobić.

- Zaczęliśmy bardzo, bardzo dobrze, aż do kontuzji Reece'a Jamesa, która była ogromnym ciosem. Następnie tracimy Andreasa Christensena, który do tego momentu znów był jednym z najlepszych graczy na boisku. W pewnym momencie to już zbyt wiele. Dlatego mogę zrozumieć, że masz problemy, jeśli grasz przeciwko Brighton, które nie ma nic do stracenia i gra ze sporą pewnością siebie – mówił Tuchel.

Chelsea zajmuje na ten moment drugie miejsce w tabeli Premier League, jednak będący za jej plecami Liverpool ma jeden mecz do rozegrania więcej. Do prowadzącego Manchesteru City traci już osiem punktów. Tuchel wypowiedział się na temat szans swoje zespołu w walce o mistrzostwo Anglii.

- W jaki sposób możemy brać udział w wyścigu o tytuł? Każdy inny, kto ma pełny skład, wszystkich zawodników w treningu, ma ogromną siłę, aby wygrywać kolejne mecze w lidze. Bylibyśmy głupi myśląc, że możemy rywalizować z innymi, walcząc z koronawirusem i kontuzjami.

- Taka jest rzeczywistość, to jest miejsce, w którym jesteśmy i musimy dostosować się do wymagań sytuacji, w której się znajdujemy. To jest to, co mówię. Bardzo ciężko walczyliśmy o zwycięstwo z Brighton u siebie. Nie wiem, czego mogę oczekiwać od moich piłkarzy, jeśli chodzi o fizyczność czy intensywność. Nikt już tego nie wie, ponieważ nigdy nie byliśmy w takiej sytuacji – zakończył Tuchel.