Trzęsienie ziemi w Hiszpanii – ligo trwaj!

2016-04-14 21:46:58; Aktualizacja: 8 lat temu
Trzęsienie ziemi w Hiszpanii – ligo trwaj! Fot. Transfery.info
Źródło: Transfery.info

Zgubienie ośmiu punktów w zaledwie trzech meczach nie jest dobrą wiadomością (chyba) tylko dla kibiców Barcelony – restart Primera División niemal w połowie kwietnia zapowiada znakomitą końcówkę sezonu.

2:2 z Villarrealem na wyjeździe trudno było wybaczyć – wypuszczenie z rąk dwubramkowego prowadzenia nigdy nie powinno się przydarzyć takiej drużynie jak Barcelona. Mimo to, na przerwę reprezentacyjną gracze Luisa Enrique jechali z podniesionymi głowami. Osiem „oczek” przewagi nad drugim Atlético wciąż było solidną zaliczką.

Powrót ze zgrupowań kadr narodowych zbiegł się w tym sezonie z drugim Gran Derbi. W pierwszym mecz Real został rozgromiony aż 4:0. Teraz „Królewscy” przyjeżdżali na Camp Nou mając z tyłu głowy przeświadczenie, że w razie braku zwycięstwa o mistrzostwie będą mogli tylko pomarzyć. Wynikiem 2:1 po decydującymgolu Ronaldo, przed ziejącą niechęcią publicznością Real nie tylko zepsuł Barcelonie szansę na oddanie hołdu Johanowi Cruyffowi, ale także o kolejne trzy oczka oddalił „Dumę Katalonii” od zdobycia tytułu. Ale kto wie, czy tym sposobem nie przysłużył się bardziej... Atlético.

Eskadra Diego Simeone zaliczyła w ostatnim czasie tylko jedną ligową wpadkę – porażka ze Sportingiem Gijón była (zaskakującym i bolesnym), ale jednak tylko wypadkiem przy pracy. Jedyne, o co można się minimalnie martwić, to dotychczasowa „żelazna” obrona klubu, która w ostatnich czterech meczach dała sobie wbić całe sześć goli. To wciąż nie tak dużo, szczególnie mając na uwadze niezłą skuteczność w ataku, ale poprzednie sześć bramek „Rojiblancos” tracili aż przez jedenaście spotkań. 

Ale niechże już będzie – do spotkania Barcelony i Realu Sociedad jeszcze nikt nie mówił o przełomie, kryzysie czy restarcie. Dopiero skuteczny strzał Oyarzabala, okazawszy się jedynym golem w tym meczu, „golem za trzy punkty”, rozpętał przednią dyskusję. Choć, szczerze mówiąc, to chyba właśnie tego meczu powinni byli najbardziej się obawiać sympatycy „Dumy Katalonii”. Anoeta jest dla Barcelony terenem trudniejszym niż Orla Perć dla przeciętnego Kowalskiego. Szczególnie, gdy próbuje się ją przejść bez dobrego sprzętu, a w przypadku drużyny Enrique – bez zawieszonego za kartki Suàreza i z lekko zawodzącym (już 362 minuty bez strzelonego gola!) Messim. 

„Wciąż jesteśmy liderami” perorował niemalże Luis Enrique. Ma rację. Bo być może kłopoty Barcelony nie wynikają z tego ile straciła ze swojej ogromnej przewagi, ale to jak do tego doszło. Na dobrą sprawę, ostatnie dobre momenty gry „Blaugrany” to pierwsza połowa przeciwko Villarreal i druga w pierwszym starciu z Atlético w Lidze Mistrzów. A poza tym? Ospale. Czy mimo to, sytuacja Barcelony jest tragiczna? Absolutnie nie. Iniesta i spółka mają w ręku jeszcze jedną mocną kartę – bezpośredni bilans w ligowych starciach z Realem i „Rojiblancos” jest dla Katalończyków korzystny. Nawet jeśli Barcelona straci kolejne punkty i zrówna się nimi z drużyną Simeone – dzięki korzystniejszemu bilansowi będzie liderem.

Terminarz dla wszystkich trzech zainteresowanych klubów jest stosunkowo spokojny. Barcelona trzy razy zagra u siebie i trzy na wyjeździe. Sporting, Betis czy Granada to nie tuzy – kłopotów może narobić za to Barcelonie Deportivo – któremu już dwa razy udało się uniemożliwić zwycięstwo drużynie Enrique. Atleti u siebie zagra aż czterokrotnie, ale wciąż czeka na mecze przeciwko Athletikowi, Maladze czy Celcie – to bez wątpienia rywale z półki wyżej niż ci Barçy. W przeciętnej sytuacji znajduje się również drużyna Zinedine’a Zidane’a – wygrywając wszystkie mecze muszą liczyć na co najmniej dwa potknięcia Barcelony, w tym jedną porażkę – w dodatku przed „Los Blancos” również wymagający przeciwnicy: Villarreal, Sociedad czy nawet Deportivo w ostatniej kolejce. No i mała okoliczność „in minus” na dodatek – z sześciu pozostałych meczów, „Królewscy” tylko dwa rozegrają u siebie. 

„Liga wróciła!” krzyczał niedawno z okładki madrycki dziennik „AS”. Nawet jeśli przewaga Barcelony wygląda jeszcze bezpiecznie, madryckie kluby zacierają zęby. Mistrzowskie wizje znów krążą po korytarzach Santiago Bernabeu i Vicente Calderon. Tytuł dla Madrytu jest mniej niemożliwy niż jeszcze dwa tygodnie temu. Mimo to, wciąż wszystkie argumenty ma w ręku Barcelona i to od jej wyników wszystko będzie zależeć. Jakie karty rozda rywalom Luis Enrique?