Wisła popłynęła do Pucharu UEFA
2008-08-14 10:22:09; Aktualizacja: 16 lat temu„Śpieszmy się kibicować naszym, tak szybko odpadają” – parafrazując znany i zacny cytat z poezji księdza Jana Twardowskiego, napisał wczoraj na pewnym forum internetowym mój kolega z Krakowa p(...)
Trzeba było przeogromnej dozy optymizmu, by uwierzyć w szanse Wisły na Camp Nou. Rozsądek podpowiadał, że mistrzowie Polski są w tej konfrontacji bez szans. Biorąc pod uwagę magię klubu i indywidualne umiejętności piłkarzy „Blaugrana”, stanowisko rozsądku nie wymaga chyba szerszego uzasadnienia. Solidnie podbudowanym statystyką sportową i finansową argumentom rozumu serce mogło przeciwstawić tylko romantyczne: „czucie i wiara silniej mówi do mnie niż mędrca szkiełko i oko”. Tym bardziej, że sportowy Polsat, zapewne dla podniesienia naszego morale, częstował nas bez opamiętania powtórkami towarzyskich, okraszonych sporą porcją goli, spotkań Barcelony na kontynencie północnoamerykańskim.
Rozum wygrał już w 18 minucie. Łatwość z jaką gospodarze otworzyli wynik meczu obnażyła irracjonalność złudzeń co do losów tego spotkania. Marquez płaskim podaniem wypuścił do przodu krytego „na radar” Eto’o, który w sytuacji sam na sam z Pawełkiem strzelił swobodnie jak na treningu. Obrona Wisły złapała się sama w nieudaną pułapkę ofsajdową – tym, który zaspał był Junior Diaz. Gol sprawił, że piłkarze Wisły z Dzielnych Pogromców Beitara przekształcili się w zastraszonych i zakompleksionych prowincjuszy. Gra Barcelony z każdą minutą nabierała płynności, a Wiślacy pełni podziwu dla wirtuozerii gospodarzy zachowywali się jakby uznali, że przeszkadzanie im w rozgrywaniu piłki byłoby nietaktem równym głośnemu beknięciu w filharmonii. W tej sytuacji następne gole dla katalońskiej jedenastki były tylko kwestią czasu. W 25 minucie nikt nie przerwał swawolnych pląsów Henry’ego na lewym skrzydle i po jego mierzonym dośrodkowaniu po ziemi, Xavi pięknym strzałem z ponad 20 metrów dokonał egzekucji.
I na tym mecz o awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów się zakończył. To, co działo się później wyglądało dokładnie jak serwowane nam wcześniej sparingi Barcelony. Miła atmosfera, bezkontaktowa gra, treningowy luz, nieśpieszne tempo i od czasu do czasu strzał na bramkę, żeby widzom się nie nudziło. Bohater meczu, Eto’o, zaliczył jeszcze asystę przy golu Henry’ego w 50 minucie i zamknął wynik w 83 minucie, wykorzystując podanie Iniesty. Przegrywając 0:4 krakowscy piłkarze próbowali przez kilka minut zagrozić bramce Valdeza, lecz gospodarze nie posunęli się w swojej uprzejmości aż do tego stopnia, by pozwolić Wiśle na stworzenie choćby jednej stuprocentowej okazji do zdobycia bramki.
Zbyt dużym uproszczeniem byłoby podsumowanie meczu stwierdzeniem, że odzwierciedla on różnicę klas między poziomem futbolu w Polsce i w kraju mistrzów Europy, między poziomem Primera Division i Orange Ekstraklasy. Bo różnicę poziomów w technice i taktyce można było choćby spróbować nadrobić walecznością, pracowitością i przygotowaniem fizycznym. Tym krakowianie, mający za sobą pełen cykl przygotowań do sezonu i inaugurację ligi, powinni przewyższać przeciwników, którzy są dopiero w fazie budowania formy na zbliżający się sezon. Na boisku wyglądało jakby było dokładnie na odwrót i to gracze „Blaugrana” byli w pełni sezonu, bo Katalończycy na głowę bili mistrzów Polski wybieganiem, szybkością i swobodą wychodzenia na pozycję. A gospodarze bynajmniej nie rzucili na szalę wszystkich swoich sił i umiejętności. Strach pomyśleć jak wyglądałby wynik spotkania, gdyby przez cały mecz grali na pełnych obrotach. Piłkarze Wisły nie podjęli walki i w tym kontekście na zupełną ironię zakrawa fakt, że niektórych z nich w ostatnich minutach zaczęły łapać kurcze.
Trener Skorża, zdając sobie świetnie sprawę z różnicy poziomów, wybrał prostą taktykę gry z kontry, sprowadzającą się w praktyce do kierowania wszystkich podań na wybiegającego do przodu Pawła Brożka. I w zasadzie trudno mieć o to do niego pretensje. Do bardziej wyrafinowanej taktyki w starciu z przeciwnikiem takiej klasy Wiśle po prostu brakuje armat. Rzecz w tym, że nawet tak prostej taktyki piłkarze „Białej Gwiazdy” nie byli w stanie poprawnie zrealizować. Brak było pressingu na własnej połowie stwarzającego większą liczbę okazji do kontry, a jak już takowa szansa się nadarzyła, piłkarze drugiej linii nie nadążali za akcją i osamotniony na szpicy Brożek skazany był na nierówną walkę z Puyolem i Marquezem. Łobodziński nigdy nie grzeszył szybkością, ale on przynajmniej kilka razy próbował z piłką coś zrobić, natomiast bohatera niedawnej wiktorii nad Beitarem, Boguskiego całkowicie sparaliżowała trema.
W środku pola nikt nie potrafił wziąć odpowiedzialności za grę. A Sobolewski, który momentami próbował podjąć walkę z przeciwnikami, wyróżniał się także fatalnymi stratami piłki w strefie środkowej, po których szybkie akcje gospodarzy siały popłoch w naszych szeregach. Formacja obronna zawiodła jako całość. Próby łapania napastników Barcy wysoko na „spalonym” były mało skuteczne z powodu braku zgrania, krycie było iluzoryczne, a w pojedynkach jeden na jeden zabrakło odwagi i determinacji. Przykro było patrzeć, że nawet tak zadziorny na krajowym podwórku piłkarz jak Baszczyński, traktuje swojego przeciwnika, Thierry’ego Henry, jakby ten był z drogocennej porcelany.
Jedynie Mariusz Pawełek nie musi się wstydzić swojego występu, bo choć i jemu zdarzyło się parę niepewnych interwencji, to kilka razy wygrał pojedynki ze sławami Barcelony, ratując zespół przed jeszcze dotkliwszą porażką. Z piłkarzy grających w polu najkorzystniej prezentował się ten, którego uważano za najsłabsze po względem psychicznej odporności ogniwo, czyli Paweł Brożek.Wiśle życzymy zatem szczęścia i bardziej ambitnej postawy w rozgrywkach Pucharu UEFA.
A jak na tle słabej Wisły wypadła drużyna Guardioli i co wniósł do jej gry nowy szkoleniowiec? To wciąż jest CF Barcelona, zatem styl gry oparty na wymianie krótkich podań z klepki nie mógł ulec radykalnej zmianie. W porównaniu z taktyką Rijkaarda ciężar gry jeszcze bardziej przeniósł się na skrzydła. Gra oparta była często o współpracę w parach, które stanowili Henry z Abidalem i Pedro z Danielem Alvesem. Różnica polegała na doprowadzaniu akcji skrzydłem do linii końcowej i płaskich dośrodkowaniach w pole karne lub przed nie, podczas gdy za czasów Rijkaarda atakujący ze skrzydeł Ronaldinho i Messi częściej ścinali kąt, biegnąc do środka i rozgrywając piłkę z klepki starali się wejść w pole karne lub znaleźć okazję do strzału. Kiedy atak jednym skrzydłem trafiał na opór i nie udało się jej celnie zaadresować do środka, piłka była wycofywana i kilkoma podaniami akcja przenoszona była na drugie skrzydło. Mniej oglądaliśmy strzałów z dystansu, ale też nie było takiej potrzeby, skoro obrona Wisły nie stanowiła poważnej przeszkody do sforsowania.
Odejście Ronaldinho, który uprzednio zdominował grę Barcelony, uwolniło inicjatywę i pomysłowość Xaviego. Udane finały Mistrzostw Europy wyraźnie dodały mu pewności siebie i wykreowały go na lidera zespołu. Odzyskują też wigor inne przyblakłe w ubiegłym sezonie gwiazdy: Eto’o i Henry. Powrót do drużyny Messiego z pewnością skłoni prasę i kibiców do odkurzenia górnolotnych określeń w rodzaju magicznych trójkątów lub zabójczych trójzębów. I wszystko będzie pięknie aż do następnej kontuzji, bo niestety cała magiczna trójca jest na nie bardzo podatna.
O grze defensywnej Barcy trudno coś konkretnego powiedzieć, gdyż nie została poddana poważniejszej próbie. Poczekajmy zatem na silniejszego przeciwnika lub … do rewanżu w Krakowie.
CF Barcelona - Wisła Kraków 4:0 (2:0)
Bramki: Samuel Eto'o (17, 83), Xavi (24), Thierry Henry (50)
Żółta kartka - Mauro Cantoro (Wisła)
Sędzia: Claudio Circhetta (Szwajcaria)
Barcelona: Victor Valdes - Daniel Alves (77. Gerard Pique), Carles Puyol, Rafael Marquez, Eric Abidal - Seydou Keita, Xavi Hernandez, Andres Iniesta, Pedro (65. Yaya Toure) - Samuel Eto'o, Thierry Henry (84. Aliaksandr Hleb).
Wisła: Mariusz Pawełek - Marcin Baszczyński, Cleber, Junior Diaz, Piotr Brożek - Wojciech Łobodziński (84. Patryk Małecki), Radosław Sobolewski, Mauro Cantoro, Tomas Jirsak (46. Marek Zieńczuk), Rafał Boguski (68. Andrzej Niedzielan) - Paweł Brożek.
Widzów: 56 786.
Autor: Krzysztof Suchomski