Yaya Touré jedzie po bandzie. "Przez tyle lat milczałem, aż do teraz"
2015-10-19 13:59:32; Aktualizacja: 9 lat temuYaya Touré udzielił wywiadu, który głośnym echem odbije się w Anglii.
Pomocnik Manchesteru City przyznał, że czuje się nieszczęśliwy na Wyspach, a najwięcej żalu ma do dziennikarzy, którzy nieustannie go krytykują lub stawiają w złym świetle. 32-latek oświadczył, że długo milczał, cierpliwie znosząc całą sytuację, ale ostatecznie na łamach "L'Equipe" zdecydował się bez niepotrzebnej kurtuazji o wszystkim opowiedzieć.
- W ostatnich tygodniach dziennikarze mówili o nowym początku. Ale czym jest nowy początek? - rozpoczął.
- Zakończyliśmy sezon na drugim miejscu w Premier League, która jest najtrudniejsza na świecie. Strzeliłem 12 goli, a przecież opuściłem też klub, by udać się na Puchar Narodów Afryki, tracąc w klubie dwa miesiące. I co potem słyszę? Że gram słabiej, bo rok wcześniej zdobył więcej bramek? - dodał. Popularne
- Brytyjscy dziennikarze zawsze krytykują, gdy znajdą najmniejszy powód. Gdy jednak zasługujesz na pochwały, nagle ich nie ma. On mają te swoje małe gierki, które mnie strasznie rozpraszają i wkurzają. Często czuję się nieszczęśliwy. Bardzo - kontynuuował.
- Tutaj nic nie jest tak, jak powinno być. Chyba na tym to polega, by szukać pozytywów zamiast co chwila wyciągać negatywy? - pytał Toure.
- My, Afrykanie, oczekujemy nagrody za dobrą postawę. Jeśli piłkarz zdobywa zasłużone uznanie, jest zmotywowany i chce więcej. To prosta filozofia i myślę, że słuszna - wyjaśniał.
- Kiedy przyjechałem do Manchesteru w 2010 roku, pojawiały się opinię, że będę tu zabijał futbol. Twierdzili, że przyszedłem z Barcelony, gdzie nie zawsze regularnie pojawiałem się na boisku, że to transfer niezrozumiały. Dziennikarze podali, że moja pensja (około miliona euro miesięcznie) to wstyd. Tymczasem ja przyjechałem, by pomóc City rozwinąć skrzydła i zdobywać tytuły - kontynuował.
- Muszę przyznać, niestety, że wielu ludzi śmiało się ze mnie, gdy to deklarowałem. Łapali się za głowy i pytali, co ja, Yaya Toure, mogę zrobić, by odmienić zespół. A co się potem stało? Wygrałem prawie wszystko - przekonywał.
- Zrobiłem to, naturalnie nie sam, razem z drużyną, ale nikt potem nie pokusił się, by przyznać się do błędu. To obrzydliwe. Ci ludzie nie są zbyt inteligentni i choć nie mam w zwyczaju udzielać szokujących wywiadów, to czas powiedzieć to, co myślę. Cierpiałem od lat i wystarczy. To wszystko, co mnie boli - zakończył.
Przypomnijmy, że brytyjskie brukowce oskarżały piłkarza nawet o zdradzanie żony.