Zdążyć przed Euro: cz. 4 Nieobecne gwiazdy plus komentarz Jana Tomaszewskiego
2008-05-30 00:06:05; Aktualizacja: 16 lat temuNie zwalniamy tempa i prezentujemy kolejny już artykuł z cyklu <font color=blue>Zdążyć przed Euro</font>. Tradycyjnie już, przypominamy o promocji naszego internetowego partnera, który oferuje możliwość <b><a h(...)
Nie zwalniamy tempa i prezentujemy kolejny już artykuł z cyklu Zdążyć przed Euro. Tradycyjnie już, przypominamy o promocji naszego internetowego partnera, który oferuje możliwość wygrania biletów na Euro 2008. Pod tekstem – dziś o wielkich nieobecnych turnieju - specjalnie dla transfery.info wypowiada się Jan Tomaszewski – co sądzi o naszej kadrze? Zapraszamy do lektury.
Nieobecne gwiazdy
Podczas Mistrzostw Europy w Austrii i Szwajcarii będziemy świadkami zmagań najlepszych piłkarzy Starego Kontynentu. Czyżby? Gdyby rozpatrzyć te stwierdzenie bardziej dokładnie można dojść do wniosku, że w pewnym stopniu mija się ono z prawdą. Jak przy okazji każdego czempionatu, zabraknie w nim przynajmniej kilku znakomitych zawodników. Jedni za takich uchodzili kilka lat temu, drugich można dalej określać takim mianem, ale po prostu nie zmieścili się w koncepcjach selekcjonerów drużyn narodowych. Trzecia grupa to faceci pozbawieni farta. Pech tak chciał, że przed jedną z najważniejszych imprez w ich życiu nabawili się poważnych kontuzji.
Maniche – czyli równia pochyła z Portugalii
Losy tego pomocnika to systematyczne spadanie w dół. Od czasu, kiedy w 2004 wraz z FC Porto sięgał po Puchar Mistrzów, jego piłkarska kariera zamiast nabrać tempa, wręcz przeciwnie, zwolniła niczym auta utykające w korkach. Z dobrej strony pokazał się jeszcze podczas rozgrywanych w jego ojczyźnie Mistrzostwach Europy. I to by było na tle. Maniche, po triumfie w Champions League trafił do Dynama Moskwa. Jak się później okazało, był to fatalny wybór. Pomocną dłoń do dawnego podopiecznego, cierpiącego tęgie moskiewskie mrozy, wyciągnął Jose Mourinho, ściągając go na zasadzie wypożyczenia do Chelsea Londyn. Tam jednak Maniche nie zachwycił. Ucieczka z Rosji powiodła się w 2006 roku – wychowanka Benfici Lizbona zatrudniło Atletico Madryt. Ale i tam, po raz kolejny, nie spełnił oczekiwań. I znowu lekarstwem na słabą formę miało być wypożyczenie, tym razem do Interu Mediolan. W drużynie Roberto Manciniego praktycznie nie zaistniał. Wiadomo już, ze klub nie zdecyduje się na jego wykupienie.
Na taki przebieg sytuacji nie mógł nie zareagować Luis Felipe Scolari. Mimo, że Maniche uważany był za jednego z jego ulubieńców, to na EURO nie pojedzie. Brazylijski trener dał mu wymowny znak – o grze w kadrze decydują umiejętności i forma, w jakiej jest zawodnik. Nie zasługi i względy osobiste. A dla Portugalii Maniche w dużym stopniu się zasłużył, rozgrywając w jej barwach 44 mecze. Jednak sposób, w jaki niegdyś decydujący o obliczu całego zespołu portugalskiego piłkarz został poinformowany o decyzji trenera (Maniche dowiedział się o tym z telewizji), jest karygodny i wystawia Scolariemu fatalną ocenę. Już nie po raz pierwszy.
Tomas Rosicky od początku roku zmagał się z kontuzją nogi. Według pierwszych diagnoz miał pauzować do końca obecnego sezonu. Spełnił się jednak dużo czarniejszy scenariusz. Dokładnie 9 maja rozgrywający reprezentacji Czech, na zwołanej specjalnie konferencji prasowej, ogłosił, że musi poddać się operacji. Ci, spośród sympatyków czeskiej drużyny jak i samego piłkarza, którzy mieli w tym momencie jeszcze cień nadziei, w trybie natychmiastowym zostali jej całkowicie pozbawieni. Rosicky niezwłocznie dodał, że w efekcie nie zdąży z powrotem do zdrowia przed czerwcowymi mistrzostwami. Dla Czechów to ogromna, wręcz nieoceniona strata. Nie wiadomo, jak będzie funkcjonował świetnie spisujący się do tej pory mechanizm, pozbawiony kluczowego elementu. W obliczu walki, nawet o tytuł, brak niesamowicie kreatywnej i wręcz wybitnej jednostki może okazać się decydujący. Rosicky jest bowiem typem zawodnika, który jednym zagraniem może odmienić losy meczu. A takiego zrywu Czesi mogą potrzebować bardziej niż inne drużyny.Popularne
24 lutego 2008. St Andrews’, Birmingham. Miejscowi „The Blues” podejmują Arsenal Londyn. 2 minuta meczu – Martin Taylor brutalnie atakuje nogi dryblującego Eduadro da Silvy. Urodzony w Brazylii reprezentant Chorwacji, gdy ujrzał, co stało się z jego stopą, zemdlał z bólu i przerażenia. (felieton: Makabrycznie dobra liga) Lekarze zmuszeni byli podać mu tlen, a arbiter przerwał mecz aż na osiem minut. Wtedy nie było wiadomo, czy Eduardo kiedykolwiek wróci do profesjonalnego kopania piłki. O tym, że zabraknie go na EURO, nikt nie mówił. To było oczywiste.
Chorwaci stracili najlepszego strzelca eliminacji, ponadprzeciętnego zawodnika, świetnego snajpera. Jego brak nie odciśnie jednak tak wielkiego piętna jak w przypadku Czechów i Rosickiego. Trener reprezentacji Chorwacji, Slaven Bilic, ma kilku piłkarzy, którzy mogą w dużym stopniu zapełnić lukę po Eduardo. Zaliczają się do nich m.in. uznani w niemieckiej Bundeslidze Mladen Petric i Ivica Olic. Koledzy z reprezentacji obiecali, że w Austrii i Szwajcarii zagrają dla Eduardo. W jak dużym stopniu będą umotywowani, będzie miała okazję się przekonać reprezentacja Polski (12 czerwca). Z naszego punktu widzenia najkorzystniej byłoby wówczas, kiedy skończyłoby się na zapowiedziach ze strony chorwackiej. Oby.
Na EURO 2008 zabraknie dwóch piłkarzy świetnie znanych na całym świecie. Wielkie gwiazdy, zawodnicy wielkich klubów, zdobywcy całej masy trofeów, nie tylko europejskich. Clarance’a Seedorfa i Raula nie zobaczymy podczas austriacko-szwajcarskich mistrzostw Europy. Pierwszy z nich w połowie maja ogłosił, że kończy przygodę z holenderską drużyną. Decyzja ta zaskoczyła selekcjonera „Oranje”, Marco van Bastena. By zrozumieć decyzje Seedorfa trzeba jednak przywołać losy jego występów w reprezentacji. Gdy selekcjonerem, po nieudanym dla Holendrów EURO 2004 został właśnie van Basten, przy pierwszych powołaniach permanentnie pomijał nazwisko pomocnika Milanu. Nie grał ani w eliminacjach, ani w samych Mistrzostwach Świata, rozegranych w 2006 roku w Niemczech. Zwrot nastąpił po Mundialu. W listopadzie Seedorf został powołany w miejsce kontuzjowanego Wesley Sneijdera. Potem zagrał jeszcze w kilku spotkaniach kadry. Wszystko wydawało się być w jak najlepszym porządku. Burza musiała jednak nadejść. I faktycznie nadeszła. W konfrontacjach z Rumunią (0-0) i Słowenią (1-0) Seedorf zagrał odpowiednio cztery i sześć minut. W efekcie rozwścieczony poskarżył się prasie, a jego pozycja w zespole jeszcze osłabła. Roztrząsanie, czy i kto zawinił w tej sprawie to materiał na oddzielny (i obszerny) tekst. Z punktu widzenia przeciętnego kibica jednak trochę szkoda, że zabraknie Seedorfa. Z punktu widzenia osób związanych z futbolem szkoda, że pożegnanie tego 87-krotnego reprezentanta Holandii (i strzelca 11 goli) przebiegło właśnie w taki, pozostawiający wiele niesmaku, sposób.
Kariera reprezentacyjna Raula również prawdopodobnie dobiła końca, no chyba, że Hiszpanie zmienią trenera. Luis Aragones od początku nie był przekonany do kapitana Realu. Na początku kadencji 69-letniego szkoleniowca było to całkiem uzasadnione (Raul, podobnie, jak cały Real, przeżywał poważny kryzys formy), ale biorąc pod uwagę ostatnie kilkanaście miesięcy, decyzje Aragonesa można uznać za co najmniej nieuzasadnione. Raul wrócił do wysokiej dyspozycji, zdobywa wiele ważnych goli, asystuje i jest prawdziwym liderem. W Realu, a nie w reprezentacji. Kto wie, czy fatalnie spisujące się w najważniejszych turniejach Hiszpania, pozbawiona niezwykle doświadczonego i charyzmatycznego piłkarza, po raz kolejny da plamę i zawiedzie swoich kibiców? Obecność jednego człowieka mistrzostwa nie zapewni, ale może być kluczowa w drodze po puchar Henry’ego Delaunay’a.
Dibril Cisse i David Trezeguet nie jadą na EURO. Obaj, mimo strzelenia odpowiednio 16 i 20 goli w najsilniejszych ligach Europy (Ligue 1 i Serie A), mistrzostwa obejrzą w telewizji. Odpowiedzialność za decyzje personalne bierze oczywiście Raymond Domenech. To on, w razie ewentualnych niepowodzeń, poniesie konsekwencje swojego wyboru. Przed niemieckim Mundialem również zaskoczył powołaniami, rezygnując m.in z Ludovica Giuly’ego. Pozycję bramkarza powierzył zaś ekscentrycznemu Fabienowi Barthezowi. Jak się później okazało, a Francuzi doszli aż do wielkiego finału (porażka po karnych z Włochami; po 90 minutach było 1-1), decyzje Domenecha okazały się trafne. Wszyscy kibice „Trójkolorwych” liczą, że i tak będzie tym razem.
Los kolegów po fachu podzielił Filippo Inzaghi. W reprezentacji Włoch strzelił 25 goli, ale tego ostatniego jeszcze podczas Mistrzostw Świata w 2006 roku (w meczu z Czechami). Od tamtego czasu prześladują go kontuzje, gra coraz mniej i zalicza coraz mniej trafień. Starość panie Inzaghi, emerytura nadchodzi wielkimi krokami. Czasu nie da się zatrzymać.
Autor: Mateusz Jaworski
EUROKOMENTARZE
Jan Tomaszewski – były bramkarz reprezentacji Polski:
Mamy w tej chwili bardzo dobrą jedenastkę plus dwóch dobrych rezerwowych – Golański i Łobodziński. Nie licząc oczywiście świetnej trójki bramkarzy. Przykro mi powiedzieć, ale reszta to po prostu koszulki z nazwiskami. Jeśli będą kontuzje albo nas wykartkują, to mogą być problemy. Z drugiej jednak strony ja się nie dziwie, bo Beenhakker sam sobie zgotował ten los nie powołując Wichniarka, Jelenia czy Brożka. Podsumowując pierwsza jedenastka jest niezła, ale kadrę mamy najsłabszą w historii.
Nie jestem patriotą – idiotą. Nie chcę prorokować, naszym celem jest wyjście jest z grupy. Spokojnie. Denerwuje mnie ciągłe gadanie tylko o meczu z Niemcami – piłkarze i trenerzy powinni zdać sobie w końcu sprawę, że to jest tryptyk. Ja bym chciał żebyśmy z Niemcami przegrali, ale awansowali. Póki co uważam, że wyjście z grupy jest szczytem marzeń.
Jakub Radomski (deerhunter) – redaktor transfery.info:
Nie zmieniam swojego zdania. Wciąż uważam, że, nawet mimo tragedii Eduardo, najmocniejszym zespołem w naszej grupie są Chorwaci. Niemcy to zespół przereklamowany, który ma tylko dwie takie prawdziwe gwiazdy światowego formatu (Ballack, Klose), do tego niepewny Lehmann, arcywolni i nieruchawi stoperzy i kilku piłkarzy bez formy (Schweinsteiger) albo po kontuzji (Lahm). Mecz w Klagenfurcie będzie kluczowy i nie jesteśmy w nim bez szans. Z Chorwacją, mowiąc językiem mojego przedmówcy, dostaniemy pewnie w trąbę, ale Austriaków po ciężkim boju powinniśmy pokonać.
Nie wiem, dlaczego Jan Tomaszewski zrównuje patriotów z idiotami, takimi słowami obraża przeciez wszystkich wierzących w nas zespół. Wyjść z grupy (na co daję nam mniej więcej 30% szans) będzie według mnie trudniej niż wygrać w ćwierćfinale, bo ostatnie miesiące pokazały, że Portugalczycy i Czesi są w naszym zasięgu. A mistrzem Europy zostanie ktoś z trójki: Holandia, Hiszpania (wreszcie, po 40 latach) i wspomniana Chorwacja.