Były reprezentant Polski, który pełnił funkcję dyrektora sportowego mistrza Polski, rozstał się z nim w zeszłym tygodniu. Podobny los spotkał trenera Jacka Magierę, którego następcą został Romeo Jozak.
- Pracę w Legii dzielę na 3,5 roku z prezesem Leśnodorskim i osiem miesięcy z prezesem Mioduskim. Odczułem dużą zmianę. Zimą nie zostałem odsunięty, ale nowemu właścicielowi powiedziałem, że do takiego stylu pracy chyba nie pasuję. Nie jestem, albo inaczej - nie byłem wykwalifikowanym dyrektorem sportowym. Byłem aktorem bez szkoły aktorskiej, który cztery lata grał rolę i wszystkim się podobało. Aż przyszedł moment, w którym przestało się podobać i dlatego znikam z ekranu - powiedział Żewłakow.
- Latem drużyna została osłabiona.
Sytuacja finansowa nie pozwoliła na takie wzmocnienia, by miał
spokój w pracy. Początkiem wszystkich kłopotów był konflikt
właścicielski.
- Jędrzejczyk? Uznaliśmy, że będzie
idealnym zastępcą sprzedanego za dwa miliony euro Bartka
Bereszyńskiego. Dziś bym takiej kwoty nie dał (Jędrzejczyk inkasuje około 800 tysięcy euro rocznie - red.), ale wtedy? W
budżecie były środki ze sprzedaży także Nikolicia i Prijovicia,
więc je wykorzystaliśmy. Dziś można mówić, że wydaliśmy za
dużo, ale odwrócę sytuację - czy za wszystkich zawodników
sprzedanych z Legii otrzymywaliśmy realną kwotę? 2,65 mln euro od francuskiej Tuluzy za
Dominika Furmana to za dużo, za mało, czy w sam raz? (…)
To był pierwszy mój transfer jako dyrektora sportowego. Po
podpisaniu kontraktu wróciłem do prezesa i mówię: „Może być
2,65 mln euro?”. Boguś tylko się uśmiechnął: „Wiedziałem,
że sobie poradzisz” - przyznał 102-krotny reprezentant Polski.
W czwartek już bez niego i Magiery na pokładzie Legia
wygrała w 1/8 finału Pucharu Polski z Ruchem Zdzieszowice. Jeśli
chodzi o Ekstraklasę, klub ze stolicy zajmuje obecnie czwarte
miejsce w tabeli. W dziewięciu dotychczasowych spotkaniach sięgnął
po 16 punktów.