Wisła Kraków już wkrótce rozpocznie zmagania w rundzie wiosennej. Pierwszym przeciwnikiem po zimowej przerwie będzie Stal Rzeszów.
Przy Reymonta oczekiwania wobec zawodników, nad którymi pieczę pod koniec grudnia przejął Albert Rudé, jest naprawdę spora. Kolejny sezon spędzony poza Ekstraklasą zostanie przyjęty naprawdę surowo.
Sytuacja w tabeli pokazuje jasno, że dla „Białej Gwiazdy” nic straconego. Po rozegraniu 19 spotkań ma na koncie 31 punktów, a więc o trzy mniej niż liderująca Arka Gdynia.
W dalszej części sezonu wiele będzie zależało od formy poszczególnych zawodników krakowskiej ekipy. Z pewnością duży ciężar spoczywa na barkach Ángela Rodado. Po odejściu Luisa Fernándeza do Lechii Gdańsk to właśnie on przejął pałeczkę lidera.
O 26-latku mówiono w Polsce znacznie wcześniej. Jak się okazuje już w 2020 roku, gdy ten był jeszcze zawodnikiem UD Ibiza, zainteresowanie wykazywała nim Legia Warszawa.
- Jakiś agent zadzwonił do mnie i mówił o transferze od Legii. Od razu powiedziałem, że nie ma szans. Byłem wówczas w UD Ibiza ważnym graczem. Chcieli za mnie dwa miliony euro. Pół roku później pojawiły się zapytania z innych klubów, ale wtedy cena nadal wynosiła dwa miliony euro. Po awansie cena miała wzrosnąć do sześciu milionów? Dokładnie tak było - powiedział napastnik w rozmowie z TVP Sport.
Rodado reprezentował w przeszłości jeszcze barwy rezerw RCD Mallorki i FC Barcelony.
W tym sezonie snajper z Palma de Mallorca zanotował 13 trafień i cztery asysty na przestrzeni 20 występów.