33-latek to z pewnością duże, jak na polskie realia, nazwisko. W przeszłości brylował przecież w trykocie Dnipro Dniepropetrowsk i reprezentacji Ukrainy. Dobre występy w ojczyźnie zaowocowały transferem do hiszpańskiej LaLigi, a konkretniej Sevilli.
Przeprowadzka do Andaluzji okazała się nietrafionym wyborem. Prawonożny skrzydłowy nie odnalazł się w nowych realiach, zawodząc jeszcze później na wypożyczeniu w Schalke 04. Po zagranicznych wojażach Konoplanka wrócił do ojczyzny, by tam uratować swoją dołującą karierę. Jego rola w Szachtarze Donieck, bo tam właśnie trafił, ograniczyła się jedynie do rezerwowego.
Zawodnik po przejściach trafił w lutym minionego roku do Cracovii. Na polskich boiskach z pewnością daleko mu do statusu gwiazdy.
Do tej pory swoją przygodę z „Pasami” okrasił 34 występami, czterema trafieniami i dwiema asystami. W ostatnim starciu podopiecznych Jacka Zielińskiego z Miedzią Legnica 33-latek przełamał swoją ośmiomiesięczną ligową niemoc, strzelając w końcu gola. Jak widać, pan Konoplanka szału nie robi.
Zdaje sobie z tego raczej Cracovia, która do tej pory nie zainicjowała rozmów w sprawie kontraktu niespełnionej nadziei ukraińskiego futbolu.
- Nie wiem, czy zostanę w Cracovii, nie rozmawiałem o tym z klubem. Nie wiem więc nic w sprawie mojej przyszłości. Nie ja będę o tym decydował, nie mogę, mój kontrakt obowiązuje do 30 czerwca - wyjaśnił ofensywnie usposobiony zawodnik.
Umowa 87-krotnego reprezentanta kraju wygasa latem i nie posiada opcji przedłużenia.