58-letni działacz zapoczątkował udaną erę w wykonaniu „Dumy Katalonii” w XXI wieku, która za czasów jego prezydentury w latach 2003-2010 sięgnęła między innymi czterokrotnie po mistrzostwo Hiszpanii oraz dwukrotnie po Ligę Mistrzów.
Po jego odejściu udawało się ekipie z Camp Nou utrzymać na szczycie jeszcze przez kilka sezonów. W tym okresie nie zrobiono jednak zbyt wiele, aby ten stan rzeczy utrzymać i dlatego FC Barcelona boryka się teraz z olbrzymimi kłopotami natury administracyjno-sportowo-finansowej, co może pozbawić ją jakichkolwiek szans na to, aby w najbliższym czasie walczyć o najwyższe cele na krajowym oraz międzynarodowym podwórku.
W uniknięcie takiego obrotu spraw wierzy Joan Laporta, który uważa, że po ponownym objęciu sterów w klubie zdoła wyciągnąć go z bardzo trudnego położenia, w którym znalazł się przez niewłaściwe decyzje podejmowane przez poprzedni zarząd.
- Już w 2015 roku mówiłem, że nie ufam ludziom, którzy będą prowadzić klub, ani jego modelowi zarządzania. Zostawiliśmy po sobie dobrą spuściznę, z której chcieli za wszelką cenę skorzystać i nie przeprowadzili właściwych zmian, aby to utrzymać - powiedział działacz.
- Straciliśmy ogromne możliwości mając najlepszego gracza na świecie. Razem z nim powinniśmy byli zdobyć o wiele więcej tytułów. Mamy nadzieję, że wrócimy do historii mistrzowskich sukcesów Barcelony. Nawiasem mówiąc, podczas mojej kadencji Real Madryt nie wygrał żadnego trofeum - dodał 58-latek, który odniósł się także do niedawnego wywiadu Leo Messiego.
- Uważam to za coś pozytywnego, ponieważ powiedział, że poczeka do końca sezonu, a to daje nam czas na złożenie przekonującej propozycji i przewagę, bo z Leo mam wiarygodność. Zawsze mi mówi, że wszystko, co mu obiecałem, zostało spełnione. Wie, że jeśli daję słowo, to dotrzymuję go - zapewnił Laporta, który z utęsknieniem wyczekuje wyboru na nowego prezydenta klubu, co ma nastąpić 24 stycznia.