Już przed rokiem doświadczony napastnik miał zostać poświęcony na rzecz angażu Cristiano Ronaldo. Koniec końców został na Allianz Stadium i doskonale dostosował się do nowych realiów. W nagrodę, jeszcze przed końcem sezonu, otrzymał propozycję przedłużenia współpracy do 30 czerwca 2021 roku i ją zaakceptował. Należy jednak pamiętać, że doszło do tego wtedy, kiedy na ławce trenerskiej turyńskiej ekipy zasiadał jeszcze Massimiliano Allegri.
Obecnie za wyniki klubu odpowiada Maurizio Sarri, u którego wyżej w hierarchii napastników są Cristiano Ronaldo, Gonzalo Higuaín i Paulo Dybala. Swoją drogą, sytuacja tego ostatniego także była niepewna, lecz ostatecznie nie udało się go wypchnąć z klubu. Mając to na uwadze, a także wydatki poniesione w trakcie letniego okna transferowego, Włosi zamierzają pozbyć się piłkarza z Bałkanów. W tym kontekście dodajmy, że Chorwat zarabia 5,5 miliona euro rocznie plus bonusy i dlatego Juventus chciałby usunąć go ze swojej listy płac.
Kiedy zatem pojawiła się lukratywna oferta z Kataru, władze mistrza Włoch liczyły, że 33-latek wkrótce ją zaakceptuje. Wcześniej zrobiono jednak odpowiedni grunt, nie zgłaszając doświadczonego zawodnika do rozgrywek Ligi Mistrzów, a dodatkowo pogłębiono to brakiem powołania na dzisiejszy mecz z Fiorentiną. Wygląda jednak na to, że ostatnie zachowanie sterników „Starej Damy” nie robi większego wrażenia na Mario Mandžukiciu, który według Nicolò Schiry, zdążył już odrzucić propozycję dołączenia do Al-Gharafy, która była gotowa płacić mu sześć milionów euro rocznie w ramach kontraktu ważnego do 30 czerwca 2022 roku.
Okno transferowe w Katarze wygasa jednak dopiero 30 września, zatem dyrekcja „Starej Damy” ma jeszcze trochę czasu, aby wpłynąć na zmianę decyzji przez wicemistrza świata z 2018 roku. Chorwat w barwach Juventusu rozegrał jak dotąd 162 spotkania i zaznaczył swoją obecność 44 trafieniami oraz 24 kluczowymi podaniami.