FC Barcelona wygrała w niedzielę z Deportivo Alavés 2:1 po dwóch golach Roberta Lewandowskiego. Już po ostatnim gwizdku hiszpańskie media wychwyciły moment, w którym po jednej z akcji zakończonej strzałem Lamine'a Yamala polski napastnik miał uwagi do młodszego kolegi z zespołu i nie zbił z nim piątki.
Kapitan reprezentacji Polski został zapytany o to w trakcie poniedziałkowej konferencji prasowej przed meczem z Czechami.
- Za bardzo nie ma czego komentować. Totalny przypadek. Jeśli chodzi o moją relację z Lamine'em, to wielokrotnie nawet w tym meczu z nim rozmawiałem, udzielałem wskazówek. To jest normalne. To, że czasami na boisku się coś powie, podpowie, krzyknie, to jest normalna rzecz. A jeśli chodzi o całą tę sytuację, to jak powiedziałem - totalny przypadek. Nie ma na pewno żadnego podtekstu ani drugiego dna - podkreślił Lewandowski.
Niedawno podobna sytuacja miała miejsce po spotkaniu mistrza Hiszpanii z Realem Sociedad, gdy piłkarz nie podał ręki Xaviemu. „Sport” szybko doprecyzował, że między panami nie ma żadnych niesnasek, a piłkarz po prostu został zawołany przez pracownika klubu w momencie zbliżania się do trenera i na tym się skupił. Mimo to zwolennicy teorii spiskowych mieli pożywkę.
- Podchodzę do tego z dystansem, bo dzieje się to na co dzień i nie tylko w stosunku do mnie. Prasa hiszpańska żyje takimi newsikami. Często sytuacjami wyolbrzymionymi albo nawet zinterpretowanymi po swojemu. To są dla mnie mało ważne rzeczy. Chociażby sytuacja z trenerem, gdy miałem kontrolę antydopingową. Ktoś z tyłu coś do mnie gadał i powiedział, że nie mogę wracać do szatni. Nie mam zamiaru tłumaczyć się z takich rzeczy. Są dla mnie błahe. Głupio mi nawet o tym mówić - przyznał 35-latek.